X.

411 32 0
                                    

* Miesiąc później *

- Minnie.. - usłyszałam głos odbijający się o ścianki mojej czaszki. Powieki gwałtownie rozwarły się, a słuch wytężył. Dźwięk był ledwo słyszalny, jak gdyby osoba wołająca moje imię była gdzieś pomiędzy chmurami. Bardzo głęboko. - Minnie. - słowo znów rozbłysło, lecz tym razem było ono wypowiedziane nieco głośniej i wyraźniej. Ton głosu był stanowczy, ale wesoły. Zaczęłam go kojarzyć. - Minnie! - zamarłam. Otwarłam ponownie oczy jakby wcześniej nadal były zamknięte i dopiero teraz ujrzałam postać Caluma tuż przed sobą. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a tęczówki zabłyszczały szczęśliwie. Chłopak również się uśmiechał, lecz jego twarz natychmiast przybrała przerażających i ostrych rysów. Jego oczy pociemniały, a usta zacisnęły się w cienką linijkę. Ściągnął brwi, a pojawiająca się pomiędzy nimi zmarszczka stanowczo się pogłębiła. - To przez Ciebie nię żyję! - krzyknął patrząc wprost na mnie. Zbladłam, krew odpłynęła mi z twarzy. Poczułam, że robi mi się słabo.
- Cal.. - szepnęłam, jednak Mulat odwrócił głowę w bok. Teraz mogłam podziwiać jego profil. Posmutniał.
- Oddałem za Ciebie życie.. - splunął z wyrzutem mierząc mnie wzrokiem. Pociągnęłam nosem nawet nie zauważając kiedy łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach.
- Przepraszam.. - szepnęłam trzęsąc się i łkając.
- W dupie mam Twoje przeprosiny! Nie przywrócą mi życia! - znów uniósł głos.
- Przepraszam... Przepraszam! - krzyczałam

- Minnie.. - Calum położył dłoń na moim ramieniu i począł lekko nim potrząsać. - Minnie! - nagle jego twarz zmieniła swój wyraz. Był smutny, zmartwiony. Z nienacka jego oczy zmieniły kolor na błękitny, a włosy stały się blond. Rysy podległy niewielkiej korekcji, a karnacja pojaśniała.

Zaczęłam się dusić i krztusić gwałtownie siadając. Ktoś przyciągnął mnie do swojej piersi otaczając opiekuńczo ramionami i mimo, że nie wiedziałam kim jest ta osoba nie opierałam się.
- Ćśśś.. Spokojnie. Nie płacz, no już. - usłyszałam znajomy szept. Po otworzeniu oczu ujrzałam twarz Luke'a. Gładził uspokajająco moje plecy chowając nos w moich włosach.
- Luke.. - wyjąkałam nie panując nad drżeniem swojego ciała. Takie koszmary nawiedzały mnie dzień w dzień od śmierci Caluma. Nie byłam w stanie poradzić sobie z moimi myślami oraz poczuciem winy, które nie odstępowało mnie nawet na krok. Czułam się strasznie, ale nie było to zależne ode mnie. Mimo to ów wydarzenie zmieniło mnie. Nie byłam już taka sama jak kiedyś. Wciąż byłam smutna, prawie wcale się nie uśmiechałam. Płakałam i nie chciałam nic jeść, a większość swojego czasu spędzałam w pokoju Luke'a. Och tak. To jedno się zmieniło. Byliśmy ze sobą naprawdę blisko i było to widać na pierwszy rzut oka. Spędzaliśmy razem dużo czasu i mimo, że często było to jedynie leżenie w swoich objęciach i patrzenie się na siebie w ciszy to były to najlepsze chwile mojego żywota w ostatnich kilku tygodniach.

 **

- Powinnaś to zjeść. - stwierdził krótko blondyn na co ja odwróciłam wzrok wciąż grzebiąc widelcem w nadal pełnym talerzu. Westchnęłam podpierając twarz dłonią zaciśniętą w piąstkę wciskając ją w policzek.
- Nie musisz mnie pilnować.. - moje słowa wyraźnie zdenerwowały Ashtona. Wpatrywałam się w przesuwane składniki sałatki za pomocą zębami metalowego sztućca. Kątem oka widziałam jak chłopak zaciska mocno szczękę, a jego ręce mimowolnie formują się w pięści. Jego mięśnie spięły się, ale na mnie już dawno nie robiło to wrażenia.
- Właśnie w tym jest cały, pieprzony problem! - wybuchnął uderzając dłońmi w drewniany stół co spowodowało, że moje ciało zadrżało. Nie ze strachu, a z powodu niespodziewanego hałasu. - Gdyby nie Luke wcale by mnie tu nie było! - kontynuował wbijając we mnie swój ostry wzrok i wiercąc mi nim dziurę w głowie, jednak ja w dalszym ciągu nie podnosiłam wzroku na jego twarz.
- Ciekawie od kiedy niby tak strasznie słuchasz się Lucasa. - bąknęłam cicho pod nosem marszcząc w zastanowieniu brwi.
- Nie pyskuj. - warknął, a ja nie wytrzymałam. Rzuciłam widelcem w porcelanowy talerz i wstałam z krzesła odsuwając je gwałtownie w tył w wyniku czego upadło z głośnym hukiem.
- Jakoś straciłam apetyt. - mruknęłam z przekąsem spoglądając na niego krótko, a już po chwili idąc szybkim krokiem do swojej sypialni i zamykając ją na klucz.

 Siedziałam od kilku dobrych minut wpatrując się zamglonym wzrokiem w dziwnie parujący dymek gorącej czekolady. Ochoczo obejmowałam dłońmi ciepły kubek rozkoszując się jego wysoką temperaturą. Jak na razie nie miałam okazji skosztować brązowego płynu, nie chciałam poparzyć sobie języka, ale biorąc pod uwagę fakt, że po lekkim spięciu z Irwinem nie odważyłam się wyjść za granicę tego pokoju i tym samym spożyć czegokolwiek było to jedyny "posiłek", którym miałam zamiar uzupełnić swoje braki w kaloriach.
Już zbliżałam usta do czerwonego kubka z zamiarem spróbowania czekolady, kiedy usłyszałam głośne pukanie. Odetchnęłam ciężko i zacisnęłam wargi w cienką linijkę. Odstawiłam naczynie na drewniany parapet i zsunęłam się z niego.
- Nigdzie się nie ruszaj. Za moment do Ciebie wracam. - wycelowałam palec w filiżankę zdając sobie sprawę z tego co zrobiłam dopiero po chwili. Udzieliło mi się od Caluma. Pamiętam jak on rozmawiał z różnymi przedmiotami. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie przyjaciela, ale po chwili posmutniałam po raz kolejny wzdychając. Przypomniałam sobie, że przed momentem ktoś dobijał się do drzwi, więc skierowałam się w ich stronę, przekręciłam kluczyk i powoli je uchyliłam, by móc zerknąć kto narusza mój spokój.
- Hey Minnie.. - powitał mnie ogniostowłosy posyłając czuły uśmiech w moją stronę. Odetchnęłam z ulgą widząc jego twarz. Już się bałam, że to Ashton po raz kolejny chce podnieść mi ciśnienie lub dla odmiany chce powypominać mi, że to przeze mnie Hooda już z nami nie ma. Tak. Często miał takie chwile, w których również nie radził sobie z utratą przyjaciela, jednak on jako jedyny w zupełnie inny sposób to okazywał. Wyżywał się na mnie.
- Hey Mikey. - szerzej otwarłam drzwi i wpuściłam chłopaka do środka, by po chwili znów zakluczyć wejście. Nie chciałam nieproszonych gości. Powróciłam na swoje wcześniejsze miejsce chwytając w rękę letni już kubek i poklepując miejsce obok siebie. Clifford skorzystał z zarposzenia i przysiadł się do mnie. W przeciwieństwie do moich jego nogi dosięgały podłogi bez problemu. Wyciągnął je daleko przed siebie opierając sie plecami o szybę i zakładając ręce na torsie. Przez dłuższą chwilę milczeliśmy, aż w końcu to chłopak rozpoczął rozmowę.
- Wiesz, że on nie chciał.. - zaczął, a ja natychmiast przerwałam mu nie chcąc tego słuchać. Po raz kolejny.
- Nie Michael. Jeśli przyszedłeś tutaj tylko i wyłącznie po to, by wytłumaczyć zachowanie Ashtona to możesz już pójść, bo ja nie mam ochoty tego wysłuchiwać. - odparłam niezbyt miło. Ufam jednak, że każdy kto potrafi postawić się w mojej sytuacji zrozumie to.
- Przepraszam.. - spuścił głowę przymykając oczy i pocierając dłonią swoją twarz. - Po prostu.. Nie wiem. Świat oszalał. - uniósł na mnie wzrok kręcąc głową z niedowierzaniem. - Luke lata zabiegany tam i spowrotem planując jak odwdzięczyć się za Cala, Ashton jest jeszcze bardziej wnerwiający niż był, Harrego nie ma od bardzo długiego czasu w kraju, nikt nie wie gdzie się podział, Niall to Niall, a ty.. Ty ciągle zagłębiasz się w depresję. Tak nie może być. - pokręcił głową na boki.
- Mike, nie przesadzaj. - upomniałam go, choć śmiem twierdzić, że był to lekki sprzeciw, do którego nie byłam w stu procentach przekonana. Wprawdzie czułam, że coś się we mnie zmieniło, ale nie sądziłam, że faktycznie może to być coś poważnego.
- Nie przesadzam Minnie. Tylko spójrz na siebie. - kiwnął na mnie odbierając mi kubek kakao i odstawiając go na bok. Uh, chyba nie jest mi dane go wypić. Pociągnął mój nadgarstek w stronę wielkiego, podłużnego lustra opartego o jedną ze ścian pokoju. Postawił mnie przed nim prosto ustawiając się za moimi plecami. Spojrzałam w swoje odbicie i zrozumiałam o czym mówił. - Wychudłaś. Jesz coraz mniej, więc będzie coraz gorzej. Jesteś blada i już wcale się nie uśmiechasz. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktokolwiek lub cokolwiek wywołało uśmiech na Twojej twarzy. Pamiętasz dawną siebie? Non stop byłaś wesoła. A Twoje włosy.. Kiedy ostatnio je czesałaś?
- O! Wypraszam sobie! Jesteś ostatnią osobą, która może przyczepić się do moich włosów. Spójrz lepiej na swoje. - potargałam jego kosmyki na wszystkie strony, jednak mimo wszelkich starań fryzura wciąż pozostawała taka sama. Przez moment nawet na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech, jednak tak szybko jak się pojawił równiez i zniknął. Jestem pewna, że Michael go nie zauważył.
- Czyżbyś zaczynała spowrotem powoli być sobą? - zaśmiał się na co ja przewróciłam jedynie oczami. Nie zdążyłam nawet stawiać opory, kiedy to moje stopy oderwały się od podłoża, a ramiona chłopaka mocno przycisnęły mnie do swojej klatki piersiowej. - Moja Minnie wraca! - uradował się, a ja zaśmiałam się cicho z jego reakcji na co jeszcze bardziej się ucieszył łapiąc mnie w talii i obkręcając kilkakrotnie dookoła własnej osi.

**


Battle Wound ll 5sos & 1dOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz