Rozdział 18

2.3K 158 67
                                    

Otworzyła powoli oczy, a jej powieki wydawały się ciężkie. Próbowała zebrać myśli ale w głowie panowała pustka. Dopiero po chwili zorientowała się, że leży w łóżku w zupełnie obcym mieszkaniu. Zerwała się do pozycji siedzącej jednak szybo tego pożałowała. Syknęła z bólu i kuląc się, chwyciła za obolały brzuch. Wystraszona podniosła oczy jakby w obawie, że ktoś kto może znajdować się w mieszkaniu, mógłby ją usłyszeć. Gdy przyjrzała się uważniej pomieszczeniu, przebłyski wspomnień mignęły jej przed oczami. Wspomnienia z walki, ciemna sylwetka osoby, która pomogła opatrzyć jej rany gdy odzyskała przytomność i ciepły głos, który uspokajał ją, że wszystko będzie dobrze. Powoli i ostrożnie wstała, podchodząc do okna. Palcami rozchyliła żaluzję by zorientować się, gdzie jest. Jej uwagę zwróciło wschodzące słońce. Jak długo tu leżała?

— Czujesz się lepiej? — Usłyszała za plecami znajomy, pełen troski głos.

Zamarła bojąc się odwrócić. To był Czarny Kot. Ale jeśli on tu był, a ona była bez maski to znaczy, że... W jej oczach zebrały się łzy. Powoli odwróciła się w jego stronę jednak w drzwiach stał... Cole!

— Co ty tu robisz?!  — Krzyknęła zachrypniętym głosem.

— Co robię w moim mieszkaniu? Dziwne pytanie Dupain-Cheng. — Uniósł brew, a w jego głosie znów usłyszeć można było TEGO Cole'a . — Ale nigdy nie wyglądałaś na bystrą.

— No dobrze, panie bystry jak woda w klozecie... Co ja tu robię?

— Nie pamiętasz? — Zignorował jej słowa i momentalnie spoważniał, opuszczając wcześniej skrzyżowane ręce.

— Marinette! — Z drugiego pomieszczenia przyfrunęła Tikki i przyległa do jej policzka.

Dziewczyna przyłożyła do twarzy dłoń, wtulając się w kwami. Zacisnęła zęby i podniosła wzrok na chłopaka.

— A więc wiesz? — Zapytała cicho, smutnym tonem.

Kiwnął twierdząco głową i wtedy zobaczyła kwami. Ale nie jej kwami. To był Plagg! Tuż obok jego ramienia. Otworzyła szeroko oczy   starając się wszystko ułożyć w całość.

— Powiedz mi jeśli czegoś nie rozumiesz, to chętnie cię wyręczę.

— To byłeś ty.

— Dobrze ci idzie.

— Pomogłeś mi...

— Nie ma za co. 

Pokiwała głową niedowierzając.  To wszystko nie miało sensu. Cole miał okazać się Czarnym Kotem? Czy to dlatego ostatnio próbował się do niej zbliżyć? Coś podejrzewał? Ale jeśli tak, to jak się domyślił? Oraz co najważniejsze...

— Dlaczego nie zabrałeś mnie do szpitala?

— Myślę, że mógłbym teraz oglądać reportaż Nadii o tożsamości Biedronki.

— Mógłbyś to zrobić po mojej przemianie.

— Im dokładnie o to chodziło.

Trochę zmieszana, spuściła z tonu i niepewnie uciekła wzrokiem w bok.

— Komu? — Spytała niechętnie.

— Mayura raniąc cię, nie miała na celu cię zabić, miała nadzieję, że trafisz do szpitala, a ja musiałbym nakarmić personel jakąś historią. — Podszedł bliżej, a jego twarz zalało światło.

Wyglądał tak poważnie. Zero szyderstwa, protekcjonalności. Pełen skupienia i szczerej troski. Tak, inaczej?

— Były dwie opcje. — Kontynuował. — Albo dowiedzieli by się z wiadomości, gdzie ogłoszone zostały by poszukiwania groźnego napastnika, albo nasz Władca Ciem znalazł by jakiś sposób by odnaleźć dziewczynę z pasującymi obrażeniami w jednym ze szpitali.

Dziewczyna z Piekarni ~ Miraculous LadybugOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz