22. Trening z Hedą

234 11 10
                                    

Kolejny cios zwalił ją z nóg, sprawiając, że na całej prawej stronie jej ciała, eksplodował ból. Zacisnęła mocniej zęby, ale nie jęknęła. Ostrze wypadło jej z ręki, oddalając się o kilka metrów, a Lexa docisnęła czubek miecza do jej szyi.

- Martwa - oznajmiła i wyciągnęła do niej rękę. - Wstań.

Nie skorzystała z jej pomocy, czując gniew na samą siebie, że znowu dała się podejść. Przeturlała się na drugą stronę i z trudem dźwignęła się na nogi, ignorując protesty swoich mięśni. Lexa trenowała z nią od dwóch godzin i za każdym razem efekt był ten sam, jednak Komandor jasno postawiła sprawę, że nie puści Clarke na wyprawę, jeśli ta nie będzie umiała się obronić, walcząc mieczem. Podobno miała zadatki na świetnego wojownika, ale przez ostatnie kilka godzin, nic na to nie wskazywało.

- Nie pracujesz nogami - powiedziała Lexa i uderzyła ją ostrzem po łydkach. - Nie obronisz się, ani nawet nie zaatakujesz, jeśli nie zaufasz swoim dwóm kończynom, które dostałaś właśnie po to, aby nimi ruszać. Nie tylko w chodzeniu, czy biegu, ale również podczas walki.

Okrążyła ją, mierząc spojrzeniem.

- Atakujesz, opierając się na emocjach. - kontynuowała. - Widzisz słabe punkty, ale podczas gwałtownych ataków, odsłaniasz się. Za dużo chcesz zrobić na raz i to cię gubi. Walka mieczem, to kalkulacja i umiejętność wykorzystania słabych stron przeciwnika oraz zmylenia go, Clarke.

- Świetnie - podniosła ręce, niecierpliwiąc się. - Sądzę, że lepiej wykorzystamy ten czas, na przygotowywanie planu podróży i tego, co zrobimy, gdy dojdziemy na miejsce, niż tutaj na próbie nauczenia mnie jak machać kawałkiem żelaza.

- Błąd - odparła Lexa, przeszywając ją spojrzeniem i uniosła jej ostrze z ziemi. - Niczego nie dokonasz, jeśli padniesz martwa gdzieś po drodze. Jeszcze raz.

Podała jej miecz, trzonkiem w jej kierunku. Clarke zmierzyła ją wściekłym spojrzeniem, a Lexa uniosła brwi. Chcąc nie chcąc, wciąż nie była w stanie oprzeć się Lexie, więc przystała na propozycję, a teraz ma za swoje. Wojenne barwy na jej twarzy nadawały jej groźnego wyglądu, a Clarke przeczuwała, że zaraz Heda straci i tak bardzo długą cierpliwość. W końcu porwała broń i ustawiła się w pozycji, której ją przedtem nauczyła.

- Wypatruj znaków - poradziła jej po raz tysięczny Komandor, okrążając ją. - Widzę każdy twój zamiar, zanim wykonasz ruch. Nie okazuj ich.

Mała widownia, złożona głównie z najmłodszych i paru dorosłych, uważnie obserwowała ich poczynania. Gdzieś tam siedział Rufus, który przez cały ostatni dzień nie spuszczał z niej wzroku. Raz mignęła jej sylwetka mamy, ale szybko nauczyła koncentrować się na tym, co dzieje się na polu walki, po kilku porządnych ciosach, które zarobiła, rozglądając się po bokach. Na początku Lexa wzięła kije, ale szybko je odrzuciła, twierdząc, że nie  zmotywuje to Clarke do prawdziwej nauki i wysiłku, jeśli nie poczuje na skórze kawałka żelaza.  Oddała jej jeden z swoich mieczy i od tej pory pojedynkowały się tak, jakby to robiły podczas prawdziwej walki. Zginęłaby już dawno, śmiercią tysięcy pchnięć i cięć, ale Lexa za każdym razem odwracała ostrze tak, aby uderzało płaską stroną i nie robiło jej większej krzywdy, po za potężnymi siankami.  Parę razy widziała jak Abby próbuje je powstrzymać, ale Kane chwytał ją za rękę i zawracał z powrotem na kamienne stopnie amfiteatru, który znaleźli zupełnie przypadkiem, po za murami Arkadii, a teraz służył za pole ćwiczebne.

Lexa znowu wytrąciła jej ostrze z dłoni i już przygotowywała się do zadania ciosu, gdy Clarke zablokowała jej ramię w powietrzu. Komandor uśmiechnęła się lekko i naparła z całej siły, sprawiając, że Clarke zaczęła się ślizgać, tracąc grunt pod nogami. Jej przeciwniczka wykorzystała to i jednym ruchem podcięła jej nogi, sprawiając, że znowu wylądowała na ziemi. Powietrze uciekło z jej płuc, w zastraszającym tempie. Kurz wzbił się w powietrze, zasłaniając widoczność, której tak rozpaczliwie potrzebowała. Wyczuła nogi Hedy, które nieopatrznie, podczas manewru znalazły się między jej i skorzystała z okazji. Lexa, zaskoczona, starała się odzyskać równowagę, ale nie dała rady i wylądowała na Clarke, która tylko na to czekała. Sypnęła jej piachem w oczy i zepchnęła z siebie Hedę, przygważdżając ją do ziemi i wytrącając miecz. Gdy Lexa doszła do siebie, po jej policzkach spływały łzy, którymi usiłowała pozbyć się ziaren z oczu. Uśmiechnęła się.

Dwunasty klan - The 100 (Bez korekty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz