Rozdział 14 - czarodzieje też muszą spać.

439 28 14
                                    

- Panie Strange! - ktoś nim potrząsnął. - Panie Strange! No niech pan wstanie! - ktoś na niego wrzasnął. Obrócił się na drugi bok. Ktoś nim potrząsnął i na niego wrzeszczał. Ktoś był w świątyni. Ktoś był w jego pokoju. Natychmiast oprzytomniał i zerwał się do pozycji siedzącej. Niestety nad łóżkiem ktoś się pochylał. Wniosek - zderzył się z tym kimś czołem. Ponownie opadł na poduszki, trzymając się za bolące miejsce. Jęknął z bólu. - Nic się panu nie stało? - spytał energiczny dziewczęcy głos. Otworzył szerzej oczy. Przed nim stała, a raczej pochylała się, w całej swej okazałości, Carmen Laufeydother. - Co ty tutaj robisz? - spytał wciąż osłupiały.
- Mówił pan, że w razie czego zawsze mogę do pana przyjść. Tak więc jestem.
- To prawda, ale jest... w sumie to która jest?
- Druga czterdzieści trzy.
- ...druga czterdzieści trzy!
- No właśnie. Skoro to już ustaliliśmy, to możemy zaczynać. - bezceremonialnie zrzuciła z łóżka Stephana i sama się w nim ułożyła splatając dłonie na brzuchu. - Tak zawsze robią w filmach. - wyjaśniła, widząc jego zdumione spojrzenie. Mężczyzna westchnął, wstał, otrzepał się i usiadł w fotelu obok łóżka. Wiedział że z kobietami nie należy się kłócić, więc nawet nie próbował. - Tak więc, o czym chcesz porozmawiać? - spytał formalnie. Carem westchnęła i ułożyła się wygodniej. - O shippach. - twarz doktora stężała. - Coś się stało? - zapytała, widząc jego wyraz twarzy. W głowie przypomniał sobie długie, naprawdę dłuuuugie rozmowy z Natashą Romanoff na temat różnorakich parringów. Znaczy agentka mówił, a on siedział w tym fotelu i kiwał głową, jednocześnie zastanawiając się, jaką karę wymyślić dla Starka za wkopanie go w role psychologa superbohaterów. - Nie nie, jest okej. Zaczynaj. - Dziewczyna odrazu się rozpogodziła.
- Okej. Zacznę od Petera i Shuri. Oni są mega słodcy, ale ostatnio coś się musiało wydarzyć, bo Shuri jest na niego obrażona.
- Wiesz dlaczego?
- No właśnie nie. Następnie Bruce i Thor.
- Co z nimi?
- Nie wiem. Chyba za dobrze się z tym kryją,bo nawet mi nie udało się ich nakryć. Ale czasami coś im nie wychodzi i wtedy mdli mnie, jak widzę jak na siebie patrzą. - wzruszyła ramionami. Stephen odchrząknął, lekko zażenowany. - Jesteś nie tolerancyjna?
- Nie o to chodzi. Jestem nietolerancyjna na maślane spojrzenia.
- ...
- Dobrze, dalej Lokesław i Brunn. Kompletnie im nie wypaliło. Ale za to Brun i Carol...
- Moment. To one naprawdę są razem?!
- Aha. Znaczy nie są razem, ale są w sobie zakochane. To urocze, że każda boi się zrobić pierwszy krok. Teraz Nat i Bucky.
- A z nimi co?
- Absolutnie nic. Przez pewien okres nawet się podobał Romanoff, ale Buck tylko udawał zakochanego po to, aby ukryć swój prawdziwy obiekt zauroczenia.
- Naprawdę?!

- Przecież mówię. - doktor nachylił się nad łóżkiem - ta dziewczyna naprawdę go zainteresowała.

- Wiesz w kim? - spytał, nie ukrywając ciekawości.

Machnął ręką, a z kuchni przyleciał kubek z kakao i filiżanka herbaty. Carmen podziękowała mu skinieniem głowy, upiła łyk i zaczęła dalej opowiadać. - Oczywiście że wiem. Wystarczy mu się przyjrzeć. - Stephanowi zrobiło się głupio. Nastolatka pokręciła z politowaniem głową, ale dokończyła. - W kapitanie. - powiedziała, jakby to było coś oczywistego. Strange zachłysnął się herbatą.
- W Stevie? - wycharczał między jedynym atakiem kaszlu a drugim. - Żartujesz? - Carmen strzeliła facepalma. Westchnęła. - Naprawdę muszę zapisać was na badania słuchu.

Drugi! Dziękujcie tej pani - -Peggy_Carter- , która zgadła.

Poprawna odpowiedź

Cień!

Czekoladowy_Jez

Fanart tygodnia 2:

Fanart tygodnia 2:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wielbię 😍

Zdjęcie dnia:

Zdjęcie dnia:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Przyjeżdża do nas księżniczka Wsi. || SheterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz