Złe wieści

179 18 1
                                    

Gdy Angela obudziła się rano, okazało się, że Any, Morrisona i reszty już nie było. Doktor Ziegler jak zawsze czuła w takich momentach ogromne napięcie oraz strach o swoich przyjaciół i współpracowników. Weszła do laboratorium i dostrzegła karmiącą króliki Moire. Wyglądała na zmęczoną i znudzoną.
- Dzień dobry doktor O'Deorain. - Uśmiechnęła się miło Angela.
Moira automatycznie się ożywiła i wstała z krzesła na którym siedziała.
- Dzień dobry doktor Ziegler. Jak minął wczorajszy dzień? - Zapytała.
Uśmiech zszedł z twarzy Mercy.
- Chciałabym powiedzieć, że dobrze, jednak tak nie było...
- Coś się stało?
- Mieliśmy atak hakierski na system Overwatch. Była to Sombra. Szantażowała nas. Morrison zgodził się na współpracę z atakującą. Nie wróży to niczego dobrego. Dodatkowo przeprowadziłam z Aną poważną rozmowę. Dzisiaj wyjechała na misję. Martwię się o nią i o resztę. - Angela opuściła głowę i wbiła wzrok w podłogę. Specjalnie nie poruszyła tematu informacji jakich dowiedziała się o Moirze O'Deorain. Tak naprawdę, nie chciała wiedzieć więcej. Wolała nie wiedzieć, co jeszcze może przed nią ukrywać jej współpracownica.
- Rzeczywiście, niezbyt ciekawy dzień. Ale nie martw się o Ane. Jeździła na misje już setki razy. Na pewno sobie poradzi.
Angela westchnęła.
- Tak, pewnie masz rację. - Podniosła wzrok i uśmiechnęła się smutno.
Doktor O'Deorain zrobiło się ciężko na sercu. Nastrój Angeli zawsze na nią wpływał, co strasznie ją denerwowało.
- Oh, zobacz doktor Ziegler. Pan Hops, chyba okazuje się być Panią Hops. - Podniosła królika któremu wystawał duży brzuch.

 - Podniosła królika któremu wystawał duży brzuch

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Chciała odwrócić uwagę Angeli od złych myśli. Najwyraźniej jej się udało i kobieta spojrzała na zwierzątko, po czym w jej oczach pojawiły się iskierki. Podeszła do towarzyszki i wzięła królika do rąk jednocześnie go głaszcząc.
- To wspaniale. Małe zwierzątka są takie urocze... Tylko, czy ty przypadkiem na niej nie eksperymentowałaś? To mogło źle wpłynąć na płód...
- Nie. Po tym jak o mało co nie zdechła, zostawiłam ją w spokoju.
- To dobrze. Trzeba będzie odseparować ją od innych, żebyśmy niedługo nie mięli tutaj sklepu zoologicznego.
Moira lekko się zaczerwieniła i speszona odwróciła się do innych królików.
- Tak, masz rację. Tylko skąd weźmiemy teraz drugą klatkę?
- Myślę, że Torbiörn będzie w stanie coś nam zbudować. Jak tylko go spotkam to go o to poproszę. Teraz, póki co musi zostać tam gdzie dotychczas. - Angela ustała obok Moiry i włożyła Panią Hops do klatki. - A ty jak się czujesz, doktor O'Deorain?
- Oh, ja? - Moira była zaskoczona nagłym pytaniem.
- Tak. Wczoraj byłaś nie do życia.
- Ah, no tak. Już o wiele lepiej. - Odchrząknęła. - Rzeczywiście potrzebowałam trochę odpoczynku. Sen dobrze mi zrobił.
- Cieszę się, że już lepiej. Wczoraj naprawdę się o ciebie martwiłam. - Powiedziała poważnie Angela patrząc jej w oczy.
Moira zaczerwieniła się ponownie.
- Oh, miło z twojej strony. - Potarła ręką szyję. - Jak widzisz nic mi nie jest. Chcesz może kawy?
Zmieniła szybko temat gdyż czuła jak na jej policzki wpływa coraz większy rumieniec.
- Jasne.
- Super. To ja... Zaraz wracam. - Powiedziała wskazując na drzwi i dosłownie zniknęła zostawiając za sobą lekką, ciemną mgłę, która zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Angela patrzyła na to z szeroko otwartymi oczami. Ciężko było w to uwierzyć, ale ten eksperyment naprawdę działał...

Po ciężkim dniu pracy Angela była zmęczona, jednak na szczęście nie tak bardzo jak zwykle. Zdjęła swój fartuch i powiesiła go na wieszaku, po czym opuściła pomieszczenie. Moira jeszcze doglądała króliki, jednak także już kończyła. Na korytarzu Angela wpadła na Reyesa.
- Doktor Ziegler? - Mówił spokojnym głosem.
- Oh, przepraszam Reyes, nie zauważyłam cię.
- Właśnie do ciebie zmierzałem. Mam dla ciebie... właściwie dla wszystkich, złe wieści.
- O co chodzi? - Angela patrzyła na twarz Gabriela, która jak chyba nigdy wcześniej ukazywała ogromny smutek i ból.
- Dzisiejsza misja zakończyła się niepowodzeniem... Ocalał tylko Jack Morrison oraz kilka innych osób które eksportowali. Tak mi przykro Angela...
Kobieta poczuła jak traci grunt pod nogami. Jej przyjaciele, nie - jej rodzina oraz wiele niewinnych osób. Oni... Zginęli. Chciała płakać, jednak nie była do tego zdolna. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że to się stało. Nie chciała.
- To nie może być prawda... - Wyszeptała.
Gabe położył rękę na jej ramieniu i wtedy momentalnie zrozumiała. To była rzeczywistość. To się stało. Oni nie żyją. Wybuchnęła głośnym płaczem. Przez drzwi wyszła Moira, która była zaskoczona widokiem zapłakanej Angeli.
- Co się...?
Doktor Ziegler rzuciła się w ramiona O'Deorain nie mogąc opanować łez.
- Moira... Oni... Oni... Nie żyją... - Niemal krzyczała.
Kobieta objęła ją rękoma i spojrzała zaskoczona na Reyesa. Ten tylko opuścił głowę.
- Powinienem już iść. Muszę powiadomić o tym innych. - Powiedział to tak cicho, że ledwo go usłyszała przez płacz Angeli.
Gabriel ruszył wzdłuż korytarza i na końcu skręcił w prawo znikając Moirze z oczu.

I tak stały

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I tak stały. Moira delikatnie głaskała włosy Angeli nie mówiąc zupełnie nic. Nie wiedziała co powinna powiedzieć, ale też chciała dać się jej wypłakać. Stały tak może dziesięć, piętnaście, a może dwadzieścia minut, aż w końcu Angela była zbyt zmęczona płaczem i jej oddech stawał się coraz bardziej miarowy.
- Już dobrze. - Wyszeptała nie przestając jej głaskać.
- D-dziekuję M-Moira. - Jej głos drżał, zupełnie jak ona sama. - Mogę, z-zostać z t-tobą. P-proszę...
- Jeśli to ma ci pomóc to oczywiście.
Moira złapała Angelę za rękę i delikatnie poprowadziła do swojego pokoju. Włączyła jakieś stare holoanime na które roztrzęsiona kobieta nie zwracała nawet najmniejszej uwagi. O'Deorain usiadła na łóżku, a Angela położyła głowę na jej kolanach. Niezrozumiałe japońskie słowa, oraz głaskanie przez Moire pozwalały jej oczyścić umysł dzięki czemu chwilę później była już całkowicie spokojna. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęła.

- Mercy! Pomóż! - Głos stawał się coraz głośniejszy.
Angela biegła przez zniszczony budynek za głosem Any.
- Ana! Gdzie jesteś?! - Krzyczała w głąb budynku.
- Pietro wyżej! Pomóż proszę! Jestem ranna!
- Już biegnę!
Ruszyła schodami w górę, gdy nagle strzały zaczęły przechodzić przez ścianę ze strasznie głośnym dźwiękiem karabinu. Zatkanie uczu nic nie dawało, jednak mimo strachu Angela biegła dalej.
- Ana?!
- Mercy! Tutaj!
Przebiegła przez cały korytarz i wbiegła przez ostatnie drzwi. Na podłodze leżała Ana cała we krwi, prawdopodobnie martwa, a obok niej stała wysoka kobieta w stroju snajpera. Nie dało się zobaczyć jej twarzy przez maskę. Postać wycelowała broń w Angelę która momentalnie cofnęła się o krok do tyłu uderzając w ścianę. Nie mogła uwierzyć, że drzwi które przed chwilą tam były właśnie zniknęły.
- Czemu to robisz? - Wyszeptała Angela.
Postać zaśmiała się.
- Ja po prostu bardzo lubię zabijać.
Wtedy rozległ się strzał.

To tylko chemia (Moicy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz