Panna Granger

Niebezpieczeństwo w Hogwarcie

W Hogwarcie dało się odczuć nerwową atmosferę. Na korytarzu co raz częściej dało się zobaczyć osoby z plakietką z napisem "Potter cuchnie". W sumie, to już norma. Inni uczniowie obrzucają Harry'ego nienawistym wzrokiem.
Szłam przez bibliotekę z zamiarem oddania książki. Nagle wpadłam na kogoś. Chciałam przeprosić tego kogoś, ale okazało się, że tym kimś jest Cedrik.
-Hej.-uśmiechnął się do mnie.
-Cześć.-odwzajemniłam uśmiech.-Jak się czujesz, jako reprezentant Hogwartu?
-A dobrze. A Harry?-zapytał.
-Nie wiem.-wzruszyłam ramionami.-Nie rozmawialiśmy o Turnieju.
-Wypożyczasz?-wskazał głową na książkę o eliksirach.
-Oddaje. A co? Chcesz?
-Przydałaby się.
Dałam mu książkę.
Popatrzyłam na zegar wiszący na ścianie. Szlag, zaraz się spóźnię.
-Przepraszam cię, ale mówiłam się z Hermioną. Muszę iść.
-Jasne. Pa.
-Pa.
Wyszłam z biblioteki i szybkim krokiem ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora.
Czekoladowe żaby*-powiedziałam, a posąg Gargulca odsunął się, ukazując kręte schody na górę do gabinetu.
Szybko weszłam na górę i zapukałam do drzwi, które same się otworzyły.
-Witaj, Alex.-odezwał się melodyjnym głosem Dumbledore.
-Dzień dobry, profesorze.-weszłam do środka.-Zaczynamy?
-Tak. Proszę, zdejmij rękawiczki.
Wykonałam jego polecenie. Postawił przede mną świeczkę. Wiedziałam, co mam zrobić. Zapalić ją swoją mocą.
Skupiłam całą swoją uwagę na świeczce. Wyciągnęłam jedną dłoń, a świeczka się zapaliła.
Robiłam kule z wody, i ognia. Gasiłam świeczkę. Wywoływałam wiatr. Podnosiłam niektóre przedmioty. I tak przez godzinę.
-Dziękuję za dzisiaj, dyrektorze. Dowidzenia.-miałam wyjść, ale zatrzymał mnie głos dyrektora.
-Alex, poczekaj.-popatrzył mi w oczy.-W Hogwarcie coś się wydarzy. Coś strasznego. Wolę, abyś uważała i chciałbym, abyśmy spotykali się częściej. Może jeszcze we wtorki o osiemnastej?
-Dobrze. Mogę iść?
-Tak, proszę.
Wyszłam z gabinetu dyrektora.
Do końca dnia myślałam o słowach dyrektora. "W Hogwarcie coś się wydarzy. Coś strasznego.". O co może chodzić?