Akt jeden, bitwa cz1

328 44 44
                                    

-Brendon schowaj czoło!- krzyknął Andy z drugiego końca okopu

Właśnie znajdowali się oni w środku pola bitwy. Pociski wszędzie latały, ludzie krzyczeli. W pewnym momencie ktoś uznał, że świetnym pomysłem będzie puszczenie The Ghost of You, by dodać dramatyzmu. Pech chciał, że włączyła się cała playlista, przez co przez pole bitwy rozchodził się śpiew Mikeya i Peta, przy akompaniamencie I Want It That Way by Backstreet Boys.

-Nie moja wina, że jest takie wielkie- krzyknął zdruzgotany Brendon

-to się połóż- krzyknął Frank znajdujący się obok Andiego

W tym samym czasie Tyler próbował uciszyć Mikeya, a Patrick próbował założyć czapkę Gerardowi, gdyż jego czerwone włosy zdradzały ich pozycje bardziej niż jazgot jego brata*. Niestety z przyczyn nie znanych nikt nie wiedział gdzie jest Dallon, jednak Gerard podejrzewał, że mogło być to powiązane z Ryanem, kartonem i olx-em oraz całą zdradą Dallona.

Jedyną osobą, która obchodziło to, że znajdują się w okopach na środku bitwy był Ryan. Chłopak wczuł się tak mocno, że dwa razy już prawie trafił Joe, i raz trafił Peta w rękę.

Chłopak właśnie miał przestrzelić Brendonowi jego wielkie czoło, gdy usłyszał pisk za sobą.

Na ręce Mikeya widniała wielka plama, którą Tyler próbował zatamować. Bystrym okiem Ryan stwierdził ze musiał być to pocisk skierowany przez Andiego.

"Dość tego" pomyślałam Ross

Zwinnym krokiem wyminął lamentującego Mikeya, który właśnie wypłakiwał się w ramie Gerarda i ruszył w sam środek pola bitwy, jakim był świeżo umyty, wypastowany i wybejcowany trawnik Franka.

Ryan zwinnie wyminął wszystkie pociski, powoli kierując się w stronę okopu wroga. W końcu dojrzał rudą czuprynę Andiego. Ross powoli wyciągną rękę i wymierzył cios.

Nic nie stało mu na drodze.

A przynajmniej tak mi się wydawało.

Ryan strzelił, lecz w ostatniej chwili drogę zagrodził mu nie kto inny jak Brendon.

Pocisk trafił prosto w stercie Uriego. Czarnowłosy upadł, a na jego klatce piersiowej widniała wielka, czerwona plama.

Ryan szybko podbiegł do Brendona. Zaczął nim potrząsać, krzyczeć do niego, ten jednak się nie ruszał.

-Czemu?!- krzyknął Ryan kierując swoją głowę w stronę niebios

Wokół pary w tym czasie zdążył się zebrać niezły tłum. Gerard próbował ściągnąć czapkę z głowy, która niestety utknęła na jego bujnej czuprynie, Andy siedział w szoku próbują pozbierać myśli, Ryan S wyciągną parasolkę, gdyż zaczęło padać, Joe próbował wyłączyć głośnik, gdyż nadal lecieli z niego Backstreet Boys, Frank lamentował nad swoim trawnikiem, Tyler próbował podgrzać popcorn, a Mikey próbował zatamować krwawienie z nosa Peta, podczas gdy ten robił zdjęcia Brendona i Ryana, mówiąc co chwila pod nosem "o mój Boże, Ryden, to się dzieje naprawdę"

Tą smutną, a wręcz nawet tragiczną chwilę przerwał dźwięk syren policyjnego radiowozu.

-ja pierdole- powiedział Dallon wychodząc z radiowozu

*ja wiem, że Gerard aktualnie nie ma czerwonych włosów, ale pragnę zauważyć, że to emo chat, gdzie Ryan wysyła Dallona w paczce, a Tyler wyjeżdża do sanatorium

Wszystkiego najlepszego dla najlepszej, najukochańszej pinkskymustdie 🎉🎉🎉🎉

Emo chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz