-Nareszcie! – jęknęłam gdy zobaczyłam jak Shawn wychodzi ze swojej łazienki. Miałam do niego przyjść o dwunastej w nocy a jest już w pół do pierwszej.
-Tam się mażesz, ja muszę być zawsze nieskazitelny. – prychnął udając odrzucenie włosów z barków na bok.
-Ty jesteś pewny że jakaś dobra pizzeria będzie jeszcze otwarta? – zapytałam pokazując mu godzinę na ekranie mojego telefonu.
-Króliczku, Amsterdam to dopiero teraz się otwiera – powiedział zapraszając mnie gestem do wyjścia. Przewróciłam oczami i poprawiłam swoje ulizane włosy w kucyka. Wychodząc przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie klasyczną troszkę krótszą czarną bluzke z długim rękawem, którą przełamałam skórzaną przylegającą spódniczką i wysokimi kozakami.
Bałam się że będę wyglądać trochę za formalnie ale od razu moje myśli zniknęły gdy zobaczyłam Shawna w biało-berzowej koszuli i białych eleganckich spodniach.
Ma bardzo dobry gust.
Zeszliśmy na dół gdzie moją uwagę przykuło czterech facetów. Uśmiechnęłam się do nich miło i z daleka im pomachałam na co od razu odwzajemnili ten gest.
Przesympatycznie.
-Hej – przywitałam się z nimi i podeszłam do pierwszego. Z tego co pamiętam grał na gitarze. Jego włosy były czarne a ręce całe pokryte małymi ale spójnymi tatuażami. Miał lekkiego garba na nosie ale i dołeczki, które ukazały się gdy się do mnie uśmiechnął.
-Jestem Zach, gram na gitarze elektrycznej. Zazwyczaj stoje po lewej a jak Shawn daje dupy na scenie to pomagam mu chórkami. – To CV mnie urzekło. Zatrudniłabym.
-Grace – powiedziałam i spojrzałam na kolejnego który mierzył już do mnie z żółwika. Był rudawy, nawet bym powiedziała że taki rdzawy. Dość niskiego wzrostu ale za to jego włosy postawione na żel dawały mu dodatkowe 5 cm. Nosił okulary i zdecydowanie nazwałabym do Edem Sherranem tej ekipy.
-Miło nam powitać nową osobę w drużynie. Moje imie Coddy i gram cipciusiowi na pianinie. – krótko umknął i minął mnie dając miejsce następnemu chłopakowi. Ten natomiast był zwykłym pospolitym brunetem. Jego loczki lekko okalały wyostrzoną twarz. A wiele kolczyków zdobiło jego uszy. Miał czapkę złodziejkę, którą już widziałam na jego głowie.
-Jestem Nick i walę w bęmbny. Jak mnie piękniś wkurzy to w niego też umiem walnąć. – uśmiechnął się dumnie a ja już wiedziałam że poszedł zakład o największe dowalenie Shawnowi.
-Moje imię Lucas i gram na drugiej gitarze, ewentualnie coś zagram na pianinie bo Shawn nie ma tak zwinnych palców by robić sam tych dwóch rzeczy na raz – umknął brunet o lekkim zaroście na co prychnęłam ze śmiechu. Inni za mną nie zrobili inaczej. Gdy się odwróciłam jedyna skwaszona mina należała do szatyna co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.
-To co idziemy? – zapytał Coddy wesoło dreptając w stronę wyjścia. Na szczęście na zewnątrz nikt na nas nie czekał co było naprawdę komfortowe.
-Pozwól że dam twoją rękę pod swoje ramię i trochę się poznamy. – powiedział Zach ujmując moją dłon i kładąć sobie na zgjęciu łokcia. – Nie żebym był ciekawski po prostu lubię dużo wiedzieć.
-A.. przypadkiem to nie jest ciekawskość? – zapytałam rozbawiona
-Tam się czepiasz. Mam zdolność postrzegania ludzi po kolorach. Podaj mi swoje dwa ulubione i jeden znienawidzony.
-Ktoś z was ma naprawdę swój znienawidzony kolor? – zapytałam marszcząc brwi
-A i owszem. Shawn nie lubi żółci, Coddy granatu a Nick spranego.
CZYTASZ
Upside down | Shawn Mendes
FanficShawn Mendes jest jedynym z najbardziej rozpoznawalnych piosenkarzy na świecie. Przez to trudno nawiązać mu też relacje. Podczas jednego ze swoich koncertów poznaje poukładana ale szalona studentkę, która przez przypadek może go uratować ale czy to...