Rozdział 6

1.3K 38 38
                                    

Obudziłam się z lekko spuchniętymi oczami od płaczu. Nie wiem dlaczego, ale słowa Newta sprawiły mi ból, a dodatkowo wspomnienia o mojej mamie...

Nie, nie, nie Sonya... nie teraz.

Przetarłam oczy i poszłam się ubrać.
Nie umiałam się zdecydować między cielistą sukienką, a zieloną koszulką i dresami.
W końcu wybrałam koszulkę, która moim zdaniem idealnie podkreślała moje zielonkawe oczy, a poza tym ważne, że czuje się w niej wygodnie.

Myślę, że jest w sam raz

Wyszłam ze swojego namiotu i poszłam w kierunku jadalni.

Boże, umieram z głodu. Ciekawe co Patelniak dzisiaj przygotował.

Dotarłam do miejsca, w którym zawsze spożywamy posiłek i zaczęłam rozglądać się za wolnym miejscem. Chcąc nie chcąc, zobaczyłam Newta, już idącego w moim kierunku z tacą, na której była papka ugotowana przez Patelniaka.
Ja oczywiście co zrobiłam? Odwróciłam wzrok i wyszłam z jadalni.

Tak Sonya, odechciało ci się jeść. Myśl tak dalej.

Szłam w sumie szybkim tempem - takim jakby ktoś zaczął mnie śledzić, a ja miałabym zacząć uciekać.
No cóż, w jednej kwestii się nie myliłam.

- Sonya! - usłyszałam głos zza pleców i poczułam zimną dłoń na moim ramieniu.

- Daj mi spokój... - powiedziałam pod nosem i ruszyłam dalej.
On jednak zastawił mi drogę swoim ciałem i nie dał mi przejść.

- Czego chcesz Newt?

- Czemu mnie unikasz? - zapytał zmartwiony z lekką nutką ciekawości.

- A czemu nie? - próbowałam przez niego przejść, ale bez skutku.

- Odpowiadasz pytaniem na pytanie. To nie za dobrze jeśli chodzi o naszą znajomość. - próbował powiedzieć weselszym tonem.

Nie wiedzieć czemu, odwróciłam się i poszłam w przeciwnym kierunku. Ten jednak nie dał mi spokoju.

- Sonya stój! - rozkazał.

Obejrzałam się za ramię i zobaczyłam jego błagające spojrzenie. Zrobiłam to o co poprosił i podeszłam do niego ze skrzyżowanymi rękami.

- J-ja.. przepraszam. - wyjąkał, patrząc w ziemię. - Jest mi naprawdę przykro z powodu tego jak cię wczoraj potraktowałem.
Podniósł wzrok i ujrzał mój lekki uśmiech, który po chwili zniknął.

- Można powiedzieć, że ci wybaczyłam. Ale.. - nie dokończyłam. Poczułam tylko mocny uścisk chłopaka, jakbyśmy nie widzieli się wieczność.
Newt był ode mnie z 20 cm wyższy. Myślałam, że mnie zgniecie.

- Ne- Newt - wyksztusiłam - Nie umiem oddychać - powiedziałam już resztkami powietrza.
Blondyn natychmiast odsunął się i zaczął przepraszać.

- Spokojnie - powiedziałam, śmiejąc się.

- Jezu serio myślałem, że mi nie wybaczysz. Wczoraj byłem naprawdę zdenerwowany i zestresowany, więc wyrzyłem się na tobie. Tylko skąd wiedziałaś co robić...

Zapatrzyłam się w jeden punkt.

- Zrobiłam to odruchowo... chyba. - nagle przypomniały mi się sny na temat DRESZCZU i mojej rodziny -  Newt przepraszam, nie mam siły teraz o tym rozmawiać.

- Jasne.. rozumiem - powiedział troskliwym tonem i uśmiechnął się lekko.

- Musze się z tym przespać...

- Przecież jest ranek - powiedział blondyn

Sonya ty debilu.

O nie nie, nie myśl o tym. Purwa

- Widzimy się wieczorem nad małym jeziorkiem. Muszę wszystko przemyśleć, sama.

Jezu. Czy ja mu zaproponowałam spotkanie?

Newt patrzył się we mnie jak wryty. Nagle w jego oczach pojawiły się iskry.

- W takim razie do zobaczenia Son. - odrzekł wesoło i kulejąc na jedną nogę odszedł w stronę pola z uprawami.

O boże.

                         Pov Newt

Podszedłem do pola, żeby zasadzić pare ziaren. Nagle z lasu wybiegł Thomas i Minho.

- I JAK I JAK I JAK - zaczął drzeć się azjata.

- Co i jak? - spytałem zdezorientowany.

- No purwa rozmowa z Sonyą!

- Czekaj.. Minho, skąd ty... Thomas debilu - popatrzyłem na niego z irytacją, a on tylko uniósł ramiona w górę w znaku "no cóż stary, bywa".

- No mów w końcu! - powiedział Tommy.

- No przeprosiłem ją. Ona mi wybaczyła i.. tak jakby no ten, że...  - zacząłem się jąkać - Widzimy się dziś wieczorem.

Nagle moi przyjaciele zaczęli się drzeć i skakać, opierając się na moich ramiomach. Jakby dostali jakiegoś ataku.

- Spokojnie - powiedziałem opanowanym tonem. - Poza tym nie wiem czy cokolwiek z tego wyjdzie... Czuję, że skądś ją znam - zamyśliłem się.

- To jasnee! Przecież ją kochasz, więc wiadomo, że wydaje ci się znajoma!! - powiedział Thomas.

- Nie w ten sposób - mrukłem pod nosem. - Wydaje mi się, że znaliśmy się przed labiryntem - popatrzyłem w stronę, gdzie siedziała Sonya.

- Rób co chcesz - powiedział Minho i oboje poszli w stronę jadalni. - Przemyśl to! - krzyknął z oddali.

                         Pov Sonya
Weszłam do swojego namiotu i ułożyłam się wygodnie na hamaku, patrząc w górę.

Co ja sobie myśłałam...

Westchnęłam i nie wiadomo kiedy - zasnęłam.

*************************
Witam kochani!
Oto kolejny rozdział tej historii. Kolejny powinien pojawić się już za niedługo.
Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu♡

Za wszelkie błędy przepraszam!
*********************

Still Together | Więzień Labiryntu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz