chapter 5

1.2K 122 35
                                    

"Gha!" – splunął krwią, uderzony po raz kolejny w brzuch, niebieskowłosy mężczyzna. Wylądował na ziemi. Dawno już opuścił swój ostry nóż, który leży teraz w trawie i odbija ostre, złociste promienie słońca...

"Co się stało? Jesteś 'śmiercią', powinieneś umieć walczyć. Nie mów mi, że wykorzystałeś swój nędzny limit na niszczeniu jakiejś gówno wartej wioski - jeśli jakikolwiek limit w ogóle masz." – rzekł czarnoksiężnik, który kopnął leżącego na ziemi mężczyznę, a ten ponownie wypluł porcję szkarłatnej krwi.

Pomimo bólu, ten zaczął się śmiać, co tylko rozdrażniło Dabiego. Czerwonooki leżał na ziemi i wpatrywał się w turkusowe oczy wysokiego mężczyzny. Cały czas trzymał on kaptur tak, aby zakrywał jego twarz. Czyżby było to najważniejsze dla najniebezpieczniejszego pana śmierci?

Brunet miał wykonać kolejny cios, ale jego oczom ukazało się bardzo, bardzo dziwne zjawisko... A przynajmniej jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkał.
Otóż leżący przed nim mężczyzna zaczął się topić. Wszystko. Jego skóra, ubrania i przedmioty, które posiadał przy sobie. Tylko z wyjątkiem tego noża...

Mężczyzna zaczął się śmiać. Jego uschły, zimny śmiech przeobraził się w dziewczęcy, słodki głosik.
Kiedy już się cały stopił, czarnoksiężnik mógł ujrzeć... dziewczynę... miała różowe policzki, krótkie, czekoladowe włosy i wielkie brązowe oczy. Tylko.. była ona naga. Była pokryta częściami tej obrzydliwej masy, która wytworzyła się podczas przemiany.
Brunet zaniemówił. Wpatrywał się w okaleczoną dziewczynę, która z wielkim trudem podniosła się na swoich nóżkach, zabrała ostrą broń i pokulała w stronę ciemnego lasu, zostawiając szkarłatne plamy za sobą, wciąż się śmiejąc jak opętana.

To nie był on. To tylko zmyłka...

"Cholera..." – warknął Dabi, a w jego turkusowych oczach zaczął palić się gniew. Zacisnął swe pokryte krwią i kilkoma zadrapaniami pięści. – "Tylko zmarnowałem swój czas..."

Shigadabi || Fantasy AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz