9

610 24 5
                                    


Podniosła się z łóżka i zauważyła sowę dobijającą się do środka. Lily wstała i zaklęciem usunęła szybę. Niezdarny ptak z hukiem spadł na podłogę. Prometeusz otrzepał piórka i z wdziękiem przysiadł na komodzie wyciągając łapkę z listem. Dziewczyna odpieła złoty łańcuszek i wzięła do ręki list.

Droga panno Evans,
Nie wiem o czym pani mówi. Nie wysłałam pani żadnej książki! To byłoby karygodne zachowanie z mojej strony! Nawet wobec tak bardzo lubianej mi uczennicy. To przecież brak poszanowania dla tej sztuki, którą są wszystkie księgi! Stare i nowe! Jednak jeśli jakaś książka znalazła się w pani posiadaniu bez mojej wiedzy, ufam, że przyniesiesz mi ją w wyznaczonym terminie!
Pozdrawiam, pani Pince

Lily osłupiała. Nie miała pojęcia kto mógł wysłać jej tą, jakże pomocną, księgę. Oczywiście pod uwagę nie brała Severusa, na 100% nie wysłałaby jej z własnej woli książki. Nadal śpiąca walnęła się na łóżko i rozmyślając o tajemniczym pomocniku oddala się w ramiona Morfeusza.

Obudziła się niewyspana i poczłapała do szafy...

Godzina 20:00, Lily po męczącym dniu sesji powłóczyła się do pokoju hotelowego. Gdy otworzyła drzwi ujrzała Dorę.

Lily!! Jak dobrze znowu cię zobaczyć! - czarownica, mimo że dosłownie wykrzyczała to w ucho, nie wyglądała na zadowoloną i wesołą jak zwykle. Na jej zwykle rozpromienionej buzi były widoczne ślady łez, w oczach czaił się strach i smutek - Lily, nie uwierzysz co się stało.. muszę ci powiedzieć, leciałam... Deportowałam się do ciebie.. - jej oczy po raz kolejny zalśniły od łez.

Lily zaskoczona nagłą wizytą przyjaciółki natychmiast zapomniała o dręczącym ją zmęczeniu. Poprowadziła przyjaciółkę wgłąb pokoju i usadziła ją na łóżku.

Nimfadoro Tonks. Proszę natychmiast się uspokoić i spokojnie powiedzieć mi co się stało - dziewczyna sama zdziwiła się, gdy usłyszała swój spokojny, a zarazem stanowczy ton.

Dora zaczęła głęboko oddychać, łzy powoli przestawały lecieć. Gdy po pięciu minutach uspokoiła się, zaczęła opowiadać Lily całą historię.

Sophie nie żyje, wczoraj po naszej rozmowie przez telefon pojechała kontrolować swoją wystawę sztuki gdzieś na zachód od Hogwartu, na otwarciu zjawiło się stado śmierciożerców. Nie mieli litości, nikt nie ocalał.. - Dora znowu zaczęła się trząść, a ręce, za które trzymała Lily zacisnęły się do granic możliwości - w Proroku Wieczornym był o tym artykuł. Od razu jak go przeczytałam udałam się do jej rodziców. Zostałam tam do 19, potem wróciłam do Howgartu, powiedziałam Dumbledorowi, że dzisiaj śpię u ciebie, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i udałam się do ciebie.

Dziewczyny nie powstrzymując kaskady łez rzuciły się w sobie w ramiona. Szlochały pięć godzin bez przerwy, potem Lily zamówiła dziesięć butelek Ognistej Whiskey. Utopiły swój smutek w alkoholu. Litry łez, porozbijane szkło oraz alkohol nie były w stanie ukoić żalu jaki czuły Dora i Lily po utracie najbliższej przyjaciółki. Lily zrezygnowała z trzeciego dnia zdjęć.

Lily obudziła się o 9:33 dnia 12 grudnia. Wczoraj zasnęły przytulone na wielkim hotelowym łóżku. Lily nie dręczył kac. Wstała i delikatnie odłożyła rękę Dory zaciskającą się na jej piersi. Były przyjaciółkami, takie rzeczy były na porządku dziennym.
Chłoszczyść - mruknęła, a kawałki szkła, zasmarkane chusteczki, porozbijane lustro wróciły na swoje miejsca. Nie była w dobrym nastroju, miała ochotę płakać do końca życia, nie wychodzić z łóżka. Udała się do toalety. W naprawionym lustrze zauważyła swoje odbicie. Rozczochrane długie, rude włosy, każdy włos sterczący w inną stronę, rozmazany tusz do rzęs, podkrążone oczy, rozmazana czerwona szminka. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Nie miała siły cokolwiek z sobą zrobić, miała głęboko w poważaniu co o niej teraz pomyślą inni, niedbale cisnęła swoje kosmetyki do walizki. Podeszła wolno i ospale do szafy i wyrzuciła wszystkie ubrania na podłogę, jednym ruchem różdżki spakowała walizkę. Miała na sobie białą koszulę nocną, poplamioną czerwonym plamami od proseco, które zostało z pierwszej nocy i, które wypiła jako pierwsze razem z Dorą. Obudziła Dorę, która była w porównywalnym nastroju co Lily. Dora usiadła na oparciu łóżka. Niewerbalnym zaklęciem wrzuciła swoje rzeczy do torby. Wstała i wtuliła się w swoją przyjaciółkę. Nie miały siły płakać. Tyle chwil mogły spędzić jeszcze razem z Soph, było przed nią całe życie, kariera artystki stała przed nią otworem... Smętnym krokiem wyszły przed hotel. Lily czuła na sobie lodowate podmuchy wiatru, nie miała nic prócz białej koszuli, siarczyste zimno nie robiło na niej żadnego wrażenia, poczucie winy, żalu, głębokiego smutku było o wiele większe. Deportowały się prosto przed bramy Hogwartu. Ich kroki skierowały się prosto do dormitorium prefektów, rzuciły się z powrotem na łoże, wtulając się w siebie nie mówiąc ani słowa.

Snily | ButelkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz