↶ ↷
Westchnęłam głęboko i ponownie pokręciłam głową na boki tym samym negatywnie odpowiadając na pytanie niebieskookiego. Może nawet nie tyle co pytanie, a rozkaz. Zacisnął usta w cienką linijkę, a jego dłonie zacisnęły się w pięści - tylko po tym byłam w stanie poznać, że jest zły i oczywiście po własnych domysłach. Chłopcy wciąż odwiedzali mnie jedynie w kominiarkach. Wszyscy po za Calumem. On jedyny zdawał się zaufać mi na tyle, by pokazać swoją twarz bez najmniejszej obawy, że kiedykolwiek to wykorzystam. On był z nich wszystkich najgłupszy myśląc, że jeśli się stąd cudem wydostanę nie zeznam na policji i nie opiszę dokładnie jego twarzy. Głupiec. Oczywiście, że zdążyłam go polubić przez te kilka ostatnich dni spędzonych niemalże tylko z nim lub samotnie, ale wciąż przecież był moim porywaczem i to nie zmieniało nic. Nawet mojego celu, którym było wydostanie się stąd jak najszybciej. - Calum do kurwy nędzy! - warknął wstając i z trzaskiem wychodząc z pokoju, który zajmowałam odkąd tylko się tu pojawiłam. Najwyraźniej myślał, że mulat będzie w stanie cokolwiek zdziałać.. Otóż nie. Nie znali mnie i nie wiedzieli, że jem jedynie przez siebie wybrane rzeczy. Możecie nazwać mnie rozpieszczoną paskudą, która wybrzydza, ale po prostu mięso było czymś czego nie byłam w stanie wziąć do ust, a przed chwilą chłopak, którego imienia wciąż nie zdołałam poznać próbował wcisnąć mi hamburgera. Obrzydliwości.
Już po chwili drzwi ponownie się otwarły, a w progu pojawiła się sylwetka Cala. Posłałam mu delikatny uśmiech i wciąż nie ruszając się ze swojego wcześniejszego miejsca jakim było średniej wygody łóżko poklepałam miejsce obok siebie dając mu nieme pozwolenie na zajęcie miejsca nieopodal. Tak też zrobił. Wyprostował swoje długie nogi kładąc się w dolnych partach mebla i podpierając swoje ciało na łokciach. Siedząc po turecku przy samych poduszkach miałam na niego świetny widok, a przyznam szczerze - jest na co patrzeć.
- Mins, czemu nie chcesz jeść? - zapytał ze smutkiem rzucając mi krótkie spojrzenie brązowych oczu. Wzruszyłam lekko ramionami i westchnęłam głęboko.
- Nie jadam mięsa, ale Twój nadpobudliwy kolega nie bardzo przyjmuje to do wiadomości. - powiedziałam na tyle głośno, by osoba, która mogłaby nas w tej chwili podsłuchiwać dokładnie nas usłyszała.
- No kurwa! Nie dość, że mnie obraża to jeszcze będzie wybrzydzać pieprzona księżniczka! - usłyszałam zza drzwi i uśmiechnęłam się krzywo zdając sobie sprawę, że moje przeczucia były jak najbardziej trafne.
- Sam rozumiesz. - skwitowałam, a chłopak wydął dolną wargę.
- Przyniosę Ci zaraz coś mega superaśnego! Co powiesz na sałatkę mojej roboty? Wiesz.. Nie chwaląc się.. Jestem genialnym kucharzem! - poruszył zabawnie brwiami, a ja zaśmiałam się lekko kiwając przy tym głową.
- Brzmi nieźle. - posłałam mu najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać w tej chwili, a chłopak rozpromienił się automatycznie słysząc moją zgodę i zostawił mnie samą na kilka następnych chwil, a ja nie wiedzieć czemu nie mogłam przestać się uśmiechać.
**
- Dobra. Teraz albo nigdy.. - mruknąłem pod nosem, by po chwili odliczyć do trzech i dając chłopakom znak wyskoczyć zza rogu. Wycelowałem pistolet prosto w głowę zbyt pewnego siebie jak na mój gust kolesia, który prowadził tę samą rozmowę telefoniczną już od jakichś kilku dobrych minut. Ashton podszedł go od tyłu i wytrącił mu komórkę z ręki na co ten zaklął pod nosem i nie wiedząc co się dzieje rozglądnął się, a wtedy jego oczy spoczęły na mojej sylwetce. - Znów się spotykamy William. - przywitałem mężczyznę, a ten starając się ukryć swoje przerażenie podniósł tyłek ze swojego skórzengo fotela. - Żadnych fałszywych ruchów perfidny śmieciu.. - wysyczałem przez zęby na co on się wzdrygnął i westchnął bezradnie, a jego ramiona powęrowały nieco w dół.
CZYTASZ
Battle Wound ll 5sos & 1d
FanfictionSą historie, których nigdy nie poznamy. Są też takie, których nie chcielibyśmy poznać..