Drink, sleep, eat, repeat.

3.2K 237 764
                                    

Chapter VIII

Jimin

Nieznośnie dzwonienie ogarnęło pokój, a chłopak, który chwilowo znalazł się w szoku, opadł na mnie, dodatkowo przygniatając moje ciało. Skoczna muzyka dolatywała z jego kieszeni, w której znajdować musiał się jego telefon. Już po chwili szatyn poderwał się w górę, sięgając ręką po telefon. Nadal na mnie siedział, mając moje biodra pomiędzy swoimi nogami. Czułem się niekomfortowo, gdyż przygniatał mnie, przyciskając swoje krocze do mojego ciała.

— Czego, żulu? — warknął, przykładając telefon do ucha. Niestety nie słyszałem tego, co mówiła osoba znajdująca się po drugiej stronie, dlatego wsłuchiwałem się w słowa koszykarza. — Słuchaj Hyunjin, jestem trochę zajęty, więc się spręż— ciekawe czym Jungkook, ocieraniem się o mnie? — Wiesz, że na imprezę to ja zawsze chętny — Wbił we mnie spojrzenie, z którego nie mogłem wyczytać nic dobrego. — Ale, że dzisiaj?— dodał fałszywie zaskoczony, przesuwając się bliżej mnie i siadając na moim brzuchu. Skrzywiłem się delikatnie z bólu, gdyż byłem drobny, a takim na pewno nie był Jungkook, który bez emocji przygważdżał mnie do materaca. — Mogę przyjść z kimś? — zapytał, bawiąc się kawałkiem mojego golfa. Czułem się niezwykle niezręcznie, a uciążliwe spojrzenie chłopaka nie polepszało mojej sytuacji. Dodatkowo jego pytanie sprawiło, że wyobraziłem sobie, jak za kilka godzin w podobnej pozycji znajdzie się jakaś losowa dziewczyna. — Tak, tak, misja szyszka — dodał, jednak ja nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. — Nara ćpunie, widzimy się o dwudziestej — zakończył rozmowę, odkładając telefon i znów nade mną zawisając. — Piękny golf, krasnal — zaśmiał się, skubiąc palcem kołnierz odzienia. — Czyżbyś się wstydził tego, że tak łatwo mi uległeś?

— Złaź ze mnie, pściągwo — nakazałem, delikatnie napierając na jego pierś. Jednak różnica naszych wag sprawiła, że szatyn ani drgnął.

Zamiast się odsunąć, chłopak opadł na materac obok mnie, ówcześnie oplatając swoje dłonie wokół moich nadgarstków. Pociągnął mnie tak, że wylądowałem na nim, z twarzą wtuloną w jego pierś. By usiąść, musiałem podciągnąć się do góry i mimowolnie usiąść na nim okrakiem. Na jego twarz wstąpił satysfakcjonujący uśmiech, zaś na moje policzki piekące rumieńce.

— Lubię gdy się rumienisz, bo to pokazuje, jak cię podniecam — zakpił, kładąc dłoń na moje biodro. — A to tylko pokazuje, jak wspaniały jestem. — Zacisnął swoją rękę na moim biodrze, a ja pisnąłem z zaskoczenia. — Widzisz, jak uległy jesteś?

I po tych słowach zrzucił mnie z siebie, i pozostawiając mnie oszołomionego, podszedł do szafy, ponownie ją otwierając.

— Idziesz ze mną na imprezę? — zaproponował, na chwilę odwracając głowę w moim kierunku. Uniosłem zaskoczony brwi, nie spodziewając się, że chłopak jest w stanie mi to zaproponować.

— Al-le, że ja? — jęknąłem. — Kiedy? Gdzie? Po co? — szatyn zaśmiał się melodyjnie, odwracając się do mnie.

— Nie no wiesz, taki krasnoludek spod grzybka. Dzisiaj o dwudziestej u Hyunjina. By się nachlać i zintegrować, w końcu sam tego chciałeś — odpowiedział na moje pytania.

— A co jeśli nie chce?

— To nie było pytanie — stwierdził, uśmiechając się zadziornie. Przybrałem jeszcze bardziej zaskoczony wyraz twarzy.

— Huh? — mruknąłem. — Jak dzisiaj? Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież jestem tu u ciebie, a dochodzi już wpół do siódmej.

— Więc lepiej szoruj do domu, jeśli chcesz zdążyć — nakazał, znowu grzebiąc w szafie. — Będę pod twoim blokiem o wpół do ósmej.

school, sex & love || kookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz