11. Skrzynka wybuchnęła!

3.2K 149 8
                                    

Od dziecięcych lat moja babcia powtarzała mi że mam się cieszyć z młodych lat swojego życia. Jej pomarszczone ze starości dłonie, gładziły wtedy moje blond włosy a ja sama wpatrywałam się w jej błękitne oczy, w których było widać ogrom historii. Nie do końca rozumiałam wtedy o co mnie prosi i co probuje mi przekazać ale obiecała mi wtedy ze pewnego ranka wstanę i zrozumiem. Warunek był tylko taki że muszę trochę podrosnąć.

I tak też było, ale chyba nie chodziło jej o to w wieku moich dwudziestu dwóch lat.

Westchnęłam ciężko i przetarłam chłodnymi rękami twarz.

Dzisiejszego dnia czułam się źle. I miałam wrażenie ze jest to i tak mało powiedziane. Opis mojego stanu równał się z potrąceniem przez tira czy walniecie obuchem w głowę. Ból moich mięśni uniemożliwiał mi normalne funkcjonowanie i rozważne myślenie a tak być nie mogło. W tej pracy nie istnieje cos takiego jak L4, a Andrew o urlopie na rzadnie słyszał chyba tylko w żartach.

W mojej głowie zaczęły pojawiać się wyrzuty że zdawałam sobie sprawę z tego na co się pisze ale nigdy w takich sytuacjach nie biorę pod uwagę chorób czy przeziebienia - jak w moim przypadku, teraz.

Do samego rozpoczęcia koncertu upewniałam się czy wszystko dobrze działa. Dzisiejsza arena była inna pod względem technicznym. Miałam wrażenie że wszystko jest bardzo unowocześnione ale do tej pory nikt nie miał pojęcia co do czego służy. Niektóre wtyczki były źle podłączone w momencie gdy powinny być kompletnie puste. A te które po inwentaryzacji powinny być puste były zapełnione.

Całe przygotowanie było napięte i nerwowe, ponieważ starałam się unikać wszystkich i wszystkiego co moglo mnie jeszcze bardziej nabodzcowac. Moja głowa pulsowała od wewnętrznej walki złego samopoczucia z perfekcjonizmem. Nie był to mój dzień i o tym wiedziałam ale mimo tego chciałam z siebie dać sto dziesięć procent.

Awarie w takich miejscach zdarzały się o wiele częściej i wina osób które pracowały przede mną mogła spaść na mnie na co musiałam uważać.

Po raz ósmy upewniłam się że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Przeczesałam dla pewności internetowy podręcznik elektryka i gdy stwierdziłam ze jestem w stanie ręczyć za wszystko swoją ręką, dałam zielone światło na rozpoczęcie koncertu.

Mimowolnie moje spojrzenie powędrowało na szatyna, który z ogromnym uśmiechem wbiegł na scenę w akompaniamencie "Theres nothing holding me back" . Jego energia rozniosła się w sekundach po całej arenie a ludzie oszaleli na samą jego obecność. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok.

Był taki wyjątkowy w samym byciu sobą.

Uważnie przełączałam kontrolki i dopasowywałam dźwięki. Chciałam jak najmocniej skupić się nas swojej pracy. I mimo ze ból nie doskwierał mi już tak bardzo, mój wzrok chciał być skupiony tylko na Shawnie. Zganiłam się za to że takie myśli pojawiają się w mojej głowie. Nie powinnam w ogóle dopuścić by cos takiego siedziało w mojej głowie.

To niemoralne.

Po niecałej godzinie wszystko rozkręciło się na dobre. Ludzie śpiewali z całych sił a kolorowe reflektory wypełniały cale pomieszczenie. Delikatnie poprawiłam basy na piosence która mocno ich potrzebowała.

I w pewnym momencie to się po prostu stało.

Shawn, wyskoczył w górę szarpiąc mocno za struny a po sekundzie na całej arenie rozległ się huk.

Nieoczekiwany huk

Cała krew momentalnie odpłynęła mi z głowy. Wyprostowałam się jak struna pod wpływem zimnych dreszczy, które poczułam na swoich plecach. Zrobiło mi się niedobrze, a po chwili naprawdę słabo. Pomrugałam kilka razy jakbym oczekiwała że pomoże mi to zejść na ziemie. Wzięłam głębszy oddech i zbeształam się za mój chwilowy zjazd, który w praktyce trwał na szczęście tylko paręnaście sekund. Ruszyłam do zabezpieczeń i zobaczyłam jedną nieaktywną skrzynkę. Była ciemna jakby styki, które wsadziłam się przepaliły. Od razu odłączyłam z niej zasilanie i zaczęłam wyrzucać rozgrzane wtyki na ziemię.

Upside down | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz