Rozdział 4

4.1K 294 37
                                    

Promyki słońca wpadające przez okrągłe okno, do jej pokoju, zalały jej twarz. Zmarszczyła niezadowolona brwi i przewróciła się na drugą stronę. Dziś piekarnia była nieczynna więc spokojnie mogła odespać, jednak obiecała sobie, że porozmawia dzisiaj z przyjaciółmi. Nadal miała mętlik w głowie, ale z perspektywy osób trzecich to musiało wyglądać absurdalnie. Prawdą jest przecież, że nie miał wobec niej żadnych zobowiązań. Nie miał obowiązku informować jej o swoim wyjeździe, ale byli przecież przyjaciółmi, więc tak wypada, prawda? Otworzyła leniwie jedno oko i zobaczyła kwami śpiące na poduszce, obok jej twarzy. Uśmiechnęła się lekko i powoli przeciągnęła. Jeśli chciała z nimi porozmawiać to nie może wylegiwać się do południa. Nigdy nie była pewna czy ma na to cały dzień. W każdym momencie miasto może znów zostać zaatakowane. Popatrzyła chwilę w sufit, rozkoszując się ostatnimi chwilami w łóżku, po czym energicznie z niego wyskoczyła. Kwami zerwało się razem z nią.

- Lepiej się czujesz?

- Można tak powiedzieć Tikki. - Kwami spojrzało na nią pytająco. - Po prostu czuję, że rozmowa z przyjaciółmi może pomóc mi rozwiązać ten problem.

Wręczyła kwami ciastko, by zdążyło się posilić. Szybko się przebrała i zaplotła włosy, sięgające do jej obojczyków, w dwa warkocze. Narzuciła swoją ulubioną jeansową kurtkę, którą sama zaprojektowała i uszyła, po czym pozwoliła Tikki schować się w jednej z wewnętrznych kieszeni, które umieściła tam specjalnie dla niej. Złapała za telefon i wklepała w klawiaturę treść wiadomości, do Alyi.

,,Park, przy fontannie. Za pół godziny"

Zeszła na dół i przywitała się z Sabine, która czekała na nią ze śniadaniem. Zaburczało jej w brzuchu, gdy tylko zobaczyła ciepłe croissanty i sok pomarańczowy.

- Jesteś cudowna. - Pocałowała mamę w policzek i usiadła do stołu.

- Wiem skarbie. - Uśmiechnęła się i wróciła do zmywania naczyń po swoim posiłku.

Marinette spojrzała na ekran telefonu. 

,,Oto chodzi dziewczyno! Wracasz do żywych!"

Uśmiechnęła się, schowała telefon i szybko zabrała za śniadanie. Gdy skończyła jeść, pozmywała po sobie i szybko wybiegła z domu, rzucając, krótkie ,,wychodzę!". Szybkim krokiem szła w stronę parku, martwiąc się, by przyjaciółka nie musiała jak zwykle na nią czekać. Już z oddali widziała ją, siedzącą na fontannie. 

- Długo czekasz? - Spytała, gdy dotarła na miejsce.

- Nie dłużej niż zwykle. - Zaśmiała się i pokazała na swój telefon. - Ale jestem ci w stanie wybaczyć, bo mam dobry humor, spójrz!

- Biedroblog bije rekordy wyświetleń i ląduje na pierwszym miejscu najpopularniejszych blogów w Paryżu. - Przeczytała na głos. - Jejku, Alya to...

- Świetne, wiem! Liczba wyświetleń skoczyła tak po ostatnim wpisie.

- Jakim ostatnim wpisie?

Starała się brzmieć naturalnie. Kiedyś myślała, że prędzej czy później znudzi jej się zabawa w blogerkę, a stało się wręcz przeciwnie. Biedronka stawała się coraz bardziej popularniejsza, a co za tym idzie, jej blog zyskiwał coraz większe grono fanów, a ją to tylko nakręcało. Nieraz  była bardzo blisko odkrycia jej prawdziwej tożsamości, jednak udawało jej się z wszystkiego wybrnąć. Gdy była Biedronką, jej przyjaciółka była zagrożeniem. Kiedyś gdy oddawała jej miracullum lisa, podchwytliwie spytała o formułkę jaką Biedronka musi wypowiedzieć  by zdjąć swój kostium. Głupie, ale prawie ją złapała.

- Znowu nie czytałaś? Nosi tytuł ,,Mroczna strona bohatera"

Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Tam też była? Na pewno chodzi o sytuację z Sercołamaczką.

- Koniecznie przeczytam. - Uśmiechnęła się starając się, wglądać naturalnie.

- Wszystkim nasuwa się od dawna jedno pytanie, kim jest dziewczyna pod maską. Teraz pojawia się następne. Czy na pewno jest tym za kogo się podaje? - Przeczytała z nutką tajemnicy w głosie. - Dobre nie?

- Nie jest tym za kogo się podaje? A kim ma być? - Zdenerwowana uniosła głos.

- Wyluzuj dziewczyno, chodzi tylko o to, że  masce robi za obrończynie Paryża, ale nikt tak naprawdę nie wie kim jest naprawdę. Może nie jest taka święta jak nam się wydaje.

- Może, masz rację. - Wyszeptała.

- Ale nie martw się. - Objęła ją ramieniem. - Gdyby nie chciała nas chronić, dawno rzuciłaby tę robotę.

W ciszy pomachała głową, dając do zrozumienia, że zgadza się z przyjaciółką.

- No, ale to ty chciałaś o czymś porozmawiać, a nie daję ci dojść do słowa, o co chodzi?

- Wiesz, chciałam... pójść na kawę, tak pójść na kawę. - Pstryknęła palcami na znak, że wpadła na genialny pomysł. - Gdzie lepiej będzie nam rozmawiać niż w kawiarni dwie ulice stąd.

- Jak uważasz. - Wzruszyła  ramionami.

- Tam wszystko ci opowiem. - Złapała ją za ramię i pociągnęła za sobą.

- Chodzi o Adriena, prawda?

- Powiedziałam w kawiarni. - Odpowiedziała śpiewnym głosem.

- Oszaleję z tobą. - Zaśmiała się i podążyła za przyjaciółką.

Gdy dotarły do kawiarni, zamówiły gorący wywar, cynamonowe bułeczki i zajęły miejsca przed budynkiem. Parasol bronił je przed słońcem, a delikatny wiatr przyjemnie muskał twarze. Alya spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę. Marinette wzięła głęboki oddech i  już po chwili wylewały się z niej słowa.

- Miałaś rację, chodzi o Adriena. - Nabrała powietrza i zalała przyjaciółkę słowami. - Dobrze znasz sytuację i wiesz, że  mnie zranił, ale kiedy rozmawialiśmy i mnie przeprosił, to widziałam, że mu zależy i może nawet przez chwilę pomyślałam, że miał rację i...

- Zaraz! Zrobił co?

- Przeprosił.

- Rozmawialiście sami? I co, co powiedział? - Nachyliła się w jej  stronę by lepiej słyszeć.

- Że zrobił to dla nas obojga, by oszczędzić nam cierpienia.

- I uwierzyłaś mu? Wydaje się takie, naciągane.

- Nie wiem, czy powinnam, ale jakaś część mnie krzyczy, że za nim tęskni, przecież byliśmy na prawdę blisko.

- Prędzej czy później on znów wyjedzie, jeśli teraz pozwolisz znów mu się do siebie zbliżyć, znowu będziesz cierpieć.

- Może i masz rację. - Westchnęła ciężko i opuściła głowę.

- Nie może tylko na pewno, rozmawiałaś o tym z Luką?

- Powiedzmy, że nie miałam okazji. - Odstawiła pustą filiżankę na stolik.

- Może teraz będziesz mieć? - Usłyszała za plecami głos chłopaka i przełknęła nerwowo ślinę.

Alya również wyglądała na wystraszoną.

- Cześć Luka. - Spojrzała przepraszająco na Marinette. - Zostawię was, Nino już na mnie czeka. - Położyła pieniądze na stoliku i szybko uciekła.

Marinette również włożyła pieniądze w rachunek i powoli wstała. Odwróciła się do chłopaka i spojrzała na niego zawstydzona. Wyglądał na lekko zdenerwowanego.

- Cz-cześć. - Zaczęła niepewnie.

- Powiesz mi o co chodzi? Zaczynam się martwić. - Jego ton i twarz złagodniały. Odgarnął kosmyk jej włosów i założył je za ucho, po czym czule pogłaskał ją po policzku.

Był taki kochany, a ją zżerały wyrzuty sumienia. Prowadziła wewnętrzną walkę, trudniejszą od tej z Władcą Ciem. Nie chciała go okłamywać, ale wiedziała, że gdy powie mu co przed nim zataiła będzie zły, smutny może nawet rozczarowany jej brakiem zaufania. Nie potrafiła podjąć tej decyzji. Nie teraz. Nie tu. Nie tak nagle. Chwyciła go więc za rękę i spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem. Postanowiła grać na czas.

- Przejdziemy się?

Dziewczyna z Piekarni ~ Miraculous LadybugOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz