serigala

937 81 12
                                    

Calum przeszedł całą drogę z lasu do swojego rodzinnego domu pieszo. Zawahał się zanim zapukał. Jak jego rodzina mogła zareagować? Czy w końcu zauważą, że cierpi? Czy może dalej będą go ignorować? Może ukarzą go za ucieczkę?

Dalej, tchórzu, zmierzyłeś się z wilkołakami, możesz zapukać do cholernych drzwi.

Calum ciężko westchnął zanim zapukał trzy razy. Nikt nie odpowiedział. Stał tam przez minutę zanim zapukał ponownie, tym razem głośne kroki powoli zbliżały się do drzwi bez pośpiechu. Chłopak westchnął, teraz wiedział, że nigdy nie dbała o to, że uciekł.

Drzwi otworzyły się, ukazując kobietę, która urodziła Caluma. Jej włosy były w nieładzie, rozczochrane w każdą stronę, a makijaż spływał po twarzy. Calum przez chwilę miał nadzieję, że płakała za nim.

- Oh, to tylko ty - powiedziała z rozczarowaniem. Calum wiedział, że jego nadzieje nie miały szans.

- Wchodź, tak myślę - westchnęła i otworzyła drzwi. W jej głosie nie było żadnych emocji, żadnego gniewu, ulgi, szczęścia, po prostu nic.

Calum wolałby, żeby była na niego zła, przynajmniej wiedziałby, że o niego dbała, ale nigdy tego nie robiła. Owszem, karmiła go i zapewniała ubrania, ale nigdy nie wspierała emocjonalnie. Calum zrzuca winę na fakt, że jest skutkiem gwałtu. To i fakt, że chciała go usunąć, ale jej rodzice, dziadkowie Caluma, nie pozwolili jej na to.

Zanim człowiek poznał Luke'a, Ashtona i Michaela, wolałby zostać zabity, ale teraz chce wrócić do ramion swoich ukochanych, być wspieranym przez watahę, do której naprawdę należy.

Calum wszedł do domu i prosto do swojego pokoju, ale zanim zamknął drzwi kobieta odezwała się.

- Gdzie byłeś w ogóle? - spytała z ciekawością. Calum tylko wzruszył ramionami, na co ta wywróciła oczami i wróciła do swoich spraw, prawdopodobnie narkotyków. Calum był psychicznie wyczerpany, nie miał nawet siły ściągnąć ubrań, gdy opadł na łóżko i zasnął.

*

- Calum! Wstawaj i zabieraj swój tyłek do szkoły! - obudził go głos.

Był tak przyzwyczajony do bycia budzonym przez Luke'a przytulonego do niego, Michaela lekko go szturchającego i delikatny głos Ashtona zachęcającego do wyjścia z łóżka i zjedzenia śniadania. Boże, tak bardzo za nimi tęsknię.

Chłopak westchnął patrząc na zegar. 08:30. Miał tylko pięć minut, by się ubrać i wyjść, nie było czasu na śniadanie. Na szczęście to był czwartek, gdyby to był poniedziałek, byłby już pół godziny spóźniony na pierwszą lekcję. Przebrał koszulkę, ignorując swoje spodnie. Nie miał książek, ponieważ nie miał żadnej pracy domowej, więc podniósł pusty plecak i wyszedł z sypialni.

Chwycił jabłko i małą paczkę chipsów ze spiżarni, wychodząc przez frontowe drzwi.

Czas na piekło.

Calum wziął głęboki oddech, był kilka kroków od wejścia do swojego osobistego piekła. Jak tylko wszedł do budynku wszystkie oczy były na nim. Nienawidził tego, patrzyły na niego zszokowane przez kilka sekund, zanim większość odwróciła się i zajęła swoimi sprawami. Chociaż Calum modlił się całym sercem, aby nikt mu dzisiaj nie dokuczał, Demon i jego grupa po prostu musiała go zauważyć. Zaledwie kilka kroków za drzwiami byli już przy nim.

- Oi chłopak kiwi! Jak tam podróż do burdelu? Słyszeliśmy, że twoja matka była tak biedna, że sprzedała twoje ciało - lider, którego imienia Calum nigdy nie poznał, powitał go. Chłopak tylko westchnął i szedł dalej dopóki tamten go nie potknął. Calum upadł na podłogę, na szczęście nie było to na asfalcie, bo wtedy by się pośliznął i zranił w uroczą twarz.

- Myślisz, że możesz tak po prostu odejść, pedale? Ominęło cię tyle wspaniałych spotkań z nami, musimy to nadrobić - Calum spotkał wielu jedzących ludzi wilkołaków i wciąż wolałby ich niż tego idiotę. Przynajmniej wiedziałby, że zostałby szybko zabity, a to wcielenie szatana zapewniłoby mu wolną i bolesną śmierć.

Chłopak podniósł go i pchnął na szafki. Calum mógł poczuć tworzące się siniaki na klatce piersiowej w miejscach, w których zderzył się z twardym metalem. Wszyscy wokół zaczęli się śmiać, a on czuł jak oczy wypełniają się mu łzami.

- Aw, czy małe zgniłe kiwi będzie płakać? Prawdopodobnie tęskni za codziennym pieprzeniem ze starymi zboczonymi mężczyznami - jeden z nich powiedział. Lider lekko się zaśmiał, jakby to był najzabawniejszy dowcip jaki usłyszał.

Chcę moją watahę.

Calum zapłakał, czując ścisk w klatce tęskniąc za swoimi bratnimi duszami.

Nie mogę ich mieć.

- Wiesz co, kiwi? Dlaczego nie przyjdziesz do mnie, żebym mógł dać ci twoje wypełnienie? - inny gość powiedział, na co Calum zaczął płakać i wtedy pierwsza ciemna myśl przeszła przez jego umysł.

Chcę umrzeć.

*

Zapadła pierwsza noc po pierwszym pełnym dniu bez Caluma i chłopcy byli w bałaganie. Ashton niszczył drzewa i był zły na siebie. Dlaczego nie mogłem go chronić? Mogliśmy uciec i żyć razem na zawsze.

Chociaż te myśli ciągle krążyły, wiedział, że nie były prawdziwe. Nie mógł opuścić watahy, żeby zatroszczyć się o samych siebie, zostaliby zaatakowani przez inne watahy, gdyby po prostu wstał i wyszedł.

Luke z drugiej strony nie był rozbity ani zły, po prostu cały czas płakał na kanapie. Sam Michael nie mógł patrzeć na jego łzy, po prostu nie mógł.

Więc biegał wokół terytorium watahy i niszczył wszystko co poruszało się obok niego. Nie czuł bólu, frustracji ani depresji ciążących na jego barkach. Gdy zbliżał się do domu usłyszał szlocLuka dopiero wtedy jego odrętwienia zniknęło

wszedł do środka ciężkim krokiem. Powłóczył się na kanapę obok Omegi. Luke skulił się przy nim, co sprawiło, że poczuł się nieco lepiej. Wciąż tęsknił za Calumem, oni wszyscy tęsknili, ale przynajmniej w końcu jeden z jego braci go przytulił.

Michael przeczesał jego włosy palcami i bujał lekko w swoich ramionach. Wszystko czego Michael pragnął to wybuchnąć płaczem na ramieniu Luke'a, ale dokuczliwe głosy zabroniły mu, tłumacząc, że w ten sposób pokazałby słabość przy Luke'u.

Ten dokuczliwy głos brzmiał jak jego dziadek.

Mike spotkał swojego dziadka, Alfę, która go odrzuciła, kiedy miał siedem lat. Jedyną rzeczą, co mężczyzna mu powiedział to to, jak słabym karłem był.

Tego dnia Michael przyrzekł sobie, że nigdy nie pokaże swojej słabości. To byłoby Michaela ostatecznym upadkiem, jeśli tego nie naprawi.

*

Luke spał między Ashtonem i Michaelem. Biedna Omega znowu płakała aż usnęła. Ashton był do nich odwrócony plecami, udając, że śpi, ale Michael wiedział, że tak nie jest, bo słyszał jego cichy szloch.

Mike westchnął. Dlaczego wszystko tak szybko się zepsuło?

- Ash, co do cholery mamy zrobić? - wyszeptał Mike, Ashton westchnął i uspokoił swój szloch.

- Nie wiem, nie mam cholernego pojęcia - głos Ashtona brzmiał prawdziwie pokonany. Nie potrafił zadbać o swoich braci jako Alfa, której zadaniem było prowadzenie ich przez życie. Czuł się jak totalna porażka.

Miałem jedno zadanie. Jedno pierdolone zadanie.

wolves | calmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz