Angela od dawna pracuje w laboratorium Overwatch. Pewnego dnia, w jej miejscu pracy zjawiła się nowa osoba - kobieta która zrobi wszystko by poznać prawdę którą niesie za sobą nauka. Angela, nie lubi jej bezwzględności, ale ciekawią ją jej eksperyme...
Angela sidziała w domu Leny i Emily pijąc gorąca czekoladę. Po całym tym wydarzeniu nie miała gdzie się podziać, więc Tracer zaproponowała jej tymczasową wprowadzke. Patrzenie na miłość jaką darzą się kobiety była dla niej ogromnym ciosem, jednak i tak była strasznie wdzięczna dziewczynie za okazaną pomoc. Odnośnie Reyesa i O'Deorain krążyło mnóstwo plotek. Niektórzy mówili, że wraz z Morrisonem zginęli pod gruzami Overwatch. Inni twierdzili, że to ich sprawka i, że przeszli do Szponu. Kolejni uważali iż Reyes oszalał gdy został zdegradowany do niższego stopnia i w tym szale zabił niewinną Moire, która podejrzewała go o zdradę. Największą popularnością jednak cieszyła się opinia iż prawdopodobnie O'Deorain i Reyes mieli romans i uciekli razem z bazy akurat przed atakiem kogoś z zewnątrz. Angela nie słuchała żadnych z tych plotek, gdyż każda, bez wyjątku była bolsenym ciosem w i tak już krwawiące serce. Po zniszczeniu siedziby Overwatch władze nie zgodziły się na odbudowe, gdyż niezadowolenie i bunt wśród ludności rósł. Na szczęście pogrzeb Jacka Morrisona odbył się bez większych przeszkód. Pochowano pustą, symboliczną trumnę, zaraz obok pustego grobu Any. Nie znaleziono jego ciała, jednak pewnikiem było iż nie mógł przeżyć takiego wypadku. - Co zamierzasz teraz zrobić doktor Ziegler? - Zapytała Tracer wyrywając ją z rozmyślań. - Możesz mówić mi po imieniu, Lena. Odpowiadając na twoje pytanie... Będę dalej pomagała poszkodowanym przez kryzys omniczny. Ludzie nadal mnie potrzebują. Nie zamierzam zatrzymać się tylko dlatego, że Overwatch upadło. - Och, rozumiem. Jesteś bardzo dobra, Angela. Jak prawdziwy bohater. - Mercy uśmiechnęła się lekko patrząc w ciemną ciecz znajdującą się w kubku. - A co z doktor O'Deorain? Widziałam, że coś było między wami. Angela ucichła. Poczuła ból w sercu który utrudniał oddychanie. - Nie wiem gdzie jest. Nie mam pojęcia co się z nią stało, jednak boję się, że nas zdradziła. Tracer wzięła głęboki wdech i wstrzymała powietrze. - O mój Boże tak mi przykro. - Powiedziała po chwili rzucając się na jej szyję. Angela czuła jak po jej policzkach spływają łzy. Odwzajemniała uścisk. - Jeszcze raz dziękuję Lena za pomoc. Jesteś naprawdę dobrą osobą. - Nie masz za co dziękować. Przecież od tego jesteśmy! Stworzeni by pomagać! - Odsunęła się od Mercy i uśmiechnęła szeroko. Angela poczuła, że ma w kimś wsparcie.
Doktor Ziegler była właśnie na misji uwolnienia zakładników przetrzymywanych przez Szpon. Wraz z nią był Winston, McCree i Morrison. - Tak właściwie to czego chcą wzamian za ludzi? - Zapytała Angela. - Przecież to nie w ich stylu. Zwykle po prostu zabijają. - Chcą informacji. - Odparł Jack. - Musimy im je dostarczyć inaczej wszyscy zginą. - Nie sądzisz, że może to być pułapka? Albo, że i tak ich zabiją? To przecież nie są ludzie którzy grają zgodnie z zasadami. - Zaufaj mi. Wiem co robię. Biegiem ruszyli dalej. W końcu znaleźli się w jakimś ciemnym, ogromnym magazynie. Pachniało zgnilizną, a powietrze było mokre i ciężkie. - Morrison... - Wyszeptała Angela. - ... Gdzie są ci ludzie? Zdanie zostało wypowiedziane i jak na żądanie rozległ się strzał, a w raz z nim upadł Morrison. - Snajper! - Krzyknęła Angela i ruszyła w stronę kontenera aby się ukryć. Inni zrobili to samo. Rozległy się kroki. Wiele kroków. - Nie chowajcie się... I tak zaginiecie. - Usłyszała głos Reyesa który pobrzmiewał echem. Angela spojrzała w stronę Winstona i McCree. Posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia i przeszli na około jednego z kontenerów. Angela zrobiła to samo po swojej stronie. Wyciągnęła Blaster którego wcześniej praktycznie nie używała i podążyła wzrokiem za nimi. McCree pokazał pięć palców w stronę Mercy i zaczął odliczać. "5... 4... 3... 2... 1..." Ruszyli. Niestety wróg był szybki i rozpłynął się niczym czarny dym. - Gdzie on jest? - Zapytał McCree. W tym momencie został postrzelony w nogę przez ciemną postać bez twarzy. McCree upadł na podłogę i zaczął strzelać z rewolweru do postaci przez którą wszystkie kule przenikały. Angela chciała ruszyć mu z pomocą, jednak ktoś szarpnął ją za włosy i z całych sił rzucił na podłogę. Angela zwinęła się z bólu. Po chwili gdy otworzyła oczy świat wraz z nią skąpał się we krwi jej przyjaciół, a nad nią... Stała Moira O'Deorain z wrednym uśmiechem. - Witaj kochanie, tęskniłaś? - Moira?! Próbowała wstać, jednak kobieta wbiła jej buta na obcasie w ramię tak mocno, że aż zaczęła lecieć krew, przez co była unieruchomiona. Szarpała się, jednak to wszystko było na nic. - Wszyscy zginęli Angela. Nie masz już nikogo kto by ci pomógł. Jak głupia uwierzyłaś we wszystkie moje kłamstwa, ciepłe słówka i gesty. - Zaśmiała się. - To wszystko twoja wina. Podejrzewałaś mnie, a i tak nic z tym nie zrobiłaś. Mogłaś ich ocalić ale przecież ważniejsza była "twoja miłość". Ostatnie słowa powiedziała jak do dziecka. - Zawiodłaś ich... Wszystkich. - Jak mogłaś mi to zrobić!? - Krzyknęła Angela. Zaśmiała się. - To wcale nie było takie trudne. Jesteś strasznie łatwowierna. - Nienawidzę cię. - Wysyczała przez zaciśnięte zęby. Czuła jak jej serce rozpada się na malutkie kawałki gdy wypowiadała te słowa. - Nie prawda. Kochasz mnie. - Uśmiechnięła się szyderczo i zaczęła wysysać z niej energię życiową.
Angela obudziła się z krzykiem, zdyszana i spocona. Leżała na kanapie, a koc z poduszką znajdował się na podłodze. Prawdopodobnie przez sen je zrzuciła. Wzięła kilka głębokich oddechów i rozejrzała się po pokoju. Było ciemno, prawdopodobnie środek nocy. Wszystkie meble wydawały się złowrogie i zdawały się chcieć zrobić krzywdę Angeli. Kobieta mimo wszystko wstała i poszła do kuchni nalać sobie wody do wypicia. Wiedziała, że już tej nocy nie zaśnie.
Moira siedziała w ciemnym pomieszczeniu wśród świec. Nie dlatego, że nie było prądu, ale nie potrzebowała mocnego światła. Spojrzała smutno na swój telefon na którego wyświetlaczu widniało zdjęcie po ostatniej misji jej i Angeli.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Myślała, że gdy odejdzie z Overwatch będzie mogła w spokoju dalej się rozwijać, bez żadnych ograniczeń, jednak teraz czuła pustkę która nie pozwalała jej się skupić. Westchnęła cicho i wyłączyła ekran. - Przynajmniej jest teraz bezpieczna. Nie wyjeżdża na misje i nic jej nie grozi. Na pewno teraz nam obu będzie lepiej. - Mówiła próbując się pocieszyć i jednocześnie usprawiedliwić. Sama nie wierzyła w to co mówi, jednak miała nadzieję, że im częściej będzie sobie to powtarzała tym bardziej prawdziwe będą te słowa. Nie miała wyjścia. Teraz i tak było już za późno. Położyła się na twarde łóżko i westchnęła wspominając jak Angela leżała obok niej i wszystkimi zmysłami czuła jej obecność.