Nachyliła się i ostrożnie wyjęła świeżą porcję makaroników z piekarnika. Odstawiła tacę na bok i zdjęła rękawice. Rozejrzała się za przygotowanymi wcześniej kolorowymi pudełkami. Starannie przełożyła ciastka do pudełek i wyłożyła je na wystawę. Do otwarcia piekarni zostało jeszcze dwadzieścia minut, a wszystko było już gotowe. Odetchnęła zadowolona z siebie i usiadła za ladą.
- Nie uważasz, że przydałby ci się odpoczynek?
Podniosła wzrok. Kwami było tuż przy jej twarzy i robiło naburmuszoną minę.
- Daj spokój Tikki, nawet nie opłacało mi się kłaść.
- Prawie całą noc przewalczyłaś ze złoczyńcą.
- Taka moja rola, a skoro udało nam się skończyć nad ranem, miałam więcej czasu, by przygotować wypieki, prawda?
- Martwię się o ciebie Marinette, mało śpisz, ciągle...
Nie dokończyła, ponieważ do pomieszczenia weszła Sabine. Kwami szybko schowało się do torebki właścicielki.
- Już na nogach?
- Obudziłam się wcześniej, a i tak nie mogłam zasnąć. - Dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
Oczywiście, że dręczyły ją wyrzuty. Wszystko to, to niekończące się kłamstwa. Odkąd została wybrana na obrończynie Paryża, wielokrotnie miała ochotę powiedzieć rodzicom prawdę. Gdy jej ojciec zachorował, miała okazję. Chciała, by ten ostatni raz mógł być z niej dumny. Tak długo z tym zwlekała, że niestety nie zdążyła. Nie chciała popełnić drugi raz tego błędu, jednak zasady są jasne. Nikt nie może znać jej prawdziwej tożsamości.
- Nie musisz tego robić skarbie.- Wiem. - Dodała szybko. - Wiem, ale ja chcę to robić mamo.
Sabine spojrzała na córkę czule. Tak szybko stała się odpowiedzialna i dojrzała. Z niezdarnej dziewczynki, po śmierci ojca, wyrosła pewna siebie młoda kobieta. Ciszę przerwał dzwonek, który informował o odwiedzinach pierwszych klientów. W drzwiach stał wysoki, niebiesko włosy uśmiechnięty chłopak.
- Luka! - Wyminęła ladę i podeszła do chłopaka, by złożyć na jego policzku delikatny pocałunek. - Co tu robisz tak wcześnie?
- Prowadzę dzisiaj zajęcia muzyczne w naszej starej szkole, chyba mogę przywitać się z moją dziewczyną. - Uśmiechnął się ciepło.
- Czemu nie dałeś mi znać wcześniej?
- Po prostu lubię cię zaskakiwać. - Zaśmiał się.
Pstryknęła go w nos i wróciła za ladę. Sięgnęła za jedną z torebek i spakowała do niej parę rogalików.
- Trzymaj. - Wręczyła mu torebkę.
- Ile jestem winien?
- Hmm. - Udała, że intensywnie coś liczy. - Myślę, że wspólne popołudnie, powinno wystarczyć.
- Za takie ceny, mogę tu kupować codziennie. - Przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło.
- Tylko na to liczę. - Zaśmiała się.
- Muszę już uciekać, do zobaczenia później, do widzenia pani. - Pomachał im i wyszedł.
- Jesteście uroczy.
Policzki Marinette oblał rumieniec. Udając, że tego nie słyszała, zajęła z powrotem swoje miejsce. Dzień mijał jak każdy inny. Obsługiwała klientów i szkicowała coś w swoim notatniku, gdy tylko natrafiła się chwila przerwy. Ich piekarnia zyskała niemałą popularność. Często jedyną okazją, by zobaczyć się ze starymi przyjaciółmi, były właśnie ich odwiedziny w piekarni. Alya wielokrotnie wyciągała ją gdzieś siłą. Nie rozumiała, że przyjaciółka jest zmęczona, ale przecież nie mogła jej wytłumaczyć, że oprócz siedzenia całymi dniami za ladą, ganiała po Paryżu, łapiąc złoczyńców. Czasem jeszcze skorzystała z pomocy Rudej Kitki, jednak zdarzało się to sporadycznie. Do pomocy miała tylko Czarnego Kota. Nie był to jednak ten sam Czarny Kot. Mistrz Fu nie zdradził czemu, jednak wiedziała, że jej stary partner odszedł. Ciężko było jej przyzwyczaić się do zmian. Od nowa uczyć się z nim współpracować, od nowa nauczyć się ufać. Teraz wszystko wróciło do normy. Prawie wszystko. Władca Ciem nie odpuszczał, a złoczyńcy gotowi byli posuwać się do coraz gorszych rzeczy. To, że nie odpuści, dopóki nie zdobędzie tego, czego chce, było pewne. Często odwiedzała mistrza, był już za stary, by opiekować się szkatułką. To ona przejęła ten obowiązek. Teraz gdy tylko potrzebowała pomocy, wystarczyło, że udała się do swojego pokoju. Miała przed sobą karierę. Gdy jej projekty zostały zauważone, dostała propozycję wyjazdu i pracy. Sporo jednak się zmieniło. Jej ojciec zachorował, mistrz Fu powierzył jej szkatułkę, a w Paryżu robiło się coraz niebezpieczniej. Porzuciła swoje marzenia, by pomóc innym. Taka już była. I tak mijał każdy dzień: piekarnia, walka ze złem, szkicowanie, sporadyczne spotkania z przyjaciółmi i Luką. Czekała. Czekała, aż los się odmieni, aż pokona władcę ciem, aż uda jej się znaleźć kogoś, kto pomoże jej w piekarni, aż coś w końcu odmieni jej dotychczasowe monotonne życie. Usłyszała dzwonek i odruchowo podniosła głowę znad notesu. Zmiany miały nadejść właśnie dziś.
- Hej Marinette. - Niepewny głos chłopaka sprowadził ją na ziemie.
Szybko się otrząsnęła. Powoli wstała i wyszła zza lady.- Adrien. - Wyszeptała.
CZYTASZ
Dziewczyna z Piekarni ~ Miraculous Ladybug
FanfictionPo śmierci ojca Marinette musiała zapomnieć o karierze projektantki, postanowiła zostać w Paryżu, by zająć się piekarnią, przy której pomaga jej matka. Musiała zapomnieć o Adrienie, który po zaręczynach z Kagami zaczął podróżować po świecie jako świ...