Ślub

1.1K 119 51
                                    

Nareszcie nadszedł ten wyczekiwany przez nasz kochany ship dzień. Dzień ich ślubu.
Sebastian był z wiadomych przyczyn przeciwko braniu ślubu kościelnego, jednak Ciel przekonał go, że jego rodzina nie zareagowałaby najlepiej na wiadomość, że tak wysoko urodzony hrabia bierze ślub cywilny. Nie wspominając już o wcześniejszym, jeszcze lepszym pomyśle Seby, by zawrzeć związek małżeński na czarnej mszy.

W kościele byli już wszyscy goście. Głównie ci których zapraszali już wcześniej ale także dalsza rodzina Ciela i jego gości.

Sebastian pięknie ulizał sobie włosy. Były tak tłuste od żelu, że wyglądały jakby układał je na maśle lub jakimś oleju. Mmmm so sexy butler. Na szczęście poza włosami wyglądł tak jak zwykle, czyli zajebiście.

Ciel to ogólniej zawsze jest taki z wyglądu mocne 2/10 więc no surprise here. Ale przechodząc do opisu tego małego pedałka to, miał na sobie białą suknię, która według tradycji miałaby sugerować jego dziewictwo. Iksde od tego mu troszeczkę daleko.

Ciel stał zestresowany przed wejściem do kościoła. Ceremonia się zaczęła. Usłyszał muzykę i wszedł do środka razem z Madame Red za ramię i Elizabeth, która niosła długi koniec jego sukni ślubnej.
Sebastian czekał na swojego wybranka na ołtarzu. Starał się nie wzruszyć bo przecież jest symetrycznym samcem alfa. Nie może sobie pozwolić na takie upusty emocji bo jeszcze przestaną się go bać na dzielni.

Nareszcie Cielowi udało się doczłapać na tych króciutkich nóżkach i mogli zacząć.
Ksiądz Yato zaczął przemawiać. Pierdolił przez bite pół godziny. Można było tam oszaleć z nudów. Sebastian prawie zasnął parę razy ale Ciel za każdym razem jak widał,że jego kamerdyner zaraz odda się w objęcia Morfeusza kopał go dyskretnie w piszczel.

Przyszła pora na przysięgę.
- Ciel, przyjmij tego obwarzanka jako znak mojego głodu i chęci pochłonięcia twojej duszu, w imię Szatana i Belzebuba i Lucyfera.
Sebastian założył Cielowi na palec obwarzank. Panicz był niezwykle wzruszony. To był najbardziej romantyczny moment w jego życiu. Łzy pociekły mu z kącików oczu.
- Możesz pocałować Pannę Młodą.- Powiedział na koniec ksiądz Yato.

Sebastian i Ciel pogrążyli się w odmętach rozkoszy swoich warg. Pocałunek był mokry i długi. Wszyscy goście byli skrindżowani poza Madame Red, której oczy prawie wyskoczyły z orbit. Nikt nie chciał robić wiochy więc w kościele rozległ się szum oklasków i udawanej (poza Madame) euforii.

Sebastian chwycił Ciela na Pannę młodą i wyszedł tak trzymając go na rękach na zewnątrz gdzie wszyscy obrzucali ich płatkami kwiatów. Madame Red przez jej nieuwagę jeden płatek wpadł prosto do gardła powodując że ciotka Ciela zaczęła się dusić. Claud popędził jej na ratunek.
- NIC PANI NIE JEST OMÓJBOŻEEEE!!!1!!11!1
Madame nie przestawała kaszleć.
- TRZEBA JEJ PRZEPROWADZIĆ TRACHEOTOMIE!!1!1!!!
- Claud debilu co ty robisz!? Jesteśmy na ślubie sąsiadów! - Zdenerwował się Alois.
- TO CO?!?? MADAME ZAWSZE BYŁA MOJĄ CANDY!!!
Wszyscy wydali dźwięk zdziwienia. Madame Red w ostatniej chwili wypluła płatek zanim kamerdyner Aloisa zdążył ją poważnie uszkodzić.
- MOJA KRASZI ŻYJE!!1!1
Claud bez pozwolenia poszedł w ślinę z Red. Nie da się opisać jak bardzo wszyscy goście byli zniesmaczeni.

- Ej, Ciel- Zaczął Seba ze swoim charakterystycznym uśmiechem na mordzie- Zróbmy pranka.
- Co kurwa? Jakiego pranka?
- Noo nie do końca pranka. Bardziej zaklad. Kto złapie bukiet, który wyrzucisz.
- Ok. Stawiam na tego idiote, który właśnie molestuje mi ciotkę.
- Ja stawiam na Red.
- Dobra. Ten kto wygra ma jedno życzenie, które bez względu na wszystko przegrany musi spełnić.
- Dil.

Ciel zamachnął się i bukiet poleciał kilka metrów w powietrzu.
Było słychać okrzyki ekscytacji.
A między nimi krzyki bólu. Ktoś się przepychał przez cały tłum by bez względu na wszystko zdobyć bukiet.

-AAAA MAM GO!!

Sebastian i Ciel odwrócili się by osądzić który z nich wygrał zakład.
- O chuj, trochę dziwne że jesteś diabłem a tego nie przewidziałeś, Seba. W sumie jak teraz o tym myślę to to było całkiem logiczne.
Oboje pustym wzrokiem patrzyli na Grella ściskającego w rękach bukiet jakby to była najcenniejsza rzecz którą posiada.

***

- Yato ile jesteśmy Ci winni za ceremonię?
- Należy się jeden grosz.
- Tak mało?!- Spytali jednocześnie nowożeńcy.
- Mhm. Zawsze tyle biorę. Miłego Wesela!

Mamy 3k i 400 gwiazdek!!!!

WPADKA | SebaCiel | YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz