Chapter XV
Jimin
Stres dosłownie zżerał mnie od środka.
Zawsze tak się czułem przed meczami. W pewnym momencie cieszyłem się tym i nie mogłem doczekać się momentu, w którym ponownie dostanę do ręki piłkę. Chwilę później chciałem jednak zaszyć się w swoim pokoju, by tylko nie wyjść na parkiet. Miałem wrażenie, że nawalę i przeze mnie przegramy. Grałem w końcu kluczową rolę, odbierając zagrywki przeciwników.
Kiedy dotarliśmy do szkoły, poprosiłem Jungkooka, by zajął na widowni miejsca dla mojej rodziny. Ten bez większego komentowania zgodził się i pożegnał mnie pod szatnią. Wszedłem do środka, gdzie zastałem przebierających się pozostałych członków drużyny.
Zawsze przed meczem panowała tu względna cisza, nie tak jak przed treningami, gdy każdy z nas rozmawiał, krzyczał i wydawał z siebie różne inne odgłosy. Podszedłem do swojego wieszaka, gdzie zawiesiłem torbę i zacząłem się przebierać.
Obok mnie wieszaki mieli Chan i Taehyung. O ile ten drugi naprawdę potrafił zachować kamienną twarz, tak kapitan choć bardzo próbował ukryć szargające nim nerwy i tak było po nim to widać. Zagryzał mocno wargę, a kolejne części odzienia wypadały z jego rąk.
Nachyliłem się nad swoją torbą i kolejno wyjąłem z niej halówki i spodenki, które pokryte były gradientem na wzór ognia, który kończył się dopiero na brzegu koszulki. Wszystko naznaczone było symbolem jednej ze znanych sportowych firm. Zrzuciłem z nóg buty i jeansy, zastępując je wyciągniętymi ubraniami, ale uprzednio zakładając jeszcze długie skarpety. Następnie ściągnąłem koszulkę, mimowolnie pocierając już wyblakłą malinkę. Wyciągnąłem z torby czarną koszulkę. Czarną, bo choć inni mieli je białe, ja jako libero musiałem z dumą nosić czerń. (a/n: libero jako gracze, którzy nie mogą uczestniczyć w ataku noszą inny kolor niż pozostali gracze, nie koniecznie czarny, np. niebieski, gdy inni mają żółty). Przyjrzałem się jej, wbijając wzrok w swoje nazwisko, które widniało na koszulce.
PARK z numerem 13.
I właśnie wtedy, stojąc przed moją koszulką, przyrzekłem sobie, że choć to ja urodziłem się w piątek trzynastego, to pechową trzynastką będę dla przeciwnych drużyn w tym sezonie.
Uśmiechnąłem się pod nosem i ubrałem koszulkę. Poprawiłem włosy i nałożyłem odpowiednie opatrunki, dzięki czemu już po chwili byłem gotowy. Po kilku minutach i inni byli gotowi. Kolejno opuściliśmy szatnię, by udać się na rozgrzewkę na sali.
Na parkiecie rozgrzewały się również cheerleaderki. Trybuny zapełniały się już kibicami naszej drużyny oraz tej przeciwnej. I choć byli mniej liczni, co było oczywiste, gdyż przyjechali z innego miasta, tak ubrani na niebiesko kibice również zajmowali sporą część widowni. Odszukałem wzrokiem Jungkooka i moją rodzinę. Chłopak spostrzegł mnie, a wtedy mu pomachałem, co wyższy odwzajemnił. Szturchnął ramieniem mojego kuzyna, a wtedy i on mi odmachał. Uśmiechnąłem się i zacząłem rozgrzewkę.
Wyginałem swoje ciało w różnych pozycjach, rozciągając wszystkie mięśnie i przygotowując się do meczu. Minuty dzielące mnie od niego malały, choć stres nadal wzrastał.
Z każdą minutą trybuny zapełniały się coraz bardziej, aż w końcu zostaliśmy poproszeni o zejście z boiska, by cheerleaderki obu drużyn mogły wystąpić ze swoimi układami.
Ponownie posłałem spojrzenie moim prywatnym kibicom, po czym razem z resztą drużyny usunąłem się z boiska. Zasiadłem na ławkach przeznaczonych dla rezerwowych, wbijając wzrok w przygotowujące się do występu cheerleaderki przeciwnej drużyny.
CZYTASZ
school, sex & love || kookmin
Fanfic⌜ɪᴛ ᴀʟʟ ʜᴀꜱ ꜱᴛᴀʀᴛᴇᴅ ᴡɪᴛʜ ᴀ ᴘʀᴏᴊᴇᴄᴛ⌟ ❝- Dobra, Jeon powiedz mi, gdzie leży Namibia? - wraz z westchnięciem nauczyciela, w klasie zapanowała cisza, w oczekiwaniu na odpowiedź wymienionego ucznia. Skierowałem wzrok w stronę szatyna, którego spojrzenie...