5. Będą ciepłe ręczniczki?

4K 145 14
                                    

Wiele razy negowałam swoje decyzje. Od wyboru koloru szminki po specjalizację na studiach. Potrafiłam zadręczać się myśleniem - czy na pewno dobrze postąpiłam i rozważać to naprawdę długo nie zważając czy to głupota czy coś istotnego.

Nie ufałam sobie.

Nie inaczej było i tym razem gdy Sky zdeklarowała się zawieźć mnie na lotnisko. Poprzedniego dnia pomogła mi się spakować ponieważ zwątpienie przeszyło mnie zbyt wiele razy by zrobić to samodzielnie. Do teraz nie wiedziałam czy na pewno dobrze robię ale rudowłosa nieustannie wybijała mi to z głowy.

-I bardzo dobrze! Żyj chwilą. – podniosła mnie na duchu, skręcając w kolejne skrzyżowanie.

-A co jak moja mama skręci sobie kostkę? Albo sąsiad pożyczy od niej cukier i jej go nie odda? Takich rzeczy się nie lekceważy.

-Jeśli cukier tak bardzo cię martwi to po odstawieniu cię, kupię jej dziesięć kilo i wsadzę jej do spiżarni. Po za tym ma numer do mnie! Wiesz że traktuje ją jak własną mamę.

-Dobra.. Postąpiłam słusznie. Koniec narzekania i myślenia. Tylko ja i moja nowa praca – wygłosiłam do siebie chyba dzisiaj czwartą taką mowę, która miała mnie podnieść na duchu.

-I Shawn Mendes kochana! – zapiszczała na co przewróciłam oczami.

-Nie, nie, nie. Nasza relacja będzie profesjonalna. Żadnych imprez, picia czy...

-Czy romansu..? – przerwała mi – weź skończ bo jeszcze ci uwierzę w te twoje bajeczki. No i jak jeździsz?! Prawo jazdy w chipsach znalazł – dziewczyna strąbiła kierowcę który wymusił jej pierwszeństwo, głośno go wyklinając.

-Sky może on ma dziewczynę? Nie wiemy tego. On też może mieć życie prywatne – przypomniałam jej

-To wtedy wyrwiesz jakiegoś Harrego Stylesa albo Charliego Puth'a. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – dziewczyna wyszczerzyła się wjeżdżając na jedno z wolnych miejsc parkingowych. Uważnie zaparkowała po czym zgasiła silnik samochodu. Spojrzała się na mnie przytakując głową że to już czas na co obie wyszłyśmy z samochodu.

Wyciągnęłam swoją walizkę i plecak, odstawiając je na bok. Rudowłosa podeszła do mnie i przytuliła mnie z całych sił.

-Uważaj tam na siebie, to jedyne o co proszę – szepnęła mi do ucha kołysząc mną na obie strony.

-Kocham cię, będę się codziennie meldować – obiecałam odsuwając się delikatnie.

-No ja myślę, a teraz leć! – ponagliła mnie wysyłając mi buziaka. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę terminala odlotów. Ostrożnie pchałam dużą srebrną walizkę, uśmiechając się pod nosem.

Weszłam przez duże szklane drzwi i spojrzałam na monitor by spojrzeć w którą stronę mogę się kierować by oddać swój bagaż . Uważnie skanowałam numery i godziny lotów by nie wsadzić swojej walizki do innego samolotu.

-Z tego co widzę to chyba będzie stanowisko piąte – usłyszałam szepnięcie przez ramie na co gwałtownie się odwróciłam.

Moim oczom ukazał się nie kto inny niż Shawn, trzymający walizkę, torbe i pokrowiec z gitarą. Był ubrany w czarne dresy a na głowie miał czapkę z daszkiem.

-Jest i grajek – przyznałam z uśmiechem

-Jaki grajek?! Ja jestem artystą – udał urażonego ruszając we wcześniej wspomnianym kierunku.

-Gdzie reszta? – zapytałam mając na myśli Andrew'a czy jakiś ochraniarzy.

-Lecimy sami, And miał coś do załatwienia a reszta zespołu jedzie autobusem bo Louis boi się wysokości. – przytaknęłam głową w zrozumieniu i stanęłam w kolejce z chłopakiem.

-Jak emocje? Jesteś zestresowana? – zagadał brunet.

-Jedyne co mnie męczy to myśli i niepewność co do mojej decyzji. Po za tym nigdy nie byłam tak długo za granicą...

-A gdzie byłaś, jeśli mogę zapytać?

-W Egipcie i Grecji na pewnej malowniczej wyspie. Czułam się jakbym wyszła z Mamma Mii. – uśmiechnęłam się na to wspomnienie

-Dobra, przekonałaś mnie. Muszę dopisać to sobie do swojej listy. – stwierdził uśmiechając się ciepło.

Chwilę po tym oddaliśmy swoje walizki do luku bagażowego i skierowaliśmy się w stronę bramek kontrolnych. Mimo tłoku nie staliśmy długo w kolejce i po nie całych piętnastu minutach szliśmy w kierunku odpowiedniego terminala. Jako że zgubiłam się już na samym początku potulnie dreptałam obok chłopaka modląc się żeby chociaż minimalnie lepiej ogarniał sytuację.

Znaleźliśmy wolną ławkę i ciężko opadliśmy odkładając swoje rzeczy na bok.

-Czy miałbyś ochotę na żelki? – zapytałam od razu wspominając o zachciance, która prześladowała mnie już od paru dni.

-Skoro stawiasz to i owszem – chłopak rozłożył przede mną szereg prostych zębów i zadowolony w przeciągu paru sekund kroczył już do sklepu.

-Truskawkowe – wskazałam na czerwone druciki, które ubóstwiałam i nigdy nie potrafiłam przejść obok nich obojętnie. Jestem żelkarą, owszem.

-Cola jest o wiele lepsza – stwierdził brunet sięgając po brązowe kabelki

-Wieśniak. Nie zna się na wyrafinowanym smaku.

-Za to na kobietach znam się doskonale – dodał na co przewróciłam oczami.

-Dobra. Bierzemy obie paczki, ale nie dostaniesz ode mnie ani gryza za wzgardzenie takimi pysznościami.

-Ej ale przecież...

-Nie ma! Trzeba było przyznać mi rację – zaśmiałam się na co chłopak uniósł ręce w geście obronnym.

Podeszliśmy do kasy i wyłożyłam na taśmę swoje słodycze na co chłopak zrobił to samo. Kasjerka skasowała produkty i podała cenę na co pokazałam jej kartę by poinformować o mojej metodzie płatności.

Gdy kwota się wyświetliła Shawn błyskawicznie przyłożył swoją kartę do terminala i zadowolony, wykrzywił się w najprawdopodobniej pozie zwycięstwa.

-Czy ty..? –

-Nie będziesz mi ratować trasy i w dodatku stawiać. Nie jestem aż takim wieśniakiem. –stwierdził ruszając w stronę naszych miejsc.

Pasażerowie klasy pierwszej samolotu Fly Trone numer seryjny C20D4 do Amsterdamu proszeni są do skierowania się do wejścia numer 4 – komunikator wydał z siebie komunikacje.

-To my – powiedział brunet biorąc swoje rzeczy.

-Ale ona powiedziała że to pierwsza klasa – zmarszczyłam brwi, będąc pewna że chłopak nie dosłyszał tej informacji.

-Wiem, więc się rusz– ponaglił mnie

-A będą ciepłe ręczniczki? – entuzjastycznie klasnęłam w dłonie na co chłopak się zaśmiał.

Upside down | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz