8. Dobrze, zjemy babeczkę

3.6K 150 39
                                    

-Nareszcie! – jęknęłam gdy zobaczyłam jak Shawn  wychodzi ze swojej łazienki. Miałam do niego przyjść o dwunastej w nocy a  jest już w pół do pierwszej.

-Tam się mażesz, ja muszę być zawsze nieskazitelny. – prychnął udając odrzucenie włosów z barków na bok.

-Ty jesteś pewny że jakaś dobra pizzeria będzie jeszcze otwarta? – zapytałam pokazując mu godzinę na ekranie mojego telefonu.

-Króliczku,  Amsterdam to dopiero teraz się otwiera – powiedział zapraszając mnie  gestem do wyjścia. Przewróciłam oczami i poprawiłam swoje ulizane włosy w  kucyka. Wychodząc przejrzałam się w lustrze. Miałam na sobie klasyczną  troszkę krótszą czarną bluzke z długim rękawem, którą przełamałam  skórzaną przylegającą spódniczką i wysokimi kozakami.

Bałam  się że będę wyglądać trochę za formalnie ale od razu moje myśli  zniknęły gdy zobaczyłam Shawna w biało-berzowej koszuli i białych  eleganckich spodniach.

Ma bardzo dobry gust.

Zeszliśmy  na dół gdzie moją uwagę przykuło czterech facetów. Uśmiechnęłam się do  nich miło i z daleka im pomachałam na co od razu odwzajemnili ten gest.

Przesympatycznie.

-Hej  – przywitałam się z nimi i podeszłam do pierwszego. Z tego co pamiętam  grał na gitarze. Jego włosy były czarne a ręce całe pokryte małymi ale  spójnymi tatuażami. Miał lekkiego garba na nosie ale i dołeczki, które  ukazały się gdy się do mnie uśmiechnął.

-Jestem  Zach, gram na gitarze elektrycznej. Zazwyczaj stoje po lewej a jak Shawn  daje dupy na scenie to pomagam mu chórkami. – To CV mnie urzekło.  Zatrudniłabym.

-Grace – powiedziałam i  spojrzałam na kolejnego który mierzył już do mnie z żółwika. Był rudawy,  nawet bym powiedziała że taki rdzawy. Dość niskiego wzrostu ale za to  jego włosy postawione na żel dawały mu dodatkowe 5 cm. Nosił okulary i  zdecydowanie nazwałabym do Edem Sherranem tej ekipy.

-Miło  nam powitać nową osobę w drużynie. Moje imie Coddy i gram cipciusiowi  na pianinie. – krótko umknął i minął mnie dając miejsce następnemu  chłopakowi. Ten natomiast był zwykłym pospolitym brunetem. Jego loczki  lekko okalały wyostrzoną twarz. A wiele kolczyków zdobiło jego uszy.  Miał czapkę złodziejkę, którą już widziałam na jego głowie.

-Jestem  Nick i walę w bęmbny. Jak mnie piękniś wkurzy to w niego też umiem  walnąć. – uśmiechnął się dumnie a ja już wiedziałam że poszedł zakład o  największe dowalenie Shawnowi.

-Moje imię Lucas i  gram na drugiej gitarze, ewentualnie coś zagram na pianinie bo Shawn  nie ma tak zwinnych palców by robić sam tych dwóch rzeczy na raz –  umknął brunet o lekkim zaroście na co prychnęłam ze śmiechu. Inni za mną  nie zrobili inaczej. Gdy się odwróciłam jedyna skwaszona mina należała  do szatyna co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.

-To  co idziemy? – zapytał Coddy wesoło dreptając w stronę wyjścia. Na  szczęście na zewnątrz nikt na nas nie czekał co było naprawdę  komfortowe.

-Pozwól że dam twoją rękę pod swoje  ramię i trochę się poznamy. – powiedział Zach ujmując moją dłon i  kładąć sobie na zgjęciu łokcia. – Nie żebym był ciekawski po prostu  lubię dużo wiedzieć.

-A.. przypadkiem to nie jest ciekawskość? – zapytałam rozbawiona

-Tam się czepiasz. Mam zdolność postrzegania ludzi po kolorach. Podaj mi swoje dwa ulubione i jeden znienawidzony.

-Ktoś z was ma naprawdę swój znienawidzony kolor? – zapytałam marszcząc brwi

-A i owszem. Shawn nie lubi żółci, Coddy granatu a Nick spranego.

Upside down | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz