- Musimy? - księżniczka Wakandy skrzywiła się na widok entuzjazmu swojego brata. Czarna pantera cieszył się jak małe dziecko na spotkanie ze starymi przyjaciółmi. - Shuri, trochę więcej życia! Masz paro miesięczne wakacje, w miłym towarzystwie i z dala od pracy. Odpoczniesz. - stwierdził. Spojrzenie, jakie posłała mu młodsza siostra, spokojnie mogło by konkurować ze spojrzeniem bazyliszka. Wyjątkowo wrednego i inteligentnego bazyliszka. - Mogę odpocząć w Wakandzie. Zrobię sobie dzień w łóżku. - zapewniła księżniczka. T'challa tylko pokręcił swoją kocimiętkową głową.
Ileś tam hours ago
Król przemierzał korytarze pałacu w poszukiwaniu swojej młodszej siostry. - Okoye, widziałaś Shuri? - zagadnął idącą w przeciwnym kierunku wojowniczkę. Ta zmarszczyła brwi. - Powinna być w warsztacie. - stwierdziła po chwili namysłu i ruszyła wyprostowana dalej. T'challa od razu skierował się do laboratorium. Nieźle się zdziwił, gdy przed pomieszczeniem w którym pracowała Shuri, został zatrzymany przez łysą strażniczkę. - Przykro mi Wasza Wysokość, ale księżniczka zabroniła wchodzić komukolwiek w tym. - powiedział całkowicie poważnie wskazując na laczki T'challi. Władca Wakandy spojrzał na nią jak na wariatkę. Ona tylko wzruszyła ramionami. Z westchnięciem ściągnął królewskie kapcie, pozostawiając w samych skarpetkach. - Pasuję? - spytał. W odpowiedzi strażniczka ponownie wzruszyła ramionami, ale odsunęła się, przepuszczając go do drzwi. Nadal obserwując ją spod przymrużonych powiek, król otworzył, a następnie przeszedł, przez drzwi prowadzące do pracowni. Rozejrzał się po olbrzymim pomieszczeniu. Dopiero po chwili zauważył Shuri, pracującą nad jakąś maszynerią w kącie. Gdy podszedł bliżej, zauważył w jak złym stanie była księżniczka Wsi. Nie ułożone włosy, ubrania ubrudzone jakimś smarem, wielkie cienie pod oczami które spokojnie mogły zdobyć każdą rolę w filmach o wampirach i wychudzone ciało, dopełniały obraz zombie na głodówce bez mózgowej. Wzdrygnęła się gdy brat położył jej rękę na ramieniu. - Hej bracie! - powiedziała wesoło - w każdym razie chciała żeby to tak zabrzmiało, a wyszło bardziej westchnięcie umierającego. - Od jak dawna nie śpisz?! - zapytał zdenerwowany Czarna Pantera. Jego młodsza siostra zmarszczyła brwi. - A jaki mamy dzień tygodnia? - spojrzała na brata. T'challa oparł się o blat zagraconego biurka. - Czwartek. - odpowiedział. Shuri zaklęła pod nosem.
- Co jest?
- Gdy wstawałam, była sobota.
- Co?!
- Ogłuchłeś czy co? Mówię, że ostatnio spałam w sobotę.
- Przecież to było pięć dni temu!
- No przecież mówię.
- Jadłaś i piłaś chociaż?
- Tak. - stwierdziła Shuri. T'challa pokręcił głową zrezygnowany. - Pakuj się. - powiedział. Widząc jej minę, król po prostu podniósł ją i przerzucił sobie przez ramie. - Ej! Postaw mnie! - zaczęła bić go pięściami po plecach, ale po chwili opadła zmęczona. - No dobrze, spakuje się. Na jak długo i gdzie? - spytała. T'challa postawił ja na ziemi. - Na pare miesięcy. A gdzie? To niespodzianka.Time now
- Nie wejdę tam. - powtórzyła księżniczka Wakandy. Jej brat machnął tylko ręką. - Wejdziesz. - i zadzwonił do drzwi. Po chwili z domofonu wystrzelił hologram Starka. - O! Siema Wakandziurowce! Już otwieram, dwudzieste drugie piętro. - powiedział i metalowe drzwi rozsunęły się.
Shuri została siłą wepchnięta do windy, a za nią weszła jej mała drużyna z walizkami. Gdy dojechali na odpowiednie piętro, doszły do nich wrzaski. - Peter, natychmiast z tamtąd złaź!
- Nie!
- A to dlaczego?!
- Chciał mnie pan zabić!
- Ja tylko wypsikałem pokój środkiem przeciwko komarom!
- I pająkom! - gdy weszli do pokoju, im oczom ukazał się dziwny widok. Peter Parker, Spider-Man, stał w samych jeansach z przerażonym wyrazem twarzy, a obok niego, wielki biznesmen i bohater, Tony Stark, trzymając w rękach nie wiedzieć czemu sprej na owady. Scena nie była by taka dziwna, gdyby nie to, że nastolatek stał na suficie. Gdy zorientowali się że nie są już sami, Stark podszedł do nowoprzybyłych w celu przywitania się, ale zamarł gdy zobaczył kto stoi za królem. - Ejej, chyba pan pomylił zamówienia panie kurierze: zamawiałem znerwicowana księżniczkę Wsi, a nie znerwicowaną księżniczkę Wsi i tą podróbę Jezusa! - stwierdził, pokazując palcem stojącego za nimi Jamesa Buchanana Barnersa, aka Zimowego Żołnierza, aka Pożeracza Śliwek. Shuri zmierzyła go wzrokiem. - Odlaczkuj się od mojego brata! - powiedziała zasłaniając Bucky'ego. Tony zmarszczył brwi. - Brata? - popatrzył pytająco na T'challe. Ten tylko wzruszył ramionami. - Brata. Adoptowałam go. - stwierdziła dumnie. - Po za tym, Buck przyjechał do Capa, nie do ciebie.
- Ale Steve mieszka u mnie. - powiedział i zaczerwienił się lekko gdy Shuri poruszyła sugestywnie brwiami. - Mieszka u mnie w wieży! Tak jak wszyscy Avengers! - zaczął się tłumaczyć. W tym czasie Spidey-Boy zdążył zeskoczyć z sufitu i stanąć koło opiekuna. - Cześć, jestem Peter Parker, Spider-Man. - wyciągnął dłoń do Shuri. Księżniczka potrząsnęła ją ochoczo. - Shuri Udaku, księżniczka Wakandy. - uśmiechnęła się. Ale ona ma ładne oczy. Pomyślał Pete. Nagle do pokoju wparował Barton. - Witam przybyszów ze Wsi! - przywitał się szybko. - I co? Jesteście już razem? - bez ceregieli spytał osłupiałych nastolatków. Oboje zaczerwienili się i odsunęli od siebie. - Wujku, znany się jakieś dwie minuty. - starał się wytłumaczyć Peter. Clint wzruszył tylko ramionami. - Ja swoją żonę też kiedyś znałem dwie minuty, a teraz mamy trójkę dzieci!Czekoladowy_Jez
CZYTASZ
Przyjeżdża do nas księżniczka Wsi. || Sheter
FanfictionShuri - dostaje powoli świra T'challa - chce spokojnie zajmować się swoimi laczkami Peter - próbuje nie ześwirować ze szczęścia Tony - próbuje udawać, że ma Petera gdzieś (co mu kompletnie nie wychodzi) Ciocia Nat - stara się nie dopuścić do zniszcz...