— Odprowadzę cię do domu — zaproponował Michaił, gdy skończyliśmy lekcje. Spojrzałam z powątpiewaniem na jego kulę, ale on tylko machnął ręką i uśmiechnął się łagodnie. Uświadomiłam sobie, że coraz częściej widzę go rozpromienionego, a kiedy tak było, naprawdę zaczynał mi się podobać. — To niedaleko.
Po kilku jego niepewnych krokach, postanowiłam chwycić go pod ramię. Wydawał się lekko zakłopotany, chyba myślał, że to coś w rodzaju litości, a ja przecież nawet nie tyle chciałam mu pomóc, co szukałam po prostu pretekstu, by jeszcze raz nawiązać z nim kontakt fizyczny.
— Mam nadzieję, że lubisz kawę, albo chociaż kakao — rzuciłam lekko, by zmienić tor jego myśli. — Muszę ci się jakoś odwdzięczyć za tę matmę.
— Przypominam, że ja nie zdążyłem ci jeszcze porządnie podziękować za to, jak się mną zaopiekowałaś, kiedy byłem chory... — Znów się zmieszał. Cholera, nie o to mi chodziło. Ten facet chyba uważał, że idąc przez życie, powinien wszystkich przepraszać i całować po rękach za każdą, nawet drobną pomoc.
— Wyciągnąłeś mnie w porę z Republiki, zanim zdążyłam zrobić coś, czego bym żałowała — odpowiedziałam cicho. — Myślę, że to dużo większa przysługa.
— Przeze mnie pokłóciłaś się z przyjaciółką — zauważył.
I z ojczymem — pomyślałam, ale nie chciałam obciążać go jeszcze tym.
— Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Mam ochotę na jakieś pyszności z ekspresu w dobrym towarzystwie — rzekłam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zaśmiał się cicho i wzruszył ramionami na znak, że będzie już posłuszny.
Zrobiłam jemu i sobie belgijskiej czekolady, postawiłam na stole także ciasto, kupione dzień wcześniej przez Roberta. Najpierw zamierzałam usiąść w fotelu naprzeciwko niego, tak, że dzieliłby nas stolik, ale po namyśle wybrałam miejsce blisko, na kanapie.
— Kiedy wreszcie zrobi się ciepło? — Zapytał retorycznie.
— Pewnie jakoś w kwietniu, maju — wypaliłam, śmiejąc się.
— Nie pocieszasz — skrzywił się. — Nie wiem, czego najbardziej nienawidzę po wypadku, ale ciągłe uczucie zimna jest w zdecydowanej czołówce.
Zamrugałam, zaskoczona. Nie sądziłam, że odczuwanie temperatury może zmienić się wskutek wypadku. Zainteresowało mnie to, ale nie chciałam dopytywać, bo nie wydawało mi się to zbyt stosowne. Już i tak za bardzo ciągnęłam go za język, cały czas balansując na granicy urażenia go, lecz liczyłam, że znajomość bolesnych momentów z jego przeszłości pozwoli mi go lepiej zrozumieć.
— Hipotermia — wyjaśnił, spuszczając wzrok. Widocznie wyczytał nieme pytanie z mojej twarzy. — Pamiętasz, miałem wypadek w grudniu, akurat zaczynały się mrozy, a my leżeliśmy z Pavlem kilka godzin na poboczu. Kiedy człowiek odmrozi sobie palce, a temperatura jego ciała spada do trzydziestu dwóch stopni, to zostaje rysa na ciele, ale też psychice. Nie cierpię zimna, boję się go i nie umiem na to nic poradzić. Dopiero przy jakichś dwudziestu pięciu stopniach przestaję się trząść.
— Mogę ci zaproponować kocyk — odezwałam się po chwili, zakłopotana.
— Mówisz koc w kratę na kolana i będę takim stereotypowym inwalidą — zażartował. Nie wiedziałam, czy powinnam się śmiać, ale rozbawił mnie.
— No nie wiem, czy stereotypowy inwalida byłby taki przystojny — również postanowiłam wejść w konwencję żartu. Michaił zarumienił się, a ja narzuciłam mu na ramiona pled, który już znał. — Obejrzałabym jakiś film — rzuciłam lekko, sięgając po pilota.
CZYTASZ
Szron we włosach ✓
Teen Fiction,,Lepszy otwarty wróg, niż fałszywy przyjaciel." ~Pamela Britton _____________________ W życiu wiele rzeczy nam się wydaje. Ewie na przykład wydaje się, że Michaił, który dołączył do jej klasy, jest nadęty i uważa się za lepszego od koleżanek, z...