5.

1.9K 165 41
                                    

     Wielki wybuch elektryczności zaskoczył zarówno Kakuzu jak i dziewczynę. Hidan mimo swojej nieśmiertelności odczuł siłę eksplozji i poleciał na pobliskie drzewo. Przez ten czas na polanie pojawiły się dwie nowe osoby. Jedną z nich była blondynka w wieku mniej więcej 25 lat. Drugą osobą był mężczyzna mający prawdopodobnie koło 40 lat. Oboje wyglądali na shinobi. Dodatkowo u boku mężczyzny zwisała spokojnie średniej wielkości katana.

- Wygląda na to, że zdążyliśmy w samą porę Kanji-san - stwierdziła kobieta patrząc na Kakuzu. Mężczyzna zerknął przez ramię na sakryfikantkę i uśmiechnął się miło.

- Rzeczywiście wygląda na nietkniętą - mruknął spokojnie. Dziewczyna na jego słowa lekko się zdziwiła. Zastanawiał się kim jest ta dwójka shinobi. W końcu na pewno nie byli z Taki, bo nikt z tej wiochy nie pomógłby jej. Wręcz przeciwnie, zapewne ci rasiści pomogliby Akatsuki z chęcią.

- Kim wy jesteście? - zapytała mrużąc oczy. Blondynka lekko uśmiechnęła się na jej słowa.

- Nie sądzisz, że powinnaś przedstawić się pierwsza? - rzekła złośliwie wybijając dziewczynę z rytmu.

- R-racja... Nazywam się Fuu i... - zaczęła speszona jednak przewał jej krzyk szarowłosego. 

- Cholerni głupcy!!! Wszyscy skończycie jako ofiary dla Jashina! - stwierdził i ruszył na nich. Mężczyzna prychnął zirytowany.

- Hikari zajmij się Fuu. Ja ich zatrzymam - mruknął wyjmując swoją broń. Kobieta skinęła głową i szybko podbiegła do dziewczyny łapiąc ją w pasie. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować blondynka wyskoczyła w górę i zniknęła w gałęziach drzew.

- E-ej! Puszczaj! - wykrzyknęła dziewczyna starając się uwolnić z żelaznego uścisku starszej kobiety. Niestety jej starania nie przyniosły żadnego efektu.

   I co teraz, mruknęła w myślach. Nie wiedziała czego ma się spodziewać po tych przybyszach. Co prawda Akatsuki też nie było zbyt przyjaznym gronem, ale o nich przynajmniej coś wiedziała. Na jej szczęście z pomocą szybko przybył Chomei, który szybko wyjaśnił jej całe zajście.

- Nie masz co się martwić. To lisie demony, czyli podwładni mojego brata Kuramy. Możliwe, że udało mu się uwolnić i teraz chce pomóc reszcie ogoniastych - stwierdził. Fuu niechętnie, ale przytaknęła mu na tę wiadomość i już bez oporów dała się nieść blondynce, która swoją drogą była piekielnie szybka.

   W tym samym czasie Kanji zajmował czas członków Akatsuki a raczej starał się to zrobić. Na jego nieszczęście szarowłosy był niewrażliwy na jego broń. Znaczy się był wrażliwy, ale zadane rany nie robiły mu różnicy. Po paru minutach stwierdził, że dał tej dwójce dość czasu na ucieczkę, więc chwycił za zwój schowany w jednej z jego kabur.

- Obawiam się, że muszę was pożegnać - oznajmił z udawanym żalem i otworzył zwój. - Katon: Ognisty Podmuch - dodał a ze zwoju wystrzeliła wielka fala czerwonego ognia. Członkowie Akatsuki uniknęli ataku, jednak przez ten czas mężczyzna zniknął im z pola widzenia.

- Jasna cholera! - wykrzyknął Hidan, gdy tylko ogień zniknął. Kakuzu też nie wydawał się zadowolony z takiego obrotu spraw, jednak nie wyrażał tego tak... otwarcie jak jego partner.

- Zamiast biadolić rusz się. Może uda nam się ich dogonić - warknął i pobiegł w kierunku, w którym parę minut temu pobiegła blondynka i sakryfikantka.

    Jak nie trudno się domyślić nie udało mi się dogonić dwójki demonów i swojego celu. W tym czasie Kanji zdążył dogonić blondynkę mniej więcej przy granicy Kraju Wodospadu. Kobieta rozmawiała z Fuu przez co obie nie zauważyły przybycia mężczyzny. Dopiero, gdy Kanji podszedł do nich Hikari zauważyła go.

Kwestia Wyboru | Naruto -Zakończona-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz