Epilog

3.6K 248 161
                                    

No i już się żegnamy z kolejną serią :< Szybko zleciało, jak zwykle zresztą. Ale mam nadzieję, że pomimo zszarganych przez JK nerwów, fajnie Wam się to czytało ;)

Dziękujemy wszystkim komentującym i gwiazdkującym :D A teraz zapraszamy na epilog.

Widzimy się pod następną serią albo shotem (zapewne tym razem u KS :D). Pa paa! I enjoy!

[3800 słów]

~~~~~~~~~~~





Jimin:

Jeśli miałbym do czegoś przyrównać czas, to powiedziałbym, że jest wielką, tłustą gąsienicą. Dzień za dniem bardzo powoli i ociężale posuwał się do przodu, a z każdym dniem wstawałem coraz trudniej. Budzenie się w pustym łóżku, niby nie było niczym nadzwyczajnym, w końcu mieliśmy osobne sypialnie z Jeonggukiem. Obowiązki przy dzieciach, czy niektóre obowiązki królewskie, również należały tylko do mnie. Jednak puste miejsce przy stole, czy przy odpisywaniu na listy, łamało moje serce codziennie. Choć wysłałem naprawdę wiele długich zwojów na front, pisząc jak bardzo kocham i tęsknię za moim Alfą, nie mogłem liczyć na równie wylewne odpowiedzi, a na pewno nie na tak częste, gdyż mój ukochany miał utrudnione możliwości skupiania się na takich rzeczach. Każdy jego list gromadziłem w mojej skrzyni skarbów, wracając do nich co kilka wieczorów, by patrzeć na ten dobrze mi znany charakter pisma i piękne słowa, które do mnie kierował.

I tak mijały tygodnie. Miesiące. A w końcu i lata. Miri rosła jak na drożdżach, szybko wyprzedzając pozostałe dzieci w swoim wieku. Jej tygrysia natura dawała o sobie znać i musiałem się pogodzić z tym, że tygrysie służki coraz częściej się nią zajmowały, znacznie lepiej wiedząc, czego mała potrzebuje. I choć moja uwaga kierowała się głównie na jej brata, nie zaniedbywałem relacji z córką, kochając ją całym sercem. Była naszym cudownym kwiatuszkiem, który pokazywał kolce, podyktowane zarówno jej zwierzęcą częścią, jak i faktem bycia Alfą.

Jej brat był jej zupełnym przeciwieństwem. Trzyletni już Mino, choć rósł równie szybko, wykazywał znacznie spokojniejszą naturę, bawiąc się zwykle w ciszy, kiedy zostawał ze mną. Często potrafił po prostu przy mnie siedzieć i malować swoimi małymi łapkami na rozłożonym przed nim zwoju, tworząc swoje własne historie na papierze. Dopiero w kontakcie z siostrą ożywiał się, chętnie włączając w wymyślane przez nią zabawy. O dziwo był mniej płaczliwy od niej, raczej ze spokojem pokazywał niewielkie ranki, które zrobił sobie podczas tych mniej bezpiecznych zabaw, jak łapianie jeża w pałacowym ogrodzie. Te dwa słonka były teraz najsilniejszym powodem, dla którego codziennie wychodziłem z pościeli, zbierając siły do walki z kolejnym dniem.

Nie traciłem nadziei na rychłe zakończenie walk na terenie królestw Bawołów i Tygrysów. Miałem bieżące wieści, które przysyłały mi Smoki, obserwujące całe to zamieszanie, dlatego wiedziałem, że agresorzy słabną. Od dawna jednak nie miałem żadnej wiadomości od małżonka. Choć sam wysłałem do niego trzy listy w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy, ani razu nie dostałem odpowiedzi.

Wiadomość o zakończeniu wojny i kapitulacji Bawołów, przyszła w pewne chłodne popołudnie, gdy deszcz uderzał o zadaszenie altany ogrodu. Spędzałem tam samotnie mój wolny czas, chcąc się zrelaksować dźwiękiem opadającej na ziemię wody, gdy posłaniec wręczył mi zwój z wiadomością. Nasze oddziały miały wrócić najpóźniej za miesiąc, ale nie miałem żadnej informacji o tym, co z Jeonggukiem.

Długo płakałem, nie mogąc w to uwierzyć. Choć bardzo nie chciałem zakładać najgorszego, czułem, że nikt nie chciał przekazać mi tych wieści na papierze, woląc to zrobić osobiście. I być może złożyć w moje ręce jego miecz i szatę, jak nakazywała tradycja naszego królestwa, gdy król Alfa... poległ w walce.

&quot;Tightrope&quot; - KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz