Rozdział 8

3.1K 263 98
                                    

Obudziła się i leniwie przeciągneła na łóżku. Przetarła oczy i spojrzała na zegarek. Dwunasta! Szybko zarzuciła z siebie kołdrę i zerwała się z łóżka. Już dawno powinna być w piekarni, czemu mama jej nie obudziła? Wtedy do niej dotarło. Zatrzymała się i wlepiła wzrok w ścianę.

- Marinette?

- Przez chwilę zapomniałam, że jestem na urlopie. - Powiedziała, kreśląc w powietrzu cudzysłów manualny, przy ostatnim słowie.

Odwróciła się i powoli skierowała w stronę toaletki. Rozczesała włosy po czym związała je w luźną kitkę. Przebrała się w wygodną sukienkę, która swoją drogą, też była jednym z jej projektów. Chociaż w taki sposób nie dopuści by szuflada pełna szkiców się zmarnowała. Udała się do łazienki i szybko umyła zęby oraz nałożyła makijaż. Była gotowa. Nie było mowy o śniadaniu. Chyba jednak, trochę stresowała się czekającą ją rozmową. Nie jedną zresztą.

Z Adrienem umówiła się w parku, za dziesięć druga. Nie wiedziała ile I'm zejdzie ale nie planowała dłuższej rozmowy. Więc z Luką miała spotkać się już o piętnastej, u niego. Złapała swoją jeansową kurtkę i narzuciła ją na siebie. Kwami schowało się we wnętrznej kieszonce. Lekko odchyliła kurtkę schodząc po schodach.

- Mam nadzieję, że Władca Ciem nie popsuje mi dzisiejszych planów. - Kwami tylko kiwnęło główką z aprobatą.

Po cichu wyszła tylnim wyjściem kamienicy, uważając by nie zobaczyć się z mamą. Porozmawia z nią i wszystko jej wytłumaczy, ale teraz byłoby niezręcznie. Poczeka z tym do wieczora, gdy będą mogły spokojnie usiąść. Dotarła do parku i usiadła na brzegu fontanny. Najwyraźniej była pierwsza, ponieważ nigdzie nie była w stanie go zobaczyć. Podparła łokieć na udzie, a twarz na dłoni. W drugą dłoń chwyciła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Powinien już być. Może zapomniał? Powinna zadzwonić? Nie! To jemu powinno zależeć, w końcu zgodziła się z nim porozmawiać.

- Czekasz na kogoś?

Podniosła głowę i zobaczyła go przed sobą. Nachylał się nad nią z rękoma założonymi za plecami i uśmiechał. Szybko się poderwała. Cofnął się by dać jej trochę przestrzeni.

- Chciałam... - Słowa stanęły jej w gardle.

Miała gotową przemowe ale chyba nic z tego. Utkwiła spojrzenie w ziemię. Położył dłoń na jej ramieni, a gdy podniosła na niego wzrok, wskazał za siebie.

- Widziałem, że Andre w końcu udało się otworzyć lodzianie. Jeszcze tam nie byłem ale z chęcią bym się wybrał. Zechcesz mi towarzyszyć? - dostrzegł na jej twarzy zawahanie więc szybko dodał: - Tam wszystko mi powiesz.

Kiwnęła niepewnie głową, po czym oboje ruszyli w stronę lodziarni. Cała droga minęła w niezręczniej ciszy. Dotarli na do lodziarni i zajęli miejsce przy stoliku. Krótko po tym, stały przed nimi pucharki lodowe. Adrien spojrzał na jej granatową i niebieską gałkę, i posmutniał.

- Jak ci się uklada z Luką?

Zacisnęła dłoń na łyżeczce. Nie będzie mu się teraz zwierzać ze swoich problemów związkowych.

- Dobrze. - Rzuciła krótko i uniosła łyżeczkę do ust. - Co z tobą i Kagami?

Ciężko westchnął, po czym zanurzył sztuciec w deserze i odsunął go na bok.

- Marinette, nic się nie zmieniło. Byłaś i jesteś moją najlepszą przyjaciółką, i zawsze możesz na mnie liczyć. - Spojrzał na nią smutny - Czy ja mogę na ciebie?

Zaskoczona i lekko wystraszona tylko skinęła głową. Odetchnął i zebrał wszystko w sobie. Skrzyżował ręce na piersi i odchylił w tył. Ona tylko poparła brodę na dłoni i wlepiła w niego wzrok, wyczekując na to co ma do powiedzenia.

- Nie jest tajemnicą, że pracuje w modelingu, na pewno słyszałaś też o sukcesach Kagami.

- W szermierce.

- Właśnie. - Smutno opuścił wzrok. - Na początku układało nam się świetnie ale, ona zaczęła jeździć po świecie, a ja nie mogę jej towarzyszyć ze względu na moją pracę. Widujemy się bardzo rzadko, czasami spędzamy razem weekendy.

- To musi być... męczące. - Nie chciała być niemiła, ale przecież miała rację.

- Bo jest. Mam wrażenie, że oddaliliśmy się od siebie. Tak długie przerwy nauczyły nas, że możemy żyć bez siebie i nie jest to takie złe.

- Przecież dopóki tęsknisz...

- W tym problem.

Spojrzeli na siebie i zapadła niezręczna cisza. Nikt nie zwracał uwagi na topniejące lody.

- Czyli...

- Nie wiem jak to dalej będzie... Co o tym myślisz?

- Myślę, że jest szansa to naprawić - zawahała się by po chwili dodać nieśmiało: - ale nie warto niczego ciągnąć na siłę.

Spojrzał na nią zaintrygowany. Lekko zawstydzona, kontynuowała.

- Z doświadczenia wiem, że nie warto w to brnąć. Nie zmienisz uczuć drugiej osoby, nieważne jak bardzo byś się starał... swoich też nie. - Spojrzała na niego i ciepło się uśmiechnęła. - Trzeba pogodzić się z tym co jest, może się okazać, że przez cały ten czas, nie dostrzegaliśmy tego, że najlepsze mamy tuż pod nosem. - Mówiąc to, położyła dłoń na jego dłoni.

Spojrzał na nią zaskoczony, by po chwili również się uśmiechnąć. Nagle coś sobie uświadomiła. Szybko cofnęła rękę, a jej policzki zrobiły się czerwone.

- Oczywiści n-nie chodziło mi o mnie.

- Marinette. - Przerwał jej. - Jesteś najlepsza, nie ważne co mówisz, nie ważne jak bardzo mnie nie znosisz, jesteś najlepszą przyjaciółką jaką miałem.

Uśmiechnęła się do wspomnień, dręczącego jej kiedyś ,,Tylko przyjaciółka". Teraz jej to nie przeszkadzało. Miło było usłyszeć coś takiego. Pogadali jeszcze chwilę, wstali, zostawili pieniążki na stoliku i wyszli. Odeszli kawałek od lodziarni, gdy Adrien zatrzymał się i łapiąc dziewczynę za rękę, zmusił do tego samego.

- Powiedz mi... Dasz mi szanse wszystko naprawić?

Zabrakło jej tchu. Wiedziała jednak, że przyjaciele są dla niej teraz naprawdę ważni. Zawsze byli. Łączyło ich coś wyjątkowego. Pogodziła się z tym, że nie może o mieć ale tęskniła za tym co udało im się zbudować.

- A niech cię Adrienie Agrest...

- Tak!

Uradowany przytulił ją mocno i unosząc zakręcił ich. Postawił ją na ziemię, spojrzał na nią i jeszcze raz przytulił. Tym razem delikatniej.

- Tęskniłem za tobą Marinette. Nawet nie wiesz ile razy żałowałem, że podjąłem taką decyzję. Jak bardzo bolał fakt, że nie odpisujesz, nie chcesz mnie znać.

- Zostawmy to za sobą, ale obiecaj, że więcej nie podejmiesz takiej decyzji sam. - Pogroziła mu palcem.

- Nie odważyłbym się.

Wybuchnęli śmiechem. Pogadali jeszcze o starych czasach, gdy spojrzała na zegarek i zobaczyła, że już szesnasta, szybko się pożegnała i pośpiesznym krokiem ruszyła w stronę ,,domu" Luki. Dzwoniła do niego jednak nie odbierał. Dotarła na miejsce i znów wykręciła numer. Gdy znów nie odebrał. Zdecydowała, że wejdzie na pokład. Nikogo nie było na zewnątrz. Skierowała się do pokoju Luki. Już schodząc po schodach słyszała delikatną melodię gitary. Uchyliła drzwi i zajrzała do środka.

- Luka?

Podniósł wzrok, spojrzała na nią, po czym wrócił do gry. Przełknęła nerwowo ślinę i podeszła do jego łóżka. Usiadła niepewnie na brzegu.

- Wiem, że trochę się spóźniłam ale w końcu możemy porozmawiać.

Parsknął widocznie rozbawiony. Odłożył gitarę i wyciągnął telefon. Odpalił jakąś stronę internetową i pokazał jej wyświetlacz. Przeczytała nagłówek i otworzyła szeroko oczy niedowierzając. Spojrzała na niego i próbowała jakoś wytłumaczyć, że to nie tak jak wygląda, że ktoś zrobił zdjęcie zupełnie wyrwane z kontekstu. Nie zdołała jednak nic wydusić.

- Dobrze więc, porozmawiajmy. - Przysunął się bliżej i z szerokim uśmiechem spytał: - Jak poszła randka?

Dziewczyna z Piekarni ~ Miraculous LadybugOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz