Rozdział 5 - patrzenie z obrzydzeniem.

839 62 4
                                    

- Czym gdzie wylądował?! - wrzasnął Tony Stark, po usłyszeniu od Mrożonki wiadomości. Steve zmarszczył brwi. - Przecież mówię: małym statkiem kosmicznym, na dachu. Nie wrzeszcz. - stwierdził i ruszył przekazać informacje reszcie. Biliarder usiadł ciężko na swoim ulubionym fotelu. Po chwili w salonie Avengers Tower byli już wszyscy jej mieszkańcy. - Gdzie oni są? Gdzie? - piszczał podniecony Peter. - Wreszcie spotkam pana Thora! I pana Lokiego! Iiiiiiiiiii! - nastolatek wydał z siebie bliżej nie określony pisk i zaczął podskakiwać wesoło, nie zważając na chichoczącą z jego zachowania Shuri. Nagle do pokoju wparowały cztery osoby. Pierwsza, niestety już bez wyglądu lalki Barbie na sterydach (z powodu braku oka i włosów), szła na przedzie energicznym krokiem i z wielkim uśmiechem na twarzy. Druga, znana Avengers jedynie ze słyszenia (a raczej czytania) w srebrnej zbroi i z niebieską peleryną, maszerowała za już-nie-Barbie pewnie, swoim chodem przypominając napierający czołg. Trzecia, z którą przyjemność miała conajmniej dwie trzecie ekipy, szła obok tej w zbroi,  krokiem tak królewskim i dostojnym, że samej królowej Anglii szczęka by opadła. Za nimi, na szarym końcu, wlókł się dawno zaginiony - Bruce Banner we własnej osobie. Stanęli w grupie na przeciwko Avengers. - Myślisz, że jak przez dłuższy czas będę na nich patrzeć jak na coś obrzydliwego, to sobie pójdą? - spytał teatralnym szeptem Tony Pepper, która wróciła już z urlopu i teraz stała obok swojego partnera. Zachichotała. - Raczej nie, ale zawsze można spróbować. - odpowiedziała takim samym tonem. Biliarder sapnął i spojrzał na nowo przybyłych takim wzrokiem, jakim większość ludzi patrzy na karaluchy. - Witajcie przyjaciele! - powiedział wesoło Thor i rzucił się uściskać wszystkich. Jego ofiary wydały zbiorowy jęk osób duszonych a Loki wyglądał tak, jak by zjadł kilogram cytryn i popił octem. Po ogólnym przywitaniu (przywitaniu z Brucem i Brunhildą, bo bóg kłamstw tylko skinął głową. Chociaż jego brat stwierdził że to i tak wielkie osiągnięcie.) i wyjaśnieniu że lud Asgardu osiedlił się na niezamieszkałych wzgórzach za miastem, wykupionych za wyczarowane przez Lokiego złoto (Jego brat stwierdził że wolą nie wiedzieć, skąd je ma), a oni sami chcieliby wejść w szeregi Avengers. Po szybkiej dyskusji, mściciele stwierdzili że Thor, Bruce, Valkyrie i Loki zamieszkają w AT. - Czy jelonek na pewno nie zabije mnie gdy będę spał? - spytał Stark, obserwując boga z pod przymrużonych oczu [Tak, wiem, że nie jest bogiem, tylko pół-bogiem lub lodowym olbrzymem. Po prostu tak lepiej brzmi]. Ten parsknął i spojrzał na niego z politowaniem. - Po co miał bym to robić? Mam lepsze rzeczy do roboty niż mordowanie jakiś karłów. - stwierdził i uśmiechnął się paskudnie.
- Pepper, trzymaj mnie, bo nie mam ochoty płacić sprzątaczką dodatkowo za ścieranie z podłogi krwi jelonka!
- Spokojnie, Lokiś szczeka, ale nie gryzie. - stwierdziła Brunhilda, mrugając niewinnie powiekami w kierunku czarnowłosego.
- Mam na imię Loki. - powiedział, chwytając ją za nadgarstek. Wyrwała mu się i po chwili przepychanki, mężczyzna dostał w twarz. Jednak na tym się nie skończyło. Bóg podciął ją i wylądowała na drewnianych panelach, jednak gdy tylko odwrócił się ze zwycięskim uśmieszkiem, wojowniczka kopnęła go w kolano. Efektem było to, że oboje leżeli na podłodze. Poderwali się szybko i przyłożyli przeciwnikowi sztylet do gardła. - Spokojnie, to u nich całkowicie normalne. - uspokajał, raczej próbował uspokoić, zebranych Thor. - Dla nich to jak jedzenie śniadania.
- Tak? A więc co robią zamiast jedzenia śniadania?
- Jeden próbuje tworzyć plany morderstw, a druga próbuje tworzyć plany przeciwko planom morderstw.
- W prost cudownie. - jęknął Stark. - Pod dachem mam wredną księżniczkę, radioaktywnego nastolatka, byłą rosyjską zabójczynie, shippującego wszystko Legolasa i dwie mrożonki, jedną śliwkożerną, drugą z obsesją na punkcie kulturalnego języka, więc jeszcze Barbie, jeleń, wojowniczka-alkoholik - tak, widzę jak patrzysz na moją kolekcje win- i wielki zielony potwór nie zrobią różnicy. - stwierdził sarkastycznie Iron Man. Thor aż pokraśniał z radośni. - To świetnie! Bracie, Brun, przestańcie udawać ze się nie lubicie i chodźcie. - powiedział i raźnym krokiem ruszył ku swojemu dawnemu pokojowi, ciągnąć za sobą wściekłych towarzyszy.



Czekoladowy_Jez

Przyjeżdża do nas księżniczka Wsi. || SheterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz