XIV.

358 27 6
                                    

Stałam i patrzyłam na to jak Niall wyważa drzwi i wchodzi do środka, za nim podąrzył Harry. Potrząsnęłam głową próbując pozbyć się tych chorych obrazów z mojej głowy. Wiedziałam przecież, że Ashton jest po naszej stronie, dlaczego więc pomyślałam, że mógłby nas zdradzić? Dlaczego w ogóle wyobraziłam sobie mojego brata.. tutaj? A Luke? Zupełnie nic z tego nie rozumiałam. Wzięłam głęboki wdech czując jak moja dolna warga niebezpiecznie drży, po czym biegiem ruszyłam za chłopakami. Celując bronią i przybierając odpowiednią postawę rozglądałam się na boki szukając znaku życia kogokolwiek. Nagle znienacka do pomieszczenia wpadło kilku ludzi Flynna. Chłopcy najwyraźniej to przewidzieli, bo szybko zajęli się kontratakiem. Lucas natomiast szybko zjawił się u mego boku i pchnął mnie lekko w przód nakazując iść w kierunku kolejnych drzwi w pokoju. Nacisnęłam powoli klamkę, po czym kopnęłam je i obydwoje wpadliśmy do środka. Tam zastaliśmy siedzącego wygodnie na fotelu i opierającego nogi na biurku Rachela. Zmierzyłam go wzrokiem, a ten powolnym ruchem sięgnął po broń i wycelował ją we mnie. Blondyn natychmiast zareagował rzucając się na mężczyznę, lecz ten spodziewając się jego reakcji po prostu uderzył go pistoletem w tył głowy na co ten upadł bezwładnie na podłogę. Zamarłam.

- Słuchaj Malik. Załatwmy to jeden na jednego. - zaproponował mierząc mnie wzrokiem. Oblizał wargi najwyraźniej lubiąc to w jaki sposób byłam ubrana. - Gdyby nie to, że muszę Cię zabić mogłabyś do nas dołączyć. - uśmiechnął się w sposób, który chyba miał być seksowny, jednak stanowczo mu nie wyszedł. Z obrzydzeniem wypisanym na twarzy pokręciłam głową na boki.

- Wolałabym zginąć. - splunęłam mu prosto w twarz. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, gdy wytarł palcem mją ślinę z policzka i włożył go sobie do ust lekko ssąc. Nie przerywał również naszego kontaktu wzrokowego, a ja doszłam do wniosku, że on naprawdę jest chory psychicznie. Zakaszlałam czując odruch wymiotny.

- To dobrze słoneczko, bo tak się składa.. nie masz innego wyboru. - rozłożył ramiona mówiąc to i wzruszył nimi niewinnie następnie poważniejąc i ponownie celując we mnie bronią. - Ostatnie słowo kochanie? - zapytał z pewnym siebie uśmieszkiem. Kąciki moich ust powędrowały nieco do góry. W mgnieniu oka znalazłam się przy nim kopnięciem nogi wytrącając mu broń z ręki. Zamachnęłam się i uderzyłam pięścią w jego nos następnie na oślep uderzając go po całym ciele. W końcu mężczyzna opadł na podłogę wypluwając krew z ust.

- Nigdy więcej nie mów do mnie kochanie. - syknęłam patrząc na niego z satysfakcją. Nie doceniałam go jednak, bo on korzystając z mojej chwili zadumy pociągnął mnie za kostkę w dół sprawiając, że byliśmy na tym samym poziomie. Przycisnął moje ręce do moich pleców uprzednio przewracając mnie na brzuch. Wbił kolano w zakończenie moich pleców na co jęknęłam z bólu.

- Miało być słowo. Nie zdanie. - mruknął pochylając się nad moim uchem. Złapał moje włosy i z premedytacją uderzył moją głową w podłogę. Zacisnęłam mocno zęby próbując nie popłakać się z bólu. Brałam głębokie wdechy nie chcąc stracić przytomności. Flynn popełnił jednak jeden, poważny błąd.. Zapomniał o tym, by jakoś unieszkodliwić moje nogi. Z całej siły kopnęłam chłopaka w przyrodzenie na co ten momentalnie wypuścił mnie z uścisku i zwinął się w kulkę. Z trudem podniosłam się do pionu następnie kopiąc go w plecy,

- Nie doceniasz mnie Rachelu Flynnie. Tak po za tym.. Co to za imię?  Nie było bardziej męskich? - zakpiłam ocierając krew z ust, która spłynęła z mojego nosa. Mam jedynie nadzieję, że nie został on zbyt poważnie uszkodzony, bo nie daruję mu tego. Teraz jednak kiedy został już unieszkodliwiony zaczęłam przeszukiwać szuflady jego biurka. W drugiej znalazłam nożyczki zaś w najniższej czarną taśmę izolacyjną. Podeszłam do faceta i dźwignęłam go na krzesło wcześniej dla pewności kilkakrotnie uderzając go w twarz. Przymocowałam jego ręce do obydwóch podłokietników zaś nogi do dolnych partii krzesła. Gdy ten spuścił głowę w dół natychmiastowo podeszłam do niego łapiąc jego włosy i odchylając ją w tył, by móc dokładzie widzieć jego twarz. Zmierzyłam go wzrokiem. - Jesteś nic nie wartym gnojkiem. - warknęłam. Zamachnęłam się i uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek, potem drugi.. - To za bycie kretynem. - oznajmiłam, po czym zacisnęłam rękę w pięść i przysoliłam mu prosto w nos na co on krzyknął z bólu. - To za Caluma.. - syknęłam ze łzami w oczach i po raz kolejny zaczęłam okładać go pięściami. - To za Luka i za Zayna i za to, że przez Ciebie straciłam brata, a to przez to, że w ogóle musiałam poznać ten pieprzony świat! - krzyczałam wciąż bijąc go na oślep. Zalana łzami upadłam na kolana nie zważając na to, że Flynn siedział nieprzytomny na krześle będąc ze zmasakrowaną od uderzeń oraz paznokci twarzą. - Nienawidzę Cię.. - szepnęłam chowając policzki w swoich włosach i łkając.

Z trudnością uniosłam dłoń z palcami zaciśniętymi na uchwycie swojej broni i wycelowałam w niego. Cała ręka strasznie mi się trzęsła, a ja nie byłam w stanie nad tym zapanować. Co więcej.. Strasznie bałam się nacisnąć spust. W końcu nie byłam zdolna do zabicia człowieka, nie byłam taka jak on.. Wtedy do pokoju wpadł Michael wraz z Harrym. Obydwoje natychmiast znaleźli się u mojego boku. Drugi z nich widząc jak jestem roztrzęsiona ostrożnie wysunął pistolet z mojej dłoni pozwalając mu upaść. Szepnął też coś w stylu Nie pozwolę Ci zniszczyć siebie. Mike natomiast objął mnie swoim ramieniem i gdy nie byłam zdolna do poruszania się samodzielnie wziął mnie na ręce. Opuściliśmy pomieszczenie, a już po chwili usłyszałam strzał. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową cicho płacząc. Sama nie wiedziałam dlaczego. Po prostu zbyt wiele emocji na raz. Tak, to pewnie to. Nagle uświadomiłam sobie, że chłopak z ognistymi włosami sadza mnie na siedzeniu pasażera z przodu obok kierowcy następnie zamykając drzwi od mojej strony, okrążając pojazd i zajmując swoje miejsce w ukochanym grafitowym BMW.  Zupełnie nic nie mówiąc zapiął mój pas i ruszył, a ja zmęczona wydarzeniami z ostatnich kilku godzin oparłam głowę o zimną szybę i wpatrywałam się w ciemną otchłań za jej powierzchnią. Nagle coś mi sie przypomniało.

- Luke. - szepnęłam nagle ciężko oddychając. - Gdzie. Jest. Luke. - mówiłam nabierając spazmatyczne oddechy. Czułam ucisk w klatce piersiowej, bałam się. Cholernie. W końcu nie chciałam, by ucierpiał kiedy był mi aktualnie naprawdę bliski, jeśli nie najbliższy. Co więcej.. Chciał mnie uratować, osłonić, obronić. Bóg nie ma prawa odbierać mi go za dobre serce.

- Spokojnie. Oddychaj, powoli. - mówił Michael zatrzymując się na poboczu. Złapał moją dłoń starając się mnie uspokoić. Po dłuższej chwili udało mu się to wyjaśniając, że chłopcy, czyt. Ashton i Harry, mieli za zadanie zabrać go i pozbyć się problemu * Flynn * raz na zawsze. Kiwnęłam głową kilka razy przekazując w ten sposób, że już jest w porządku i możemy kontynuować powrót do domu.

* * *

Dwa dni. Minęły dwa cholerne dni od tego strasznego wydarzenia, a ja całymi godzinami siedzę na tym samym parapecie w swoim pokoju, do którego już przywykłam niemalże zapominając o tym jak wyglądał mój dawny. To nie miało teraz znaczenia. W końcu domem nie jest jedynie budynek. Domem jest miejsce, w którym czujemy się kochani, bezpieczni i szczęśliwi. No i rzeczywiście gdyby podzielić te wszystkie uczucia to z każdego z nich znaleziono by we mnie jakąś jedną czwartą, a reszta to totalna pustka. Mimo, że moja głowa wciąż bolała od natłoku myśli nie mogłam ich zrozumieć ani odgadnąć. Były dziwne i nowe.

Pukanie do drzwi rozniosło się po moim pokoju, jednak ja ani drgnęłam. Każdy kto mieszkał w tym domu wiedział, że zazwyczaj denerwuję się, gdy wchodzą do mnie bez uprzedzenia czy pozwolenia, jednak teraz naprawdę nie miało to znaczenia, bo tak czy tak bym się nie odezwała. I mimo, że nie chciałam ich cholernej pomocy to zupełnie nieświadomie błagałam ich o wsparcie.

- Mała Mi? - usłyszałam, a moje serce zamarło. Zamknęłam oczy nabierając gwałtownie powietrza przez nos. Jednak dopiero po chwili zdecydowałam się spojrzeć w bok i ujrzeć twarz..

***

Hey, cześć i czołem! Pytacie mnie skąd się wziąłem? A no dawno mnie nie było, ale postanowiłam zrobić znowu wielki come back, bo jakoś ostatnio wróciła mi wena ltymaczasowol i chcę to wykorzystać. No i oczywiście poinformować, że już powoli zbliżamy się do końca Battle Wound. Jakie zakończenie byście chcieli? Radosne happy end czy raczej coś zaskakującego i smutnego?

See ya!

xoxo

Battle Wound ll 5sos & 1dOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz