Clem zbliżyła się do miejsca, gdzie leżał ranny AJ, chcąc go osłaniać. Zacisnęła w dłoni nóż, podnosząc go, by zaatakować kolejnego z potworów. Ten złapał ją za nadgarstki, nim zdążyła wymierzyć w jego głowę.
- Nie.
Zszokowana Clem chciała krzyknąć z przerażenia, jednak wtedy istota zasłoniła jej usta swoją dłonią.
- Przestań. Za głośno.
Dziewczyna przytaknęła, a istota, kimkolwiek była, powolnymi krokami zaczęła iść w stronę reszty szwendaczy. Clem podeszła do AJ'a, biorąc go na ręce.
Nadal obserwując „szwendacza", zobaczyła, że podnosi on kamień z ziemi i rzuca kilka metrów dalej. Odgłos uderzenia odwrócił uwagę szwendaczy, dzięki czemu poszły one w przeciwną stronę, niż Clem i AJ.
- Za mną.
Clementine niepewnie przytaknęła, słysząc jednocześnie jęki AJ'a. Nie zaszli daleko, gdy nieznajomy zatrzymał się, wskazując na zwalone drzewo.
- Tutaj.
Clementine położyła AJ'a na pniu, podczas gdy nieznajomy w wyrwę w pniu wbił pochodnię, dającą choć trochę światła. Następnie podwinął AJ'owi bluzkę, tym samym ukazując trzy nieduże, lecz mocno krwawiące rany na brzuchu.
- Trzeba wyjąć szrapnel.
Clementine: K... ja?
- Przytrzymam go.
Nieznajomy jedną ręką przytrzymywał nogi AJ'a, a drugą ręką jego ramię. Clem spojrzała na niewielki nóż, jaki przy sobie miała wiedząc, że tylko z użyciem tego będzie mogła pomóc AJ'owi.
Zbliżyła czubek ostrza do jednej z ran, wyciągając z niej odłamek pocisku. Clem z ciężko było patrzeć na cierpienie chłopca, jednak on nie krzyczał, a jedynie jęczał z bólu, jaki odczuwał. Dziewczyna wiedziała, że to samo musi zrobić z pozostałymi odłamkami. Mimo, że przyszło jej to ciężko, zrobiła to.
Alvin Junior: Staram się nie być głośno...
Clementine: W porządku, AJ. Po prostu oddychaj.
- Przyłóż ręce tutaj. Zatrzymaj krwawienie.
Clem zrobiła tak, jak powiedział nieznajomy, przykładając ręce do rany AJ'a. Nieznajomy wyciągnął z kieszeni czarnej, puchowej kamizelki fragment bandaża.
Clementine: Już dobrze, AJ. On tylko chce cię opatrzyć.
Nieznajomy obwiązał rany AJ'a bandażem, zwracając się do Clementine.
- Wystarczy. Póki co.
Chłopak podniósł pochodnię, idąc przed siebie. Clem okryła brzuch AJ'a jego bluzką, a gdy chłopiec próbował wstać, powstrzymała go.
Clementine: Hej, hej, hej. Spokojnie, spokojnie.
Alvin Junior: Gdzie są nasze rzeczy? Mój pistolet?
Clementine: Straciliśmy je, mały.
Alvin Junior: Violet i Louis uciekli. Są bezpieczni.
Clementine: Tak, pewnie tak.
Alvin Junior: Pieczę.
Clementine zwróciła uwagę na to, że AJ zaczął się trząść. Mimo niepokoju o niego, niewiele wtedy mogła dla niego zrobić. Wzięła go na ręce, zanosząc go do obozu nieznajomego chłopaka. Położyła go obok pnia, naprzeciwko paleniska, siadając obok. Naprzeciwko siedział nieznajomy chłopak, nadal wyglądający jak szwendacz.
CZYTASZ
Inna historia Clementine i Louisa: The Walking Dead Fanfiction
FanfictionDruga część drugiej dylogii o młodej dziewczynie, Clementine, która od dzieciństwa żyje w świecie opanowanym przez apokalipsę, wywołaną wirusem zamieniającym ludzi w nieumarłe potwory. Po stracie rodziców i opiekuna, Lee, jedyną rodziną, jaka jej p...