Akt dwa, epilog

175 36 26
                                    

-Stoo lat! Stoo lat! Niech żyje Ryan nam!

-Awwww Brendon! Nie trzeba było- powiedział Ryan zarumieniony

-Lepiej zobacz prezenty!- powiedział Gerard

-Łał!! Mydełko, Andy wiesz co dobre

-To zero waste, szampon w kstce z komosy ryżowej i ekologicznej lawendy Ryan! Nie ma za co- poprawił solenizanta Hurley

-O jejciu kocyk! Dzięki Pete!

-Dobrze wiem jak zimno może być w noży, uwierz przyda ci się!

-Przecież wiem Pete!

-Dobra teraz prezent ode mnie- powiedział Brendon

Ryan wyciągnął prezent owinięty różowym papierem ze złotą kokardką. Rozerwał kwadratowe opakowanie, a jego oczą okazała się wielka książka, ze skórzaną okładką. Ross, otworzył pierwszą stronę, po czym szybko zakrył usta dłońmi.

-O mój Boże! To jest album z naszych wakacji!

-wiedziałem, że ci się spodoba!

-Az bym cię przytulił!

-Raczej byłoby ciężko

-Racja

Chłopcy wcale się nie mylili. Faktycznie zakład karny w północnej Karolinie, to miejsce, gdzie rzadko kto się przytula, w szczególności, gdy jedna z osób jest osadzonym, a druga nie.

Dzięki niezwykłym zdolnością dyplomacyjnym Andyiego udało się oskarżonych osadzić w dość ulgowym ośrodku, z dostępem do internetu raz w ciągu dnia przez 15 minut, oraz możliwością odwiedzin raz w tygodniu, co było dość niezwykłym wyczynem, patrząc na to, że Ryan został oskarżony o handel ludźmi. Na szczęście Biersack był specem od kłamstwa i naginania rzeczywistości, dzięki czemu Ross, jak i Dallon, Mikey, Tyler i Patrick znajdują się w południowej Karolinie, a nie w rygorystycznym więzieniu w Meksyku. Fakt, że musiał wmówić policji, że są chorzy psychicznie (co nie było jakoś wyjątkowo trudne), ale dzięki temu chłopcy mogli wyjść za trzy miesiące, a następnie spędzić 2 lata pod obserwacją, więc było warto.

-Ross, odwiedziny się kończą!- krzyknął Remington Leith z końca więziennej sali

Ryan westchnął i podniósł się z pod okienka odwiedzin i pomachał do zebranych

-Nadal nie wierze, że aresztowano was za posiadanie kokainy- mruknął pod nosem Gerard

-Taki życiowy wybór- powiedział Sebastian, który właśnie odchodził ze swojego okienka

Brendon tylko westchnął i udał się w stronę drzwi wyjściowych, a następnie do domu. Chciał się tylko kulnąc na kanapę, włączyć meczyk i zrelaksować. Szybko okazało się jednak, że kanapę już ktoś okupuje, a dokładniej jego psy, a meczyka nie będzie, bo Sara ogląda jakąś komedie romantyczną.

Mimo to Brendon nadal się cieszył, że to koniec wakacji.

I tak dotarliśmy do epilogu!!!! Oficjalnie Emo chat: akt dwa is Dead!

Emo chatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz