~~ Savannah ~~
Leżałam na szpitalnym łóżku przykryta ciepłą pierzyną. Czułam nieprzyjemny posmak leków z mieszanką nieprzyjemnej klimatyzacji. Od dziecka nie przepadałam za kroplówkami bądź innymi przyrządami medycznymi. Czułam suchość w gardle kątem oka spostrzegłam niewielki kubek na malutkiej szafce ustawionej zaraz obok łóżka. Chcąc zaspokoić pragnienie wysunęłam niepewnie dłoń przed siebie w celu zabrania wody, której potrzebowałam.
Z każda minutą próbowałam odtworzyć jak najwięcej szczegółów z ostatniej nocy, uporczywy ból głowy utrudniał cała sprawę.
- K...kim jesteś? – wydukałam dostrzegając w kącie pomieszczenie schludną sylwetkę mężczyzny. Jak na moje oko miał co najmniej 21 może 22 lata.
- Spokojnie tutaj jesteś bezpieczna, nie zostawię cię obiecuję – powstał na równe nogi podbiegając szybkim korkiem do łóżka. Widząc jak próbuje nie udolnie dosięgnąć kubeczka z wodą chłopak zagrał go do reki podając mi jedyne źródło zaspokojenia. Podziękowałam delikatnym uśmiechem upijając łyk po łyku zawartość plastikowego kubeczka.
Nieznajomy nie odpowiedział na moje pytanie, zasiadł na niewielkim obrotowym krześle przed łóżkiem analizując dokładnie każdy centymetr mojej twarzy. Wyglądałam aż tak źle?
- Kim jesteś? Co się stało?- spytałam ponownie kładąc ostrożnie ciało na miękkim materacu. Brunet z wyraźną bujna czupryną, szmaragdowymi tęczówkami, uroczymi dołeczkami iw policzkach, malinowymi ustami był dla mnie zupełnie obcy. Cera, sposób poruszana się te wszystkie elementy świadczyły o tym jak bardzo był przystojny.
- Miałaś wypadek – wydukał z żalem w głosie unikając kontaktu wzrokowego. Siedział lekko zagrabiony na tym dziecinnym krześle przygarniając plecy.
- Wypadek? – ledwo mogłam przełknąć ślinę. Pamiętałam tłum ludzi pijący alkohol, głośną muzykę oraz jasne światło dochodzące z jezdni.
- Nie zdążyłem wyhamować i .... - nie miał siły by dokończyć zadania.- Wpadłaś pod kola mojego samochodu. Przepraszam cię. Od razu wezwałem pogotowie. Karetka zabrała cie prosto do szpitala. Zrobili wszystkie badania. Skłamałem mówiąc im, że jesteśmy spokrewnieni inaczej nie udzielili by żadnej informacji na twój temat. Lekarz mówił, że kręgosłup i pozostałe części ciała nie są złamane lub skręcona, nie doznałaś również wstrząśnienia mózgu. Liczne siniaki w przeciągu kilku dni powinny się zagoić. Za kilka dni powinnaś zostać wypisana - tłumaczył pospiesznie na jednym wdechu zaczesując włosy do tyłu.
Skoro wpadłam pod koła samochodu musiałam przed kimś uciekać. Ale przed kim? Moja podświadomość nie dawała spokoju. Byłam na tyle głupia by biegać od tak po jezdni? Musiał istnieć powód wywołany moja głupota.
- Lekarze chcieli zawiadomić twoich rodziców ale nie miałaś przy sobie żadnych dokumentów– cholera.
- Nie, nie dzwoń proszę – wtrąciłam łagodnie spoglądając w zielone oczy chłopaka. Czułam pewien respekt, pozytywna aura dominowała w zachowaniu bruneta. Siedział spokojnie nie mając zamiaru opuścić sali. Był niczym anioł stróż.
- Nie chcę ich denerwować. Mają dużo spraw na głowie – kolejne problemy nie były konieczne.
- Jeśli jest coś co mógłbym dla ciebie zrobić?
- Jak masz na imię- spytałam osłabiona.
- Harry, Harry Styles – uniósł delikatnie kąciki ust ukazując urocze dołeczki w policzkach.
- Savannah, miło mi – nie chciałam nadwyrężać Harry'ego wykorzystując go jako prywatnego opiekuna. Mogłam powiadomić ciotkę by przyjechała z pomocą jednak niewyparzona buzia kobiety od razu zaczęłaby płatać figle zdradzając cała historie rodzicielce oraz ojcu.
- Co mógłbym dla ciebie zrobić?
- Jestem... – opuszkami palców zaczęłam gładzic okolice dolnych partii brzucha.
- Głodna? - odpowiedział czytając moje myśli. Lekarz zajmujący się moim nie dość krytycznym stanem stwierdził, że wszystko jest w porządku. Żołądek, serce wszystko pracuje tak jak pracować powinno. Nie ma żadnych wskazań bym głodziła swoje ciało.
- Zaczekaj – wydukałam bez namysłu zatrzymując Harry'ego. Brunet stojąc już przed drzwiami odwrócił się na pięcie czekając aż przemówię.
- Dotrzymasz swojej obietnicy? - spojrzałam w szmaragdowe oczy. Mimo, naszej krótkiej znajomości chciałam być blisko chłopaka. Co prawda nasze pierwsze spotkanie nie należało do najlepszych jednak jego obecność sprawiała, że czułam się bezpiecznie. Wypadek był spowodowany wyłącznie z mojej winy to ja mogłam ponieść wszelkie konsekwencje. Gdybym tylko uważała do niczego złego by nie doszło. Miałam potworne wyrzuty sumienia dlatego nie zamierzałam zgłaszać niczego na policję.
- Tak dotrzymam, obiecuję - odpowiedział czule podchodząc ponownie do łóżka. Ujął ciepłymi dłońmi moje policzki nakierowując twarz bym spojrzała prosto w oczy chłopaka.
Kiedy musną delikatnie ustami czubek czoła drzwi pod wpływem nagłego kopnięcia otworzyły się.
Nie mogłam nic zrobić widząc postać, którą ujrzałam w progu drzwi. Intuicja sama naprowadzała wnioski tłumacząc iż wysoki brunet przyodziany w czarnej skórzanej kurtce ma wobec mnie złe zamiary.
- Harry? - lekko pisnęłam łapiąc natarczywie materiał koszulki bruneta. Nie wiedział jak zareagować, widocznie przeczuł nagły przypływ paniki. Chłopak nie czekając ponownie złożył delikatny pocałunek tym razem na policzku.
- W czym mogę ci pomóc? - Harry zwrócił się mile do gościa.
- Pomóc kurwa? Żartujesz sobie? Dla twojej wiadomości przyszedłem po dziewczynę- warknął oschle rzucając na łóżko czarną kopertówkę, która poniekąd należała do mnie?
- Myślałaś kochanie, że cię nie znajdę? Zawsze dotrzymuję słowa - podszedł bliżej zaznaczając między nami wyraźny, dość niebezpieczny dystans.
- Nigdzie jej nie zabierzesz, oszalałeś? Ona zostaje tutaj! Miała wypadek, musi odpoczywać- Harry z wyższością w głosie staną tuż przed chłopakiem mierząc uporczywie spojrzeniem. Miałam przeczucie, że gdzieś już słyszałam ten chrapliwy głos.
- No proszę już znalazłaś sobie anioła stróża?! – machnął rękami iw powietrzu nie zwracając ugai na to, że przebywaliśmy w miejscu publicznym. Czułam się jak mała dziewczyna w przedszkolu o która walczą nielubiący się koledzy.
- Daj spokój Ashton- wtrącił Harry
Ashton! To imię, ten głos. Gwałtownym ruchem przybrałam pozycje siedzącą kiedy uświadomiłam sobie, że Ashton był tym chłopakiem, który próbował mnie zgwałcić.
- Oświeciło cie kochanie? - delikatnie dłonią musną mój policzek ignorując obecność Harry'ego.
- Wyjdź stąd! - rozkazałam.
- Ona potrzebuje odpoczynku. Więc lepiej będzie jeśli wyjdziesz - wyjaśnił brunet.
- W porządku Harry - westchnął. -A więc tak chcesz się bawić. Tym razem ci odpuszczę - swój wzrok skierował ponownie w moją stronę. Krew zaczęła pulsować w żyłach czując na sobie spojrzenie Irwina. Była, niewinna dziewczyną. Dlaczego to ja musiałam ponosić konsekwencje sowich nieprzemyślanych planów?
- Wyjdź stąd- Styles podniósł głos. Nie chcąc wszczynać większej kłótni Irwin dobrowolnie opuścił pomieszczenie zamykając za sobą drzwi.
Harry zasiadł ponownie na łóżku obejmując mnie ciepło ramionami. Chciałam zerwać to połączenie lecz było zbyt przyjemne, zbyt przyjemne by odtrącić bliskość nowo poznanego chłopaka. Związki odrzuciłam na drugo tor jednak teraz uległo ziemnie.
- Znasz Ashtona? - spytałam przerywając ciszę.
- Ciiiii - chłopak zacisnął uścisk mocniej nie odpowiadając na pytanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/24053269-288-k152477.jpg)
CZYTASZ
Rebellious Angel "Zbuntowany Anioł" (Harry Styles & Ashton Irwin) +18
Fiksi Penggemar- Nie jestem tym za kogo mnie uważasz- szepnął. - Masz wobec mnie złe intencje - spojrzałam w jego oczy. - Nie oceniaj książki po okładce. - Widziałam jak..... - przerwał - Co widziałaś? - żądał odpowiedzi. - Widziałam jak patrzysz na swojego prz...