Dłuższą chwilę jechaliśmy w ciszy. Dopiero ból i drętwienie nogi uświadomiły mi, że w ogóle się nie ruszałem, a mięśnie zastygły w nerwowym napięciu.
— To groźba, prawda? — zapytała Ewa, przerywając milczenie. Zdawałem sobie sprawę, że to pytanie raczej retoryczne, więc nawet nie zadałem sobie trudu, by na nie odpowiedzieć. — Wiesz, kto to mógł zrobić?
— Nie mam pojęcia — skłamałem, uciekając wzrokiem za okno.
Zaczęło mnie mdlić, a krajobraz zdawał się rozmazaną, wirującą plamą, tak jasną, że od odbijanego przez śnieg światła rozbolały mnie oczy. Opuściłem powieki, potarłem palcem wskazującym i kciukiem nasadę nosa. Kiedy ponownie spojrzałem na Różańską, okazało się, że zamiast na drogę, patrzyła na mnie z niepokojem.
— Prowadzisz — przypomniałem jej cierpko. — Chyba nie chcemy znowu wylądować w jakimś stawie.
— Wtedy to była twoja wina — przypomniała mi z wyrzutem, lecz odwróciła wzrok. Nabrałem powietrza, by jeszcze coś powiedzieć, jednak miała rację. Westchnąłem. Duma nie pozwoliła mi przeprosić, ale ona i tak wiedziała, że oto nastąpiła moja kapitulacja.
— Musisz to zgłosić na policję... — zaczęła.
— Nie — przerwałem jej ostro.
— Musisz to zgłosić na policję — powtórzyła, tym razem tonem nie znoszącym sprzeciwu. — Nie bądź tchórzliwy. Ja opowiedziałam o gwałcie, a ty boisz się o groźbach? — Tym ostatnim pytaniem zamknęła dalsze protesty. — Ale, no właśnie, teraz jedziemy się zrelaksować. Postaraj się o tym nie myśleć.
Uśmiech nieumalowanych, wyglądających na miękkie warg był pokrzepiający i sprawił, że natychmiast zapragnąłem ją pocałować. Postanowiłem, że nadrobię to, gdy tylko zostaniemy sami.
Chwilę później wyprostowałem się w fotelu, bo oto mijaliśmy pierwsze zabudowania. Rozglądałem się ciekawie: chociaż samą drogą jeździłem już wiele razy, bo idealnie nadawała się do spokojnych przejażdżek na motocyklu, to miejscowości nie znałem wcale. Mieszkańcy wsi nie byli zbyt pozytywnie nastawieni do dwóch kółek i nawet jadąc z przepisową prędkością, naraziłbym się na niechęć.
Wioska zaczęła znikać tak szybko, jak szybko się pojawiła. Zabudowania rzedły i już myślałem, że to po prostu nie tutaj, a gdzieś dalej, kiedy Różańska zwolniła, wrzuciła kierunkowskaz i skręciła na podjazd ceglanego domu z piękną, zaśnieżoną teraz werandą. Na jego widok pomyślałem, że zdjęcie tego zimowego ogródka mogłoby z powodzeniem robić za pocztówkę z pozdrowieniami z naszego regionu.
Nie zdążyłem się dłużej przypatrzyć, bo Ewa jakby dostała skrzydeł. Przez to, co ją spotkało, chodziła zazwyczaj przybita i przygaszona, teraz jednak wyskoczyła z samochodu zaskakująco lekko, okazując swój entuzjazm. Ja dopiero zamykałem za sobą drzwi od strony pasażera, gdy ona już zdążyła wyciągnąć z bagażnika nasze torby i zniecierpliwić się, że przeze mnie nie może jeszcze wcisnąć na pilocie guzika zamykającego samochód.
Chciała ponieść i moje rzeczy, lecz delikatnie wyjąłem jej je z dłoni. Przerzuciłem sobie pasek sportowej torby przez ramię i ruszyłem za nią w kierunku wejścia. Drzwi były już uchylone, a zza nich wyglądała uśmiechnięta, drobna staruszka.
Jak bardzo drobna, to okazało się dopiero, gdy zdyszany dotarłem do celu i wpadłem w jej typowo babcine ramiona. Nawet niska Ewa przewyższała ją o głowę, przy mnie zaś kobieta wyglądała trochę jak pomarszczony krasnoludek. Ubrana w ręcznie robiony sweter i dawno niemodną spódnicę tak bardzo przypominała moją babcię, że aż zapragnąłem ją zobaczyć.
CZYTASZ
Szron we włosach ✓
Novela Juvenil,,Lepszy otwarty wróg, niż fałszywy przyjaciel." ~Pamela Britton _____________________ W życiu wiele rzeczy nam się wydaje. Ewie na przykład wydaje się, że Michaił, który dołączył do jej klasy, jest nadęty i uważa się za lepszego od koleżanek, z...