23. Wielki powrót.

1.7K 48 9
                                    

Wstałam spoglądając na chłopaka leżącego obok powoli zwlokłam się z łóżka i ruszyłam na dół zrobić śniadanie. 7:55 no trudno. Chyba się spóźnimy. Uśmiechnęłam się w duchu. Zrobiłam naleśniki zjadłam jednego i ruszyłam na górę z talerzem. Weszłam do pokoju odkładając talerz na stolik.

-Adrien wstawaj!- szturchnęłam go.

On tylko coś mruknął i obrócił się na drugi bok. Westchnęłam zirytowana.

-Adrien nooo. Wstawajjjj- chwyciłam go za ramiona i zaczęłam nim trząść.

Nawet się nie zorientowałam, a już leżałam pod chłopakiem przyciśnięta do materaca. Chłopak spojrzał mi zadziornie w oczy.

-A to kara za obudzenie mnie- poczułam jego ręce na mojej talii.

-Nie. Zostaw-w mnie-e- śmiałam się w niebogłosy.

-Jak przeprosisz- powiedział z uśmiechem.

-Prze-przepraszam- zaśmiałam się.

-Nie słyszałem- zaczął mocniej łaskotać.

-No j-już. Starczyyyy. Przepraszam!- chłopak przestał, a ja popatrzyłam na niego wilkiem.

-No już nie fochaj się- przeturlał się i położył obok.

-Za to, co zrobiłeś nie dostaniesz śniadania- wystawiłam mu język i wzięłam do ręki naleśniki.

-Nie możesz mi tego zrobić- powiedział ze szczenięcym oczkami.

-A właśnie, że zrobię- wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi.

-No weź. Jesteś podła- obróciłam się do niego.

-Masz szczęście, że mam dzisiaj dobry humor- podałam mu talerz- udław się tym- wystawiłam mu język i ruszyłam do szafy.

-Błafam ubierz sie nomalmnie.

-Jak pies je to nie szczeka- parsknęłam i wyjęłam rzeczy z głębi szafy.

Po wykonaniu wszystkiego w łazience wróciłam do pokoju, gdzie chłopaka już nie było. Pewnie poszedł się ogarnąć do siebie. Ja natomiast ubrałam czerwony top i czarną obcisłą spódniczkę.

Po chwili już stałam pod jego domem moim Lamborghini Countach Ipi 800-4.

Może to trochę przesada nim jechać, ale raz się żyje. Po chwili z garażu wyjechał chłopak swoim.

Ruszyliśmy do szkoły z piskiem opon po chwili stając pod budynkiem. Wyszliśmy w tym samym momencie z aut.

-Od razu lepiej młoda- uśmiechnął się podchodząc do mnie i mnie przytulając.

-Ej ej ej tylko nie młoda, stary- zaśmiałam się.

-Wszyscy się na nas patrzą- uśmiechnął się zadziornie.

-Niech podziwiają- zaśmiałam się i ruszyłam w kierunku szkoły, a chłopak za mną.

-Widzimy się na następnej przerwie- powiedział i ruszył w stronę swojej klasy.

Ruszyłam pod swoją klasę czując na sobie wzrok zarówno nauczycieli jak i uczniów. Zadzwonił dzwonek. Nadal się nie spiesząc weszłam do klasy bez pukania i usiadłam na swoim miejscu.

-A ty to kto?- popatrzyłam na nauczycielkę jak na debila.

-Jenny. Chodzę do tej szkoły już jakiś czas- prychnęłam kiedy nauczycielkę zatkało.

-Wiem ze nie jesteś Jenny. Udowodnij mi to młoda damo- wstałam z miejsca i podeszłam do tablicy.

Nagle upadła mi kreda. Popatrzyłam na cała klasę i schyliłam się wypinając w ich stronę. Usłyszałam jak chlopcy wciągają powietrze. Podniosłam kredę i zrobiłam jedne z najtrudniejszych zadań. Pani popatrzyła na tablice i na mnie.

-Dobrze usiądź i nie przeszkadzaj.

-Jak miła pani sobie zażyczy- ruszyłam na swoje miejsce i usiadłam.

Po chwili poczułam szturchnięcie. Odwróciłam się w stronę winowajcy.

-Czego?- powiedziałam nie miło.

-Jestem Cole. Robię dzisiaj imprezę i chciałem zapytać czy nie chcesz przyjść?

-Okej. Wezmę kogoś ze sobą.

-Luzik. Tylko mam nadzieje, że nie chłopaka- oblukał mnie od góry do dołu- to daj swój telefon zapisze ci mój numer- uśmiechnął się promiennie.

Podałam mu urządzenie i patrzyłam jak coś w nim wpisuje i wysyła sobie strzałkę.

-To widzimy się wieczorem śliczna.

-Widzimy się.

Zapowiada się ciekawie.

Dziewczyna spoza ganguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz