XII.

426 28 0
                                    

***

- Ashton.. - zaczęłam patrząc na chłopaka z przerażeniem. Ten wpatrywał się we mnie wyczekująco mając nadzieję usłyszeć to co tak nagle postawiło mnie na równe nogi, ale i wywołało ciarki na plecach. - Moja matka zdradzała mojego ojca. - powiedziałam krótko i zwięźle. Chłopak podrapał się po karku nie do końca rozumiejąc o co mi chodzi.- No fajnie, ale co to ma wspólnego..
- Z ojcem Flynna. Graham Flynn. Rozumiesz? To nie moja matka miała zginąć tylko ja, a kiedy sprawa nabrała innych obrotów i Graham dowiedział się o tym wszystkim próbował się zemścić za stratę ukochanej. Niestety on sam nie mógł podołać temu zadaniu, bo..
- Zayn dowiedział się o tym całym jego planie i zabił go. - kontynował Ashton zaczynając rozumieć do czego zmierzam.
- Ale wtedy młodszy Flynn postawił sobie za cel zemstę na mnie, bo to mnie obwinia za śmierć ojca. - dokończyłam. Wplotłam palce we włosy zaciskając je mocno i unosząc brodę wysoko do góry. Łapałam powietrze w usta próbując uspokoić swoje tętno. Czując jak łzy napływają do moich oczu spuściłam wzrok i dopiero po chwili zebrałam się na odwagę, by unieść go na twarz blondyna.
- On nie chce mnie zabić. On chce bym cierpiała tak jak on. - szepnęłam jakby sama do siebie nie będąc do końca pewną czy aby na pewno powinnam mówić to na głos. - Ash. - mój głos się załamał. - On chce zabić wszystkich, którzy są dla mnie ważni.. - po moim policzku spłynęła łza. 
Czułam się cholernie bezsilna.

~ Dwa tygodnie później ~

Pokręciłam głową na boki i westchnęłam. Nie mogłam uwolnić się od koszmarów dręczących mnie co dzień. Przez to bałam się zasypiać, a bezsenne noce spędzałam na rozmyślaniu. Z jednej strony bardzo dobrze, że tak właśnie się stało, jednak z drugiej.. Kofeina niszczyła mój organizm.
Piłam właśnie trzecią już tego dnia mocną kawę z ekspresu główkując nad czymś. Toczyłam ze sobą wewnętrzną walkę, jednak w końcu ta drobra część przegrała. Zdałam sobie sprawę z tego, że zupełnie nie pasuję do tego świata, a ja jestem problemem w całym tym bagnie. Gdyby mnie nie było problem całkowicie by zniknął. Przełknęłam ślinę i wstałam zdecydowanym krokiem ruszając do drzwi wyjściowych. Musiałam zacząć działać, ale dlaczego miałabym to robić w złym stylu? Skoro już mam być koniecznie zimną suką to mam zamiar zrobić to w fajnych ciuchach.

Od godziny chodziłam po sklepach zgarniając te odpowiednie części garderoby i kiedy już zdałam sobie sprawę z tego, że wszystko mam, a kilka ciekawych kompletów pojawiło się w moich torbach postanowiłam wrócić do domu. Gdy wychodziłam nie było nikogo w domu, więc z nadzieją, że i teraz nikogo nie zastanę weszłam pewnym krokiem przez próg. Och jakże się myliłam. Nie zdołałam zrobić nic, bo w jednej chwili zostałam przygwożdżona do drzwi, a czyjeś zimne, szorstkie ręce zacisnęły się na mojej szyi. Zaczęłam kaszleć nie mogąc złapać oddechu, lecz mój napastnik miał wyraźny ubaw.
- Witaj ponownie księżniczko. - przywitał mnie ten ochydny głos. Próbowałam się szarpać, jednak za każdym razem, gdy gwałtownie się poruszałam mężczyzna zacieśniał uścisk na mojej szyi.
- Rachel. - zdołałam wysyczeć przez zaciśnięte zęby.
- Strzał w dziesiątkę. - przejechał językiem po swoich górnych zębach, a mi zrobiło się niedobrze. - Jak się trzymasz po stracie przyjaciela? Jak mu było? Ah! Calum Hood. Miło z jego strony, że dobrowolnie oddał za Ciebie życie, nieprawdaż? - zaczął się ze mną droczyć. Oczy powoli zapełniały się łzami, a twarz zaczęła nabierać czerwonawych odcieni. - Jak myślisz? Kto będzie następny w tej naszej zabawnej wyliczance? Ashton, Harold, a może Lucas? - bez przerwy wpatrywał się w moje oczy próbując podbudzić mnie swoimi słowami. W końcu odepchnęłam go od siebie kopiąc w narząd rozrodczy. Upadł na na kolana zginając się w pół.
- Zostaw ich w spokoju! Nie możesz po prostu sobie odpuścić Rachel? - zapytałam oddychając pospiesznie, by móc pozbyć się nieprzyjemnego zawrotu głowy wywołanego odcięciem mnie od dopływu powietrza.
- To byłoby zbyt proste Ty mała kurwo. - warknął zbolałym głosem. - Będziesz cierpieć, a później błagać o to, żebym szybko Cię zabił. - splunął marszcząc brwi. Podniósł się z klęczek i zamachnął. Zacisnęłam mocno oczy przyciskając policzek do swojego ramienia i czekając na cios, który.. nie nastał. Powoli otwarłam oczy i zobaczyłam jedynie pustkę. Nie było go. Zniknął.

Spojrzałam w lustro nie dowierzając, że osoba, którą widzę to ja. Moje włosy były rozpuszczone i lekko podtapirowane. Twarz zdobił buntowniczy, wyrazisty makijaż. Oczy podkreślone były czarnym eyelinerem, a rzęsy mocno wytuszowane. Ubrana byłam w koronkową przy dekolcie bluzkę z krótkim rękawem oraz skórzaną kurtkę, również w czarnym kolorze. Moje, jak się okazało całkiem zgrabne, nogi otoczone były materiałem lateksowych leginsów, a na nogi wsunęłam czarne, wysokie lity z ćwiekami. Wyglądałam ostro i groźnie, ale czy faktycznie taka byłam? Ćwiczyłam wielokrotnie różne teksty przed lustrem, a kiedyś w przedstawieniu szkolnym grałam totalną jędzę, więc może jeśli wczuje się w grę to może mi się uda?
Zeszłam z gracją po schodach rysując swoimi starannie pomalowanymi, czarnymi paznokietkami niewidzialne linie na drewnianej balustradzie. Weszłam do salonu, w którym siedzieli wszyscy chłopcy, po za oczywiście Zaynem, po czym widząc ich brak zainteresowania moją osobą spowodowany meczem lecącym w telewizji stanęłam przed ekranem wyłączając go uprzednio.
Wydali z siebie jęki niezadowolenia, lecz gdy każdy z nich dokładnie zmierzył mnie wzrokiem zobaczyłam na ich twarzach zdziwienie, pozytywne zaskoczenie i .. pożądanie? Kurwa. Oni mieli się mnie bać, a nie chcieć mnie przelecieć!
Zacisnęłam usta w cienką linijkę, a paznokcie wbiłam we wnętrze swoich dłoni. Każdy wiedział, że ból pobudza również i złość, to dlatego gdy uderzymy się przeklinamy.
- Już, napatrzyliście się? Mogę zacząć mówić czy chcecie się jeszcze trochę poślinić? - zapytałam używając pretensjonalnego tonu. Każdy z nich zmieszał się i poprawił na swoim miejscu. Gdy dostrzegłam skupienie na ich twarzach uśmiechnęłam się z satysfakcją i skinęłam głową. - Wspaniale. Więc do rzeczy. - zaczęłam pocierając obie dłonie o siebie. - Więc sprawa wygląda tak.. Mam zamiar pojechać do Rachela i złożyć mu niespodziewaną wizytę tak jak on to zrobił kilka godzin temu mi.
- Zaraz, Flynn tu był? - Ashton zmarszczył brwi na co ja wzruszyłam obojętnie ramionami jak gdyby całe to zdarzenie nie miało najmniejszego znaczenia. Miało. - Czego chciał?
- Cóż.. Wymieniliśmy się swoimi poglądami, wypiliśmy kawkę i troszeczkę poplotkowaliśmy. - rzuciłam z skarkazmem nie ukrywając swojej irytacji. Ktoś parsknął śmiechem, a kiedy zauważyłam kim był ten osobnik zaśmiałam się w duchu. Niall szturchał łokciem Irwina nabijając się z niego, że niby dziewczyna go zgasiła. - Teraz poważnie. - ostrzegłam, a Horan uspokoił się zabierając ręce od przyjaciela. - Doskonale wiem o co mu chodzi i wiem, że nie spocznie dopóki każdy ważny dla mnie w najmniejszym stopniu osobnik wciąż chodzący po Ziemi nie zginie. Musicie się więc mieć na baczności, bo zdaję sobie sprawę z tego, że nawet nie mam co was prosić o danie mi wolnej ręki i samodzielne działanie? - zakończyłam używając pytania retorycznego, na które odpowiedź i tak wszyscy doskonale znali.
- Nie. - odparli hurem. Tak myślałam.
- Okej. Więc plan jest taki.. - zaczęłam opowiadać im wszystko to co wymyśliłam przez ostatnie kilka dni.

***

Rozdział nie jest zbyt długi, ale ostatnio miałam wenę na ten temat i tak jakoś go napisałam, a że nie lubię trzymać rozdziałów * na zaś * bo mogą później zniknąć to wolę go dodać i już!
Tak apropo.. Wspominałam już chyba o tym, że myślę nad jakimś One Shotem, ale jestem pewna,że nic z tego nie wyjdzie, bo nie potrafię pisać krótkich, jednorozdziałowych opowiadań, więc szykuję pomysły na coś grubszego. :D
No i przy okazji może zauważyliście lub też nie, ale okładka do Battle Wound zmieniła się. Tamta nie była adekwatna nawet do tytułu i była jedynie tymczasowa, ale teraz myślę, że będzie już w porządku. Nie ma fajerwerków, ale ja jestem z niej dumna ! Co sądzicie? (:
Chciałabym również podziękować wszystkim, którzy czytają moje opowiadania, bo wiem, że trudno jest się wybić z własnym pomysłem, a nie tłumaczeniem. Ja próbuję i nie poddam się, bo i tak i tak kocham pisać, więc będę to robić jeszcze przez długi czas, ale miło jest widzieć, że ktoś docenia Twoją pracę :D

See ya

xx

Battle Wound ll 5sos & 1dOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz