Rozdział 10

3.1K 248 61
                                    

Zebrała się na odwagę i podniosła głowę. Spojrzała na matkę. Zszokowana zakrywała dłonią usta, a do jej oczy napłynęły łzy. Stały tak dłuższą chwilę. Tikki ze smutną miną, przyglądała się wszystkiemu z boku.

- To ta chwila, posłuchałam twojej rady i uważam, że moja matka jest godna zaufania.

Sabine podeszła do niej i położyła dłonie na jej policzkach.

- Przez cały ten czas... To byłaś ty?

- Najwidoczniej. - Zaśmiała się nerwowo.

- Odchodziłam od zmysłów! W pewnym momencie, myśleliśmy z ojcem, że bierzesz narkotyki!

- Jak to?

- Wiecznie zmęczona, podkrążone oczy, wymykanie się z domu, znikanie na całe noce, siniaki.

- Chyba jednak nie szło mi dobrze, ukrywanie się.

- Wręcz przeciwnie. - Klasnęła w dłonie, widocznie przejęta sytuacją. - Długo nam zajęło nim zaczęliśmy podejrzewać, że nasza córka to obrończyni Paryża, chcieliśmy...

- Czekaj! - Przerwała jej. - Wiedzieliście?!

- Oczywiście, że nie ale przeszło nam to przez myśl. Nic jednak nie mówiliśmy, nie chcieliśmy cię martwić. Uznaliśmy, że gdy przyjdzie pora, sama do nas przyjdziesz.

- Wiedzieliście, że coś jest nie tak... Ale zaufaliście mi. - Pociągnęła nosem. - A ja głupia przez cały ten czas, ukrywałam to przed wami... Przed ojcem.

- Był z Ciebie dumny Marinette. - Położyła jej dłonie na ramionach. - Z maską czy bez, jesteś naszą córką. - Stanęła na palcach i pocałowała córkę w czoło. - i jesteś niesamowita.

Nagle odsunęła się gwałtownie i złapała za głowę.

- Moja córka dzień w dzień ryzykuje własne życie!

- Mamo? - Przysunęła się do niej by ją uspokoić, jednak Sabine odtrąciła jej ręce.

- Musisz zrezygnować!

- Co proszę?

- Nie możesz, to zbyt niebezpieczne! Niech znajdą inną Biedronke!

- Przed chwilą mówiłaś, że jesteś dumna... - Zrezygnowana opuściła ręce.

- Nie możesz tak ryzykować. Nie będę siedzieć bezczynnie w piekarni, kiedy moje dziecko ryzykuje życiem w walce!

- To nie takie proste mamo, po za tym robię to już tyle czasu, że...

- Nie, nie chcę tego słuchać, ja... Ja muszę się przewietrzyć. - Wyminęła ją i powolnym krokiem ruszyła do drzwi.

Marinette próbowała złapać ją za nadgarstek, jednak ta wyswobodziła dłoń i trzymając się za głowę, mamrocząc coś pod nosem wyszła z mieszkania.

- Poszło... Dobrze?

- Marinette, znasz moje zdanie. Nie powinnaś.

- Wiem. Ale presja była zbyt duża. Już raz popełniłam ten błąd.

— To twoja decyzja, mam nadzieję, że nie będziesz jej szybko żałować. — Kwami posmutniało i usiadło na ramieniu właścicielki.

Zmarnowana dziewczyna, powoli powlekła się po schodach do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i przykryła twarz poduszką, która stłumiła jej zrezygnowany krzyk. Przewróciła się na bok i podciągnęła kolana pod brzuch.

— Nie tak sobie to wyobrażałam.

— Twoja mama jest zszokowana, musisz dać jej trochę czasu, napewno jakoś do tego przywyknie.

Dziewczyna z Piekarni ~ Miraculous LadybugOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz