Rozdział 15

2.6K 196 52
                                    

Przeczesała dłonią włosy po czym opadła na łóżko z rozłożonymi rękami.

— Czy to nie zabawne? — Uśmiechnęła się patrząc w sufit. — Za każdym razem, gdy zaczyna mi się układać, coś musi się zepsuć.

— Komu odmówisz? 

— Nikomu nie odmówię.

Kwami spojrzało na nią lekko zaskoczone.

— Przecież koncert zaczyna się wtedy kiedy spotkanie z panem Agreste, nie możesz być w dwóch miejscach na raz.

— To prawda, ale jeśli najpierw pójdę na spotkanie, to zdążę również na koncert prawda? — Zamyśliła się. — Z drugiej strony, obiecałam Luce, że będę.

Zerwała się gwałtownie z łóżka i podeszła do szafy. Wygrzebała z niej stare, ale wygodne czarne jeansy i luźny biały sweterek. Zrzuciła swoje stare ubranie i szybko się przebrała.

— Z trzeciej strony — wymamrotała trzymając gumkę do włosów w zębach — jest moim chłopakiem, na pewno zrozumie, że to dla mnie ogromna szansa.

— Odkąd w mieście pojawił się Adrien, coraz częściej się kłócicie, a teraz możesz nie pojawić się na jego koncercie właśnie przez niego.

— Nie kłócimy się!  — Kwami spojrzało na nią wymownie.

— No dobrze, może ostatnio nie mamy za sobą najlepszego epizodu, ale przypominam ci, że to wszystko przez jego zazdrość.

— A nie ma ku niej powodów?

Otworzyła szeroko oczy i spojrzała na kwami, chwilę próbowała zebrać słowa, jednak wszystko się mieszało. Wymachiwała więc rękoma w powietrzu, dysząc jak zapowietrzona foka.

— Uważasz, że daje mu powody do zazdrości?

— Sytuacja w kawiarni, zdjęcie, przyłapanie cię w jego ramionach.

— To wszystko sytuacje wyrwane zupełnie z kontekstu, Adrien jest tylko moim... — Zamilkła.

— Przyjacielem?

Usiadła ciężko na łóżko i pokręciła głową.

— Nie wiem... Chodzi o to, że ja już go nie kocham, byliśmy kiedyś naprawdę blisko ale potem on wyjechał i kontakt się urwał. Rozumiem, że Luka się martwi, byłam wkońcu wpatrzona w pana modela jak w święty obrazek, ale to minęło... J-ja nie kocham go.

— Kim więc dla ciebie jest, jeśli nie przyjacielem?

Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się delikatnie, gładząc dłonią swojego warkocza.

— Jest po prostu Adrienem Agreste.

Zapadła niezręczna cisza. Tikki spojrzała zatroskana na właścicielkę. Ona wstała, złapała swoją torebkę i telefon i odwórciła się do niej. 

— Nie każmy Alyi dłużej czekać. — Uśmiechnęła się jakby na siłę.

Kwami schowało się w torebce. Marinette zeszła po schodach  i wyszła z kamienicy. Delikatny wiatr musnął jej policzki. Był naprawdę przyjemny wieczór. Ulice nie były zatłoczone, ponieważ większość osób siedziało już bezpiecznie w domach. Paryż był naprawdę piękny. Tak naprawdę nie żałowałą, że musiała tu zostać. Wiedziała przecież, że postępuje słusznie. Teraz los uśmiechnął się do niej tu, kilka ulic od domu. Nie może darować sobie takiej szansy, była coraz bardziej pewna. Planowała jeszcze nakreślić całą tę sytuację przyjaciółce i poznać jej zdanie na ten temat. Westchnęła ciężko, gdy pomarańczowy blask chowającego się już za horyzontem słońca zalał jej twarz. Jakie są szansę, że ten wieczór również zepsuje Władca Ciem? Oczywiście ta myśl zawsze siedziała jej z tyłu głowy. Czasem ciężko było jej wziąć na barki odpowiedzialność za jej własne problemy, a co dopiero być odpowiedzialną za wszystkich mieszkańców Paryża. Zacisnęła zęby, marszcząc gniewnie brwi. Wciąż była tak daleko od poznania prawdy, rozwiązania problemu raz na zawsze. Ale czy mogła się dziwić. Piekarnia pochłaniała większość jej czasu. Resztę Władca Ciem organizował jej walkami. Zastanwiała się, kim jest nowy Czarny Kot. Jak wygląda jego życie? Czy on również postrzega ten obowiązek tak jak ona? Zatrzymała się na środku ulicy. Uderzyła w nią fala motywacji. MUSI poznać tożsamość Władcy Ciem. Jakoś do niego dotrzeć. Może przz Mayure, która dużo częściej opuszcza swoją kryjówkę. Swoją? A co jeśli ich kryjówkę? Przecież ona pojawiła się dużo później, więc musieli się jakoś skontaktować. Możliwe, że znają swoje tożsamości? Z zamyślenia wyrwało ją głośne trąbnięcie.

Dziewczyna z Piekarni ~ Miraculous LadybugOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz