15.

972 95 26
                                    

     Izuri spokojnie przechadzał się po lesie i z uwagą obserwował otaczające go rośliny, które obumierały. Wiedział doskonale co to znaczy, dlatego też ze spokojem podążał wyznaczoną przez nie ścieżką. Po około godzinie spaceru i intensywnego myślenia nad pieczęcią zdolną do zatrzymania Pandory z jego lewej strony usłyszał ciche szepty, które zdecydowanie były kierowane do niego. Wiedząc to bez ociągania podszedł do pobliskiego drzewa i czekał. Po paru sekundach zza pnia wyłoniła się cienka macka czarnej mgły, która zbliżyła się do jego twarzy na odległość kilku centymetrów.

- I co? Macie mi coś ciekawego do powiedzenia? - zapytał uśmiechając się dumnie. Pandora mogła sobie przesiadywać gdzie chciała. Cienie zawsze ją odnajął. Nawet gdyby zaszyła sięna środku pustyni.

- A'lq desta bra'le etce. Ak'no ko dame'la - mimo, że przeciętny człowiek nic by z tego nie zrozumiał to Izuri doskonale wiedział co usłyszał. Widocznie Kage i jego podopieczny mają co robić. Działało to jednak na jego korzyść. Kiedy wszyscy byli zajęci Akatsuki on mógł bezkarnie szperać gdzie chciał i nikt nawet nie zwracał na to uwagi.

- Rozumiem... Idźcie szukać Pandory. Gdy tylko ją znajdziecie powiedzcie mi o tym natychmiast - zażądał. Czarna mgła zrobiła coś, co przypominało ukłon i schowała się za pniem drzewa. Czarnowłosy natomiast wrócił na obumarły szlak i ruszył w dalszą drogę. Uważaj Pandoro, syknął ostrzegawczo,ponieważ cienie widzą i słyszą wszystko.

    Podczas gdy Izuri podążał tropem Pandory inny czarnowłosy demon pędził w kierunku Trzech Wilków zastanawiając się nad pewną kwestią. Mianowicie jakim cudem aż sześciu członków Akatsuki przemknęło się obok nich i to bez wykrycia. Ta jedna rzecz nie dawało mu spokoju op paru minut. Nagle jego oczy rozszerzyły się w szoku a ciało instynktownie zaprzestało biec. Nagle uświadomił sobie kto był do tego zdolny. Bez słowa utworzył dwa klony cienia i spojrzał na nie poważnie.

- Obserwujcie walki z cienia i mieszajcie się tylko w ostateczności - nakazał. Jego dwie kopie szybko skinęły głowami i ruszyły w kierunku Szczytu. On natomiast uaktywnił dojustu i westchnął. - Ech... obym się mylił - warknął i zniknął w wirze, by zaraz po tym pojawić się w innym wymiarze. Właśnie wtedy jego obawy się potwierdziły.

    Na sporej kamiennej wyspie walczył jego były mistrz Kakashi oraz Uchiha Madara od siedmiu boleści. Pięści zielonookiego automatycznie się zacisnęły a w jego sercu po raz pierwszy pojawiła się nutka nienawiści. Co prawda dowiedział się tego niedawno, ale to nie zmieniało faktów. Ten zamaskowany człowiek był winny wszystkiemu. Śmierci jego rodziców była jego winą. Atak Kuramy na Konohę też. Nie wspominając o tych wszystkich latach bólu i odrzucenia. Na plus działało to, że gdyby nie on Keiko pewnie nigdy nie spotkał by Izuri-sensei'a ani swoich demonicznych przyjaciół, jednak to nic nie zmieniało. Nic.

    Bez namysłu chwycił za swoją katanę i ruszył do ataku. Użył swoich przepełnionych gniewem oczu i pojawił się centralnie przed Uchihą, który miał zamiar zaatakować białowłosego. Jego nagłe pojawienie się zszokowało obu mężczyzn, jednak jego to nie obchodziło. Bez słowa zaatakował zamaskowanego, przez co ten musiał się bronić co mimo uaktywnionego Sharingana przyszło mu niezwykle trudno, bowiem impet uderzenia posłał go kilka metrów do tyłu. Czarnowłosy mężczyzna był zmuszony wbić dwa kunai'e w ziemię, by nie zlecieć z platformy na której teraz stali.

- Keiko... - powiedział dalej sparaliżowany shinobi. Gdy młodszy chłopak spojrzał na niego przez ramię Kopiujący Ninja zamarł widząc istną burzę emocji, która odbijała się w tych niezwykłych oczach. Złotooki wydawał się być tego nieświadomym, ponieważ nie skomentował jego zachowania.

- Powinien pan wracać do Hokage - stwierdził z niepotrzebnym chłodem. Białowłosy dalej niezdolny do ruchu jedynie skinął posłusznie głową. Wolał nie drażnić chłopaka, który po pierwsze, był znacznie silniejszy od niego a po drugie, był o krok od wybuchu. Czarnowłosy uśmiechnął się lekko na jego słowa, co w połączeniu z zabójczym wzrokiem był dość przerażające. - Tak więc niech pan pozwoli, że pana odeślę - dodał uprzejmie. Zanim starszy ninja zareagował na jego słowa został wciągnięty w dziurę czasoprzestrzenną i pojawił się na polu bitwy. Miał wiele pytań, jednak wiedział, że to nie czas na jego zachcianki. Z tą myślą popędził na pomoc Tsunade i reszcie.

Kwestia Wyboru | Naruto -Zakończona-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz