12. Przyszłość.

2.2K 72 4
                                    

Minęło kilka dni od poprzedniego zdarzenia. Po rozmowie z Joshem wywaliłam go z domu i zamknęłam go na 4 spusty. Nikomu nie otwierałam. Wyłączyłam też telefon. Leżałam przez kilka dni i płakałam. Nie jadłam nic. Byłam wrakiem człowieka. Chłopacy wrócili do swojego domu, w którym mieszkali zanim przeprowadzili się tutaj mówili, że zostawiają go na wszelki wypadek. Wczoraj jak przyszli pod drzwi powiedziałam, że mają się wynosić.

Muszę wszystko zmienić. Wszystko. Wstałam i wzięłam do ręki laptopa.

Po godzinie wszystko było gotowe. Ubrałam o wiele za duży dres, który kiedyś zabrałam od Dylana. Chwyciłam plecak z kasą, bronią i telefonem. Wzięłam też na wszelki wypadek moje świadectwa i pozwolenie na broń. Założyłam kaptur i ruszyłam na dół do drzwi od ogrodu. Biegiem pokonałam ogród i skoczyłam przez płot. Wiem, że to tchórzostwo, ale muszę to zrobić. Nie mam już innego wyjścia. Moje życie jest popieprzone.

Przebiegłam ogrody i ruszyłam bocznymi uliczkami. Po chwili stanęłam koło wielkiej lawety z LaFerrari Aperta. Podeszłam do gościa.

-Dzień dobry. To ja chciałam kupić to auto- facet zlustrował mnie całą.

-Dobrze proszę tu podpisać.

Kiedy skończyły się formalności ruszyłam z piskiem opon.

Pojechałam do jakiegoś gościa, o którym już słyszałam i załatwiłam fałszywy dowód. Po wszystkim ruszyłam w dalszą drogę.

Stanęłam koło banku. Zdjęłam w aucie jeszcze dres. Pod spodem miałam zwykle czarne spodnie i złotą koszulkę. Ruszyłam z plecakiem do środka.

-Dzień dobry chciałabym wypłacić wszystkie pieniądze z konta- facet popatrzył na mnie zdziwiony.

Kiedy załatwiłam wszystko z bankiem poszłam do auta z pieniędzmi i ruszyłam do sklepu.

Szybko weszłam do MediaMarkt i kupiłam jakiś telefon. Kiedy wyszłam ze sklepu szybko wrzuciłam swój telefon do kosza. I pojechałam dalej.

W następnym sklepie kupiłam tylko farbę i ruszyłam na autostradę.

Po drodze zatrzymałam się gdzieś na pobliskiej stacji i zrobiłam coś czego będę żałować. Pofarbowałam włosy na czarno. Wyszłam już w dresie i ruszyłam w dalej.

Nie wiem ile jechałam, ale długo i to bardzo. Stanęłam koło lotniska. Wyszłam z samochodu i ruszyłam do środka. Przy kasie poprosiłam, żeby pani zadzwoniła po kogoś kto weźmie moje auto.

Kiedy załatwiłam wszystko usiadłam, bo samolot mam za godzinę.

Siedziałam i myślałam.

Zmienię wszystko wracam tam. Wrócę do wyścigów. Będę jeździć z kaskiem. Nie rozpoznają mnie. Będzie wszystko dobrze.

Przez godzinę biłam się z myślami.

-Uczestników lotu do Manhatanu prosimy o podejście do odprawy.

Ruszyłam w stronę odprawy. Koło bramki zobaczyłam kogoś kogo się nie spodziewałam. Obok bramki stał Luke, a reszta chłopaków pewnie gdzieś też była. Okej. Pamiętaj. Nie rozpoznają cię. Jak cię zaczepią to zmień głos. Zostaniesz kujonką i wszystko się ułoży w nowym mieście.

Wstałam z miejsca i ruszyłam z plecakiem do bramki. Luke popatrzył się na mnie, ale nic nie powiedział. Przeszłam koło niego. Nagle położył mi rękę na ramieniu. Obróciłam się w jego stronę.

-Nie widziałaś może tej dziewczyny?- pokazał mi moje zdjęcie.

-Nie- mruknęłam i ruszyłam dalej.

Udało mi się! Zwiałam! Teraz wszystko będzie inaczej. Zmienię się. Nie wrócę do tego, chociaż na wyścigach pewnie się pojawię.

Zacznę znowu od nowa po raz drugi. Teraz nie bede się z nikim wiązać. Dość. Wystarczy tylko ja i mój nowy dom. Mam nadzieje ze nie spotkam już chłopaków i wszystko się ułoży. Będę miała spokojne życie i nie będę musiała się o nie bać codziennie i spać z pistoletem pod poduszką. Będzie okej.

Dziewczyna spoza ganguOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz