Rozdział 19

1.6K 114 43
                                    

Odstawiła powoli filiżankę i spojrzała w milczeniu na mamę i przyjaciółkę. Wciąż wracały do tematu jej nocnego zaginięcia. Telewizja grająca w tle nagle zwróciła ich uwagę.

— Złoczyńca zaatakował biedronkę po uwolnieniu od akumy, Czarny Kot zabrał ze sobą bohaterkę jednak nie mamy żadnych wieści czy wszystko z nią w porządku.

Marinette nerwowo przełknęła ślinę i niepostrzeżenie ścisnęła bok, który wciąż był owinięty bandażem.

— W głowie się nie mieści. — Sabine upiła łyk herbaty. — Tyle dobrego zrobiła dla Paryża a ktoś nadal życzy jej źle.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Tak, to prawda, wiele zrobiła dla Paryża... Przez co tak niewiele dla siebie.

— Przez cały ten czas nie udało im się dotrzeć do Władcy Ciem, jestem tak ciekawa czemu komuś aż tak zależy by zniszczyć nasze miasto i dopaść naszych bohaterów. — Alya wzruszyła ramionami.

— Może mają więcej spraw na głowie, a Władca Ciem najwidoczniej nie stoi na ulicy i nie krzyczy, że tam jest. — Powiedziała, starając się panować nad zdenerwowanie w głosie.

— Może gdyby podzieliła się z nami kim jest to ludzie chętnie by jej pomogli, a ona sama szybciej dotarła do Władcy Ciem.

Marinette wstała gwałtownie z miejsca uderzając dłońmi o stół.

— Przecież to genialny pomysł. — Zaczęła teatralnie klaskać. — Musiała by się wtedy martwić o swoich bliskich i dała Władcy ogromną przewagę, gdyż mógłby ją dopasc nawet w cywilnej formie.

Alya spojrzała na nią zniesmaczona.

— Rozumiem, masz inne zdanie ale chyba musisz jeszcze ochłonąć po twoich nocnych przygodach.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech i przeczesała dłonią włosy. Po chwili otworzyła oczy i spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem.

— Masz rację Alya, nie powinnam się unosić, myślę, że spacer dobrze mi zrobi.

— Pójdę z tobą.

— Samotny spacer... Tak by zebrać myśli. — Dodała gdy zorientowała się, że mogła nie brzmieć za sympatycznie.

— Jesteś pewna skarbie? — Zatroskana Sabine położyła dłoń na jej dłoni.

— Tak, to właśnie to czego potrzebuje.

Zebrała swoje rzeczy i wyszła z mieszkania zostawiając mamę i przyjaciółkę przy stole. Wyrzuty sumienia? Czy miała do nich prawo? Oczywiście, przecież kobiety nie wiedziały co tak naprawdę było powodem jej rozdrażnienia. Powolnym krokiem przemierzała ulicę. Wyciągnęła telefon i wystukała wiadomość do Cola. Teraz. Teraz. Teraz. Nic z tego. Nie mogła przełamać się by ją wysłać. Dopiero teraz dotarło do niej to wszystko. Przecież oni się nawet nie lubią, a teraz znają swoje tożsamości. Jej partner, Czarny Kot z którym ramię w ramię walczyła ze złoczyńcami okazał się tym samym chłopakiem, który często celowo działał jej na nerwy. Ich spotkanie miałoby teraz stać się przyjacielską pogawędką? Trudno jej to sobie wyobrazić. Schowała telefon i usiadła na ławce w parku. Lekko uchyliła torebkę.

— To wszystko jest tak pokręcone Tikki, czasem żałuję, że nie mogę wziąć urlopu od bycia Biedronką.

— Marinette chciałabym móc ci pomóc ale nie wiem jak.

— Pomagasz mi przecież, bardziej niż myślisz.

— Te wszystkie rzeczy, które mówisz o byciu Biedronką — kwami posmutniało — mam wrażenie, że to moja wina.

— Ja po prostu... — Nie dokończyła bo za jej plecami rozległ się głośny pisk.

Zerwała się z miejsca i spojrzała za siebie. Odgłos wycia dobiegał od  strony mostu nad Sekwaną.

— Musimy przełożyć tę rozmowę.

Szybko pobiegła w ustronne miejsce. Po przemianie zarzuciła jo-jo na komin i wyskoczyła w górę. To pierwsza walka kiedy będzie wiedzieć z kim walczy ramię w ramię. Dziwnie się z tym czuła. Planowała to jakoś przeciągnąć. Dotarła na miejsce i zobaczyła postać przypominającą syrenę. Już miała ruszać gdy nagle coś ją powstrzymało. Odruchowo złapała się za ranny bok. Otworzyła szeroko oczy a oddech przyspieszył. Ostatnia walka nie skoczyła się najlepiej i skomplikowała wszystko między nią i Czarnym Kotem.

— Na co czekamy? — Z za myślenia wyrwał ją głos Cole'a.

— Aż łaskawie się zjawisz. — Odpowiadając ścisnęła mocniej jo-jo.

Nie chciała być dla niego oprsykliwa ale teraz słyszała tylko jego głos. Nie odetnie myśli, że to te same osoby.

— Ałć, ktoś tu wstał złą nogą — uśmiechnął się prężąc grzbiet — jedną z sześciu jeśli dobrze pamiętam.

— Zamiast zostawać bohaterem było wybrać entomologie jeśli kręcą cię owady.

— Tylko jeden, czerwony i lubi kąsać.

— Nie ma czasu, za mną.

Zeskoczyła z dachu, a on bez chwili namysłu zrobił to samo. Dotarli na miejsce. Korzystając z urządzeń w swoich broniach z bezpiecznej odległości ocenili sytuację.

— Z pomocą swojego głosu zmusza innych by im służyli.

— Musimy zdobyć zatyczki uszu.

— Wiem co może pomóc. — Powiedziała i wyrzuciła swoje jo-jo w górę.

Nie myliła, szczęśliwy traf podarował jej dwie pary zatyczek. Podała jedną swojemu parterowi. Szybko ustalili plan. Akuma prawdopodobnie znajdywała się w długim urządzeniu, które trzymała.
Rozdzielili się na dwie strony. Czarny Kot miał udawać, że atakuje sam i zostaje złapany w pułapkę złoczyńcy by Biedronka mogła się zbliżyć. Wszystko szło po ich myśli, gdy nagle dwóch naprawdę zahipnotyzowanych złoczyńców złapało go niespodziewanie za ramiona.

— Uważasz, że dasz radę mnie oszukać? — Jej głos wydawał się roznosić echem.
— Doskonale wiem nad kim mam kontrolę.

Wskazała na niego palcem. Postacie wyciągnęły zatyczki z jego uszu. Szarpał się jak mógł ale gdy dotarł do niego dźwięk natychmiast zastygł. Biedronka próbowała do niego dotrzeć ale było już za późno. Zakryła dłonią usta. Co teraz? Czy jej sekret jest bezpieczny. Nagle Kot podniósł głowę i spojrzał prosto na nią.

— Przyprowadź mi ją. — Gdy tylko padły te słowa ruszył za nią jak za zwierzyną.

— Kocie! — Odskoczyła na bok. — Spróbuj z tym walczyć.

Nic nie powiedział. Atakował ją z każdą możliwą okazją. Próbowała zbliżyć się do złoczyńcy. Ale nie poradzi sobie ze wszystkimi na raz. Zarzuciła jo-jo na dach i uciekła. Musiała tylko zgubić Kota, leciała zygzakiem między kominami. Kierunek jej dom. Dokładnie wiedziała czyjej pomocy potrzebowała w tej sytuacji. Minęło już tyle czasu...

Dziewczyna z Piekarni ~ Miraculous LadybugOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz