1 - Gossypium hirsutum

3.3K 281 483
                                    

Dziś piątek, a więc nowy rozdział :D (w sumie to pierwszy)

[5400 słów]

~~~~~~~~~~~~~~ 




Jimin:

Delikatny, letni wiatr przemykał po pałacowym ogrodzie, przynosząc wiele radości bawiącym się dzieciom, które postanowiły wykorzystać pogodę, aby puszczać latawce. Kolorowe, papierowe konstrukcje wznosiły się wysoko ponad mury, a każda jedna wyglądała jak piękny, wielobarwny ptak, walczący z innymi o kolejne podmuchy, unoszące jego skrzydła. Jednak nie to przyciągało mój wzrok tego dnia, choć często zerkałem w stronę śmiejących się brzdąców, tęskniąc już do momentu, kiedy ja sam będę miał taką małą, radosną Owieczkę lub Baranka. Starałem się jednak nie koncentrować na wizji mojej przyszłości, a zamiast tego moje palce zgrabnie przesuwały się po suknie. Materiał, o kolorze najdelikatniejszego błękitu, powoli zapełniał się złotymi konstelacjami, które osobiście haftowałem, nie mogąc się już doczekać przywdziania tej jakże cudownej szaty, przygotowywanej na Dzień Naznaczenia.

Znowu moje myśli odpłynęły, kiedy pomyślałem o pięknym uśmiechu, który mój ukochany posyłał mi za każdym razem, gdy nasze spojrzenia nieśmiało się spotkały. Westchnąłem cicho, rozmarzony, przywołując obraz tych brązowych oczu, idealnie brzoskwiniowych ust i potężnych ramion, w których zawsze pragnąłem się znaleźć. Odruchowo odwróciłem się, szukając źródła mojego szczęścia, jednak zapomniałem, iż Taehyung, który był nie tylko moim ukochanym, lecz także najbliższym, osobistym strażnikiem, akurat w tym momencie powinien znajdować się na treningu, a jego miejsce przy moim boku zajmuje Hyuk.

Rozczarowany wróciłem więc do mojego zajęcia, szybko znów odzyskując humor. W końcu musiałem się postarać dokończyć ten haft, aby już w najbliższej przyszłości móc poślubić Taehyunga, i w końcu zostać jego Omegą na zawsze. Dlatego moje palce znów rozpoczęły taniec z igłą i nicią.

Nie minęło dużo czasu, kiedy usłyszałem kroki, zmierzające w moim kierunku. Szybko podniosłem głowę, poruszając moimi owczymi uszkami. Uśmiechnąłem się na widok mojego ukochanego, który zmierzał do mnie szybkim krokiem, stukając ciężkimi butami o wyłożoną drewnianymi deskami ścieżkę.

Aby nie zrobić sobie krzywdy i nie ubrudzić trzymanego materiału, zaprzestałem haftowania i patrzyłem, jak Taehyung wymienia się wartą z Hyukiem, po czym zbliża się do mnie, kłaniając.

– Książę Jimin – powiedział na powitanie z lekkim uśmiechem, na co zaraz odpowiedziałem mu tym samym.

– Taehyung. Cieszę się, że cię widzę. Usiądziesz? – zaproponowałem, natychmiast wskazując mu miejsce tuż obok mnie.

Młody Baran rozejrzał się dyskretnie, aby upewnić, że jesteśmy już sami, po czym usiadł, delikatnie muskając swoimi palcami moją dłoń. Rumieniec natychmiast wymalował się na moich policzkach, zdradzając wszelkie uczucia, jakimi go darzyłem. Znaliśmy się już od najmłodszych lat, w dodatku byliśmy w tym samym wieku. Praktycznie razem się wychowaliśmy. Taehyung nie był dzieckiem żadnej z dworek. Znalazł się w naszym pałacu, kiedy jego rodzice oddali go i jego starszego brata pod opiekę dworek, aby mogli wyrosnąć na wielkich wojowników, służących rodzinie królewskiej. Jednak Seokjin, brat Taehyunga, od zawsze pałał miłością do ksiąg, a nie miecza, dlatego dorastał wśród mędrców i doradców króla, stając się bardzo szybko jedną z najmądrzejszych osób w królestwie. Mało tego – jako Smok (bo ich ojciec reprezentował właśnie te hybrydy), cieszył się ogromnym szacunkiem wśród wszystkich mieszkańców pałacu. Różnica wieku między braćmi sprawiała, iż kiedy przyszedł czas edukacji, Seokjin stał się moim oraz Taehyunga mistrzem, przekazując całą potrzebną nam wiedzę, dotyczącą naszego królestwa, mieszkających tu ludzi, tradycji, obyczajów i wiele, wiele więcej. Sam Taehyung od zawsze starał się być moim obrońcą. I niewiele potrzebowaliśmy, aby nasze uczucia z braterskich, zmieniły się w znacznie głębsze. Zwłaszcza, kiedy weszliśmy w okres dojrzewania i nasze instynkty dały o sobie dość mocno znać. Jego zapach wabił mnie chyba równie mocno, jak mój jego. Ale mimo tego nie pozwalaliśmy sobie na śmielsze okazywanie uczuć, niż sporadyczne chodzenie za rękę, czy nieśmiałe pocałunki w policzki lub wymienianie ukradkowych spojrzeń i uśmiechów. Chcieliśmy ze wszystkim zaczekać do Dnia Naznaczenia, aby nasze połączenie było po prostu wyjątkowe. Nawet jeśli jego wielkie baranie rogi bardzo mnie kusiły, aby je dotknąć, a całe jego ciało przyciągało moje z nieopisywalną siłą.

"Tightrope" - KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz