chapter 15

848 88 80
                                    

Zdjęcie w mediach ukradłam od Pesymistyczna-Ja z książki "Shigaraki Pictures" hehehehee >:)
A teraz zapraszam do lektury

~~~~~~~~~

W cichej i ciemnej otchłani, w oddali słychać było czyjeś sapanie i odgłos stukania butów o podłogę. To był Dabi. Ten czarnoksiężnik z licznymi bliznami pokrywającymi jego ciało. Biegł. Nie widział, nie słyszał, nie czuł. Nie wiedział, czy za chwilę wpadnie na jakąś ścianę, lub na jakąś osobę. To było nie ważne. Nie ważne było nawet to, że mógłby wpaść w jakąś nieisntniejącą dziurę. Wszędzie było ciemno. Pustka. Za każdym razem, kiedy brunet spojrzał w górę, widywał zawieszone na cienkich niteczkach czaszki ludzi. Byli tam tylko on, czaszki i ta pustka. Nawet jego szafirowe płomienie oświetlały tylko jego samego wraz z czaszkami, a reszta pozostała ciemna – bez zmian. Biegł jak najszybciej potrafił. Nie męczył się, ale czasem czuł jakby biegł w wodzie. Nie raz poczuł czyjś oddech na karku. Dabi starał się uciec. Ale od czego?...

Od śmierci, która stała tuż za nim i nie opuszczała mimo, że ten biegł bez przerwy ile sił w nogach. Brunet czuł dotyk niebieskowłosego mężczyzny na jego ramieniach. Słyszał jego głos, szepczący jego imię. Czasem był daleko, a zaraz kilka centymetrów od niego.

Gdzie się tak spieszysz?


Mówił głos, który tym razem był oddalony o jakieś dobre dziesięć metrów. Dabi mimowolnie zatrzymał się i odwrócił w kierunku źródła głosu.


Nie zastał tam nikogo...


Jego nogi, ręce i oddech drżały ze strachu. Nie wiedział co się dzieje. Nie wiedział gdzie jest. Stracił swoje moce.


Przecież śmierci nie unikniesz...


Usłyszał ten sam głos tylko... dochodzący tuż zza jego pleców, przy uchu. Brunet natychmiastowo odwrócił się, jednak tak jak poprzednio, jego oczom ukazała się pustka.


Tu jestem...


Tym razem głos dochodził parę kroków przed brunetem. Dabi chciał coś powiedzieć. Oj, jak bardzo chciał wydusić jakieś słowa z siebie... Ale nie mógł. Za każdym razem, kiedy miał zamiar coś powiedzieć, z jego gardła wylatywały setki błękitnych i jaskrawych motyli, które zaraz znikały w mroku nicości. Wtem jego turkusowe oczy dostrzegły coś, czego wcześniej nie było. Czerwone, szkarłatne, pełne gniewu i rozpaczy ślepia, które wpatrywały się w mężczyznę. Śmierć. Stał tam Tomura. A w jego oczach tliła się złość. Wyglądało to tak jakby w jego oczach zamknięte było całe dobro, które szarpało się i próbowało uciec z czerwieni oczu chłopaka. Tak się szarpało, że wylało z kątów jego oczów słone ciepłe krople łez, które kapały i znikały w nieistniejącej otchłani.


Po pewnym czasie, czarnoksiężnik mógł ujrzeć niebieskowłosego lepiej i wyraźniej. Na jego twarzy ponownie spoczywał ten ogromny kaptur śmierci.


Mimo iż Tomura nie wykazywał żadnych uczuć, żadnych emocji na swojej twarzy, Dabi mógł stwierdzić, że cierpiał...


Brunet podjął się ponownej próby przemówienia, jednak po raz kolejny z jego ust wyleciało stado modrych motyli. Wtedy poczuł też, że nie może się ruszać. Mógł tylko stać i patrzeć na śmierć...

Nagle do uszu bliznowatego mężczyzny dobiegł okropny, głośny, załamujący się głos. Nie.. To nie był tylko jeden głos. Było ich wiele. Tak wiele. Kobiety, mężczyzny, dzieci i dorośli. Tak wiele, a źródło tych wrzasków dochodziło... z góry... z góry gdzie owe czaszki wisiały na nitkach. Dopiero wtedy Dabi mógł się poruszyć i jak najszybciej zakrył swe uszy, ale to i tak nie pomagało, aby zatrzymać te głosy. Jego wzrok jeszcze raz wylądował na niebieskowłosym, który powoli wycofywał się w głąb ciemności. Jedyne słowa jakie jeszcze wtedy usłyszał – i to całkiem wyraźnie, pomimo wszelkich krzyków – to:

Jestem bezpańską śmiercią, która nie zna granic...


Po czym wszystko stało się ciemne.. Wszystko umilkło...

















































Nagle Dabiego oślepiło światło. Światło zapalanej żarówki, a on sam poczuł, że na czymś leżał. Niezwłocznie podniósł się i gdy tylko mógł zobaczyć gdzie jest, światło zgasło, a po drugiej stronie pomieszczenia usłyszał oddźwięk zamykających się drzwi. Ciężko dyszał. Był zmęczony. Poczuł na jego skórze sporo wilgoci. Na jego czole, plecach, brzuchu i w sumie to wszędzie.

Dabi postanowił użyć swoich płomieni ponownie, by oświetlić pomieszczenie. Chciał mieć pewność, że nie jest w tej okropnej pustce ponownie. Po pochłonięciu całej dłoni płomieniami, Dabi w końcu mógł ujrzeć otoczenie w jakim się znajdywał, a jego oczom ukazał się...

Jego pokój... To był tylko koszmar, ale mężczyzna nadal był zszokowany, aż z jego oczy spłynęło kilka łez.
Po odsiedzeniu kilku minut na łóżku, które dla Dabiego wydawały się być godzinami, postanowił wyjść z pokoju i udać się w kierunku baru, by móc wziąć cokolwiek do picia. Brunet wstał ostrożnie z łóżka i powoli podszedł do drzwi, po czym nacisnął klamkę, wciąż drącymi dłońmi. Po wyjściu z jego pomieszczenia, brunet zauważył znajome niebieskie włosy, Tomury Shigarakiego. Stał on obok drzwi bruneta, przez co ten prawie na niego wpadł. Czerwonooki spojrzał w górę, aby za chwilę spotkać się z niebieskimi oczami czarnoksiężnika i tak stali w ciszy przez chwilę, wpatrując się w swoje oczy. W końcu, brunet przełknął twardo ślinę i rzekł do niższego mężczyzny.

"T-Tomura?.."

To było jedyne słowo, jakie czarnoksiężnik był w stanie wypowiedzieć w danym momencie. Z twarzy niebieskowłosego mężczyzny można było odczytać małe zdziwienie, ale zanim ten mógł cokolwiek powiedzieć, Dabi mocno objął Tomurę, chowając swoją twarz, po której teraz spływały duże strumienie łez w jego poranionej szyji.

Natomiast Shigaraki widać domyślał się co się stało i nie powiedział nic, tylko odwzajemnił uścisk, delikatnie głaszcząc Dabiego po plecach, żeby go pocieszyć, uważając aby nie użyć pięciu palców. Pozwolił wyższemu wypłakać się w jego ramiona. Nie przeszkadzało mu to...




Wiedział to...





...bo to on...






...był sprawcą tego koszmaru...

Shigadabi || Fantasy AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz