15. Witaj, Kanclerzu Clarke

227 13 6
                                    

Następnego dnia, wieczorem, drzwi obozu Arkadii otwarły się, a tłum ludzi powitał milczeniem swojego nowego Kanclerza. Setka wpatrywała się w Clarke z tłumioną radością i napięciem, czego nie mogła do końca zrozumieć. "Zastąpiłam Pike'a, zabijając go." - pomyślała. - "Ogłosiłam pokój z Ziemianami, na co połowa z nich dobrowolnie by się nie zgodziła. Oni się martwią o moje życie." Uświadomiła to sobie z niepokojem, zrozumiawszy, że skończyły się dobre dni, w których mogła się skupić tylko i wyłącznie na Lexie. Przybywając do Arkadii, musiała skupić się na jej bieżących problemach i fakcie, że ktoś będzie próbował ją zabić. A będzie próbował na pewno. Zgrzyt zamykanej bramy odezwał się nienaturalnie głośno, w środowisku pełnym ciszy. Wymieniła spojrzenia z Bellamy'm i Kane'm. Pchnęła drzwi samochodu i zgrabnie wylądowała na ziemi, wzbijając lekką mgiełkę kurzu, która wydobyła się spod butów. Ludzie stali wokół niej, otaczając ją półkolem i czekając na każdy jej następny ruch. Patrzyła po ich twarzach, nieraz nie wyczytując nic, ale głównie było to zaciekawienie, sceptycyzm, nadzieja. Czy potrafiła inspirować ludzi jak Marcus, czy poprzedni Kanclerz Jaha? O tym dopiero się przekona.

Ruszyła pewnym krokiem w kierunku Arki, przed wejściem której był podest ułatwiający wejście na pokład. Tłum zstępował jej z drogi, tworząc tunel. Nadal panowała nienaturalna cisza, niepodobna do niczego innego, co spotkała dotychczas. Spotkała spojrzenie Raven. Latynoska skinęła głową i na moment zniknęła w środku, po chwili wyłaniając się z mikrofonem i słuchawką. Clarke stanęła na podwyższeniu, gestem zaprosiła do siebie Abby, Marcusa i Bellamy'ego oraz resztę przedstawicieli. Nałożyła sprzęt. Raven podniosła dyskretnie kciuki do góry. A więc działał. Ostatnim spojrzeniem obrzuciła twarze ludzi, którzy stali koło niej i skierowała go na populację Arki.

- Witajcie! - zaczęła mocnym głosem.

- Witaj, Kanclerzu Clarke! - odpowiedzieli jak jeden mąż.

Postarała się nie okazać zdumienia, które ją opanowało, splotła więc dłonie przed sobą i przygryzła nieco wargę.

- Przykro mi, że weszłam na to stanowisko w ten sposób, ale był jedynym, aby utrzymać nas przy życiu. Myślę, że podczas narady w Izbie, usłyszeliście wystarczająco dużo powodów, aby osądzić Kanclerza Pike'a za jego zbrodnie. - spojrzała im w oczy. Każdemu z nich. - Nie chcę powiedzieć, że był złym człowiekiem, bo nie był. Podobnie jak ja, kierował się tym, co według niego byłoby najlepsze dla ludzi z Arki. Jednak w tym przypadku pokój, a nie wojna to najlepsza opcja. - spojrzała na Kane'a, który skinął głową na znak, że jest gotowy. - W związku z powyższym, chciałabym oznajmić, że Arkadia, oficjalnie jest już Trzynastym Klanem pod panowaniem Lexy kom Trikru, Lexy z Ludzi Drzewa.

Po tłumie przebiegł pierwszy szmer. Odbyły się pierwsze rozmowy.

- Dowódco Kane - zwróciła się do Marcusa. - Pokaż im znak Komandora.

Mężczyzna wyszedł nieco na środek i podciągnął rękaw, unosząc ramię. Nie miała wątpliwości, że już mieli okazję go zobaczyć, ale nie mogła pozwolić na żadne złudzenia, że mogło być inaczej. Tłum nieco ściszył się, obserwując podest z uwagą. Podziękowała Marcusowi skinieniem głowy. Wrócił na swoje miejsce, z lekkim uśmiechem na ustach i skłonił się lekko w jej kierunku.

- Jak widzieliście, oznacza to, że od dzisiaj w pełni wchodząc wszystkie prawa i zasady obowiązujące każdy inny Klan. Od dziś, podobnie jak pozostali członkowie Koalicji, jesteśmy Ziemianami, czyli mieszkańcami, którzy zamieszkują Ziemię i dzielą ją z innymi w geście pokoju, a nie walk. Jako wasz nowy Kanclerz - przesunęła spojrzeniem po tłumie. - Proszę i błagam was, abyśmy dali sobie wzajemnie szansę na poznanie się. Strach, to główny wróg. Ziemianie nie są wrogami. Wzajemna nieufność dalej będzie prowadziła do strat, a tych chcemy przecież uniknąć. Pokażcie więc jakimi jesteście ludźmi i że macie w sobie pierwiastek dobra! Ze potraficie go należycie wykorzystać!

Zacisnęła usta, pragnąc aby zrozumieli.

- Jako was Kanclerz, reprezentuję Was przed Komandor. Cokolwiek zrobicie, zrobicie w moim imieniu, a ja za to odpowiem przed Hedą. Jeśli zostanie wydana kara, dotknie ona wszystkich, zgodnie z prawem Koalicji. Proszę więc was o rozwagę i odrobinę cierpliwości. Dołączenie do Koalicji jako Trzynasty Klan nie sprawia, że tracimy wolność i możliwość samodzielnych osądów. Oznacza jedynie, że mamy od tej chwili mocne zaplecze i wysokie ściany. Mocnych sojuszników, do których możemy zwrócić się z problemem, a przede wszystkim - młodą i pełną wizji Hedę, która zrobi wszystko, aby ochronić nasz lud.

Jej głos niósł się po całym obozie, wzmocniony przez głośniki, które wisiały u wejścia Arki. Raven była sprytna i wykorzystała to na ich korzyść. Clarke poprawiła nieco mikrofon i obrzuciła tłum ostatnim spojrzeniem.

- Przemówiłam. Czas abyście wy przemówili. Wyślijcie jutro Przedstawiciela, którego chcecie, aby was reprezentował. Każda stacja przyśle jednego. W ten sposób utworzymy nową Radę, która będzie mogła zadecydować o losach Skaikru. Dziękuję.

Skłoniła lekko głowę, chcąc się odwrócić, ale Monty jej na to nie pozwolił.

- Clarke! - powiedział głośno. - Clarke! Clarke! Clarke!

Spojrzał po pozostałej setce, która podchwyciła jego zawołanie. Patrzyła, jak młodzi z entuzjazmem zaczynają skandować jej imię. Po chwili robili to już wszyscy. Patrzyła na nich w milczeniu, nie mogąc pohamować wzruszenia. To byli jej ludzie, obdarzyli ją zaufaniem. Nie zawiedzie go. Już nigdy.

Dwunasty klan - The 100 (Bez korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz