Kolega brata

150 12 2
                                    

Było już trochę przed północą, przez zaburzony rytm dnia nie mogłam zasnąć. Usłyszałam, że ktoś rzuca w moje okno kamyczkami. Wyjrzałam za okno, ale nikogo nie widziałam. Chciałam ponownie położyć się spać, ale teraz już na pewno nie zasnę. Wyszłam przed dom rozglądając się za kimkolwiek.
-Hej...-usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam zaginionego.
-Hej?-powiedziałam zła.-Gdzie ty do cholery byłeś?!-powiedziałam unosząc się.
-Ciszej...-powiedział szeptem
-Co ciszej? Jeszcze mi powiedz, że twoja mama nie wie, że wróciłeś-powiedziałam z wyrzutem. Byłam na niego zła, ale z drugiej strony cieszyłam się, że wrócił i jest cały i zdrowy.
-No nie wie. Pierwsze chciałem zobaczyć się z tobą...-powiedział. Nie ukrywam, zdziwiłam się.
-Ze mną?-powiedziałam jakby do siebie
-Tak, chciałem ci wyjaśnić. Prawdopodobnie nie wróciłbym tak szybko gdyby nie policja. Mam kontakt z twoim ojcem, ale poprosiłem go o dyskrecje, sam chce powiedzieć mamie gdzie byłem.-powiedział
-A gdzie byłeś?-zapytałam
-W Toronto. Zamierzałem wrócić jutro. Mama nigdy by mi na to nie pozwoliła, bo nienawidzi ojca, a poza tym jest przewrażliwiona na moim punkcie.-powiedział
-Byłeś u swojego taty?-zapytałam
-Tak, musiałem z nim porozmawiać, zreszta to już nie ważne. Chciałem cię przeprosić, mogłem chociaż tobie o tym powiedzieć-odpowiedział chłopak. Po słowach Woody'ego zaczęłam się zastanawiać czy on czasem czegoś do mnie nie czuje. Znamy się bardzo krótko, ale...jakoś tak dziwnie się zachowuje. Nie chce od razu mówić, że się we mnie zakochał, ale podejrzewam, że nasza znajomość skręca w niewłaściwą drogę.
-Jasne, nie musisz mi się tłumaczyć, jesteśmy tylko znajomymi. Idź pokazać się mamie, jest wystraszona i boi się o ciebie-powiedziałam z lekkim uśmiechem po czym chłopak nagle pocałował mnie w policzek
-Dobranoc, Adel-powiedział i poszedł w swoją stronę. Gdy wróciłam do domu od razu poszłam spać, nie chciałam myśleć o tym co tu się właśnie wydarzyło.
Rano zeszłam na śniadanie o normalnej porze tym razem. Na dole siedział Robbie z Roo i innym kolegą. Nie spodziewałam się ich u nas o tej porze...nie wyglądałam dzisiaj zbyt pięknie, a do tego jest rano...
-Cześć. Jest mama?-zapytałam szybko przechodząc do kuchni tak, żeby chłopcy nie widzieli mojej twarzy.
-Nie-Rob odpowiedział krótko-A! Ten twój chłoptaś się znalazł-zaśmiał się Robbie na co się odwróciłam zapominając, że obok niego siedzą koledzy, a ja nie wyglądam korzystnie.
-To nie jest mój chłoptaś!-zaprzeczyłam po czym usiadłam z nimi do stołu w ręce trzymając miskę z płatkami i mlekiem.
-Jak nie? Musiałem wstać w środku nocy żeby go szukać-powiedział Robbie jakby to on był najbardziej poszkodowany w tej sytuacji.
-Masz chłopaka?-Roo zadał niespodziewane pytanie na co obdarzyłam go wzrokiem.
-Nie!-zaprzeczyłam
-Tak-w tym samym momencie odezwał się Robbie. Popatrzyłam na niego.
-Nie mam chłopaka-powiedziałam w woli wyjaśnienia. Roo był zdezorientowany sprzecznymi informacjami.
-Tak zapytałem...-dodał niebieskooki
Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem, bo zapadała niezręczna cisza. Chłopak zauważył, że mu się przypatruje i odwzajemnił uśmiech.
-A wy co?-zaśmiał się mój brat mając pełne usta tostów. Co za człowiek, nie może najpierw przełknąć. Przewróciłam oczami.
-Gdzie jest mama?-zapytałam zmieniając temat
-Może u mamy szwagra?-powiedział
-Jakiego znowu szwagra?-zapytałam
-Mojego-odpowiedział jakby to było oczywiste.
-Woody nie jest moim chłopakiem, o co ci chodzi?-powiedziałam zirytowana. Nie wiem czy bardziej irytował mnie sam fakt, że Robbie mi dokucza czy, że Roo to wszystko słyszy.
-Co się tak denerwujesz, tak się droczę tylko-powiedział po czym spojrzał na Roo-A może tobie nie chodzi o kolegę z metalowa noga tylko o innego przystojniaka-dodał z chytrym uśmieszkiem. Spojrzałam na Roo, który był widocznie zażenowany zachowaniem mojego głupiego brata.
-Robbie, przestań...-powiedziałam zła
-Przecież żartuje, chyba bym cię zamknął w wierzy gdybys miała się spotykać z jednym z moich kumpli.-powiedział wstając, co chwile po tym uczynili jego koledzy.-No nie, chłopaki-dodał klepiąc ich po plecach po czym razem wyszli z domu.
Co za żenująca sytuacja...

Jak najdelej stąd (WSTRZYMANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz