✗ seventeen ✗

58 4 0
                                    


                — Denise nas zamorduje. Dosłownie — wymamrotał Luke, kiedy szliśmy do jej biura w Nowym Jorku.

— Pewnie wrzuci mnie do więzienia czy coś — zadrwiłam, a bicie mojego serca przyspieszyło.

Właśnie wchodziliśmy do niewielkiej windy i sama myśl o twarzy Denise, kiedy powiemy jej o naszym małżeństwie... Cóż, wolałabym o tym nie myśleć.

— Nie możemy pójść schodami?

Wbiłam spojrzenie w windę. Od zawsze nienawidziłam ich ze względu na mój problem z klaustrofobią. Luke, który już był w środku, odwrócił się ze zmarszczonymi brwiami.

— Przecież cię nie zje — zauważył, przez co popatrzyłam na niego.

— No coś ty, Sherlocku.

Chłopak dramatycznie przyłożył dłoń do piersi.

— Powinnaś być milsza dla swojego męża.

Głośno jęknęłam i praktycznie zmusiłam się do wejścia tuż przed zamknięciem drzwi. Ten dzień będzie idealny, prawie to czuję.

Luke nacisnął guzik z numerem pięć, ale przez to, że miał mózg pięciolatka, postanowił przycisnąć jeszcze trzydzieści innych.

— Luke! Zaraz zepsujesz! — krzyknęłam, odsuwając jego dłoń od guzików.

— Jasne, mamo. Zawsze to robię. Nic się nie dzieje. — Wywrócił oczami.

Już miałam odpowiedzieć, ale winda mnie ubiegła. Głośno zabrzęczała, a potem nagle się zatrzęsła, przez co straciłam równowagę i uderzyłam głową o ścianę. Tuż po tym zgasło światło.

— Luke! — pisnęłam i na ślepo zaczęłam machać rękami, by znaleźć tego idiotę. — Zabiję się!

— Hej, nie dramatyzuj. Wszystko będzie dobrze!

— Dobrze?! Utknęliśmy w windzie, która się nie rusza!

Zaczęłam się trząść, gdy poczułam, jak ściany się do mnie zbliżają. Wydostanie się stąd, było teraz moim jedynym priorytetem.

Och, i zabicie Luke'a.

Nagle poczułam, jak jasne światło mnie oślepia i prawie straciłam przez nie wzrok. Luke uśmiechnął się szeroko, trzymając telefon z włączoną latarką.

— Oto mój pakiet radości.

Popatrzyłam na niego i pokazałam mu środkowy palec.

— Zabierz tę latarkę z moich oczu.

— Rany, masz PMS czy coś?

— Tak się dzieje, kiedy ktoś utknie z tobą na kilka godzin!

— Hm, ostatniej nocy nie miałaś nic przeciwko. — Zaśmiał się i wykręcił numer na swoim telefonie.

Założyłam ręce na klatce piersiowej, postanawiając zignorować jego komentarz.

— Gdybyś nie zachowywał się jak dziecko, to nie byłoby nas tutaj.

— Albo byłbym tutaj, tylko zabity przez Denise. Tak czy inaczej, mamy przesrane.

Przyłożył telefon do ucha i zaczął do kogoś dzwonić.

Oddychaj — uspokajałam się. — Po prostu oddychaj. Atmosfera stawała się mroczna, przez co zaczęłam się dusić. Nienawidzę klaustrofobii, a bycie tutaj z Lukiem tylko wszystko pogarszało.

— Dobrze, dziękuję. — Zakończył rozmowę i rozłączył się z zadowolonym uśmiechem.

— Z kim rozmawiałeś? — zapytałam, zsuwając się po ścianie, bo zaczęłam się bardzo źle czuć.

— Z pomocą, wyjdziemy stąd z kilka minut. — Już miał powiedzieć coś jeszcze, kiedy nagle dzięki światłu ze swojego telefonu zobaczył, że leżę na podłodze. — Hej, wszystko w porządku?

— Wręcz cudownie — wymamrotałam z szybko bijącym sercem. Chłopak musiał przypomnieć sobie o mojej klaustrofobii, bo szybko się pochylił i przyłożył dłoń do mojego czoła.

— Cholera, Tori. Jesteś cała rozpalona!

— Jesteś świetny w pocieszaniu.

Odepchnęłam jego rękę, ale on, zamiast się odsunąć, owinął ramiona wokół mojej talii i przyciągnął mnie do uścisku.

— Okej, zamknij oczy.

Nie wiedząc, co innego mogłabym zrobić, wykonałam jego prośbę i oparłam pulsującą od bólu głowę o jego ramię.

— Okej, teraz wyobraź sobie, że jesteś na ogromnej łące. — Potarł moje plecy, zaczynając rysować kółka wzdłuż kręgosłupa. — Jest pełna kwiatów, a niebo jest błękitne. Pole jest takie duże, że czujesz się swobodnie. Machasz rękami, czując wiatr, a chłodne powietrze przelatuje ci przez palce.

Normalnie wyśmiałabym za bycie takim dramatycznym, ale z jakiegoś powodu jego słowa mi pomagały. Moje serce zwolniło i poczułam się nieco lepiej.

Luke już mówić dalej, ale nagle otworzyły się drzwi i wpuściły do środka światło. Jak najszybciej uciekłam na zewnątrz, czując chłodną klimatyzację. Chłopak wyszedł za mną, a ja mocno go przytuliłam.

— Dziękuję.

Usłyszeliśmy za sobą kaszel, przez co pospiesznie odwróciliśmy się, by zobaczyć, jak pani Denise niecierpliwie stuka stopą o marmurową podłogę.

— Powinnam się domyślić, że to ty, kiedy usłyszałam, że w budynku jest jakieś zamieszanie. — Popatrzyła na nas z dezaprobatą.

— Aw, no dalej, Denise, co to za powitanie? — zażartował. — Przecież mamy niesamowitą więź.

Pani Denise posłała mu mordercze spojrzenie.

— Luke, jestem bardzo zajęta, a wy powinniście być w Anglii. Zacznij mi wszystko tłumaczyć.

Matko, teraz już rozumiem, dlaczego wszyscy się jej boją. Jest paskudną kobietą.

Brooks i ja popatrzyliśmy na siebie, uśmiechając się nerwowo. Luke podrapał się po karku.

— Widzisz, to dość zabawna historia...

CHEATING ━ LUKE BROOKSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz