15 - Unexpected

3.5K 202 177
                                    

Welcome!

[4100 słów]

~~~~~~~~~~~




Jeongguk:

Tym razem czas jakoś za szybko nam leciał. Chciałem cieszyć się każdym dniem, spędzonym na podziwianiu Jimina z dużym brzuchem. Pomagać mu w miarę swoich możliwości, dbać o niego, chronić ich i kochać. Nawet jeżeli od bezpieczeństwa posiadał setkę strażników w całym pałacu, jako Alfa i tak wolałem być przy nim prawie cały czas, aby być w stu procentach pewnym, że nic im nie grozi. Szczególnie gdy wraz z pojawianiem się coraz to większego brzucha, jego zapach stawał się jeszcze bardziej uzależniający i kuszący, dając mi tym samym sygnały, abym chronił to, co moje. Jiminowi, tak samo jak mnie, raczej podobał się ten okres. Bo ciągle go naznaczałem, pocierałem, zostawiając na nim swój zapach, dotykałem, przytulałem i przypominałem, że jest tylko mój.

Jednak kiedy nasze dziecko było już na tyle duże, aby dawać nam pierwsze sygnały o swojej chęci przyjścia na świat, mojemu ukochanemu nie wolno już było wychodzić ze swojego łoża. Miał odpoczywać, przygotowując się do porodu, gdy ja współpracowałem z Radą, sprawując przez ten czas władzę. Oczywiście ograniczyłem to do dwóch-trzech godzin dziennie, aby przez resztę czasu przebywać przy moim Omedze. Moja obecność przy nim, była tak samo ważna jak jego odpoczynek. Zwłaszcza teraz, gdy był tak bezbronny, nie będąc w stanie chronić siebie i naszego dziecka. I nieważne że tak naprawdę nic mu nie groziło. Instynkt podpowiadał nam co innego. A fakt, że Jimin był Owcą, dodatkowo stawiał mojego Alfę w gotowości. W końcu tak delikatny gatunek, potrzebował opieki swojego silnego partnera.

Te kilka miesięcy upłynęły nam tak szybko, że nim się obejrzeliśmy, nasze dziecko chciało już przyjść na świat. Od rana siedziałem przy moim ukochanym, tym razem nie mając zamiaru się od niego ruszyć ani na sekundę. Cały pałac został postawiony na nogi, a służba biegała wokół Jimina, uspokajając go, przynosząc wszystko, co potrzebne i zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Na pewno potrzebował słyszeć takie słowa. Obaj potrzebowaliśmy, po tym, co stało się za pierwszym razem. Ale na tamtą sytuację nie tylko ja miałem wpływ, raniąc przez to mojego Omegę. Teraz dopilnowałem, aby nikt go nie skrzywdził, zwłaszcza ja sam.

Gdy moja ręka zaczynała być coraz mocniej ściskana, przez tę drobną dłoń. A pierwsze oznaki zmęczenia i bólu, wymalowywały się na twarzy Jimina, zostałem już wyprowadzony na korytarz, aby nie zagrozić jego zdrowiu i pozwolić na bezpieczne przyjście na świat naszego dziecka.

Tak jak za pierwszym razem, przez kilka godzin po prostu krążyłem po korytarzu, pilnowany przez strażników i dworki, które chciały przynieść mi jakieś zioła, a czasami wodę. Jednak cały czas im odmawiałem, zbyt skupiony na ignorowaniu chęci wparowania do tej komnaty i próbie uspokojenia mojego Omegi, likwidując przy tym jakiekolwiek zagrożenie, za które uznałbym zapewne służbę i medyka.

Godziny mijały, a ja nie przestawałem krążyć, zniecierpliwiony. I dopiero gdy krzyki ucichły, a po zatrzymaniu się i wpatrywaniu w drzwi do komnaty mojego ukochanego, zaczął do mnie docierać płacz dziecka, natychmiast tam ruszyłem. Nikt nie próbował mnie zatrzymać, wiedząc że teraz, kiedy Jimin już nie cierpiał, nie zrobię niczego nierozsądnego jak atakowanie innych hybryd. Dlatego bez problemu przedostałem się do środka, od razu czując silny zapach mojego ukochanego, który nadal starał się poinformować mnie o zagrożeniu i cierpieniu. Przekonywałem się jednak, że wszystko jest już w porządku. I w pierwszej kolejności ruszyłem w stronę płaczu, który dobiegał z miejsca, w którym stał medyk, wraz z służkami, uwijając się z czymś.

"Tightrope" - KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz