— Denise nas zamorduje. Dosłownie — wymamrotał Luke, kiedy szliśmy do jej biura w Nowym Jorku.
— Pewnie wrzuci mnie do więzienia czy coś — zadrwiłam, a bicie mojego serca przyspieszyło.
Właśnie wchodziliśmy do niewielkiej windy i sama myśl o twarzy Denise, kiedy powiemy jej o naszym małżeństwie... Cóż, wolałabym o tym nie myśleć.
— Nie możemy pójść schodami?
Wbiłam spojrzenie w windę. Od zawsze nienawidziłam ich ze względu na mój problem z klaustrofobią. Luke, który już był w środku, odwrócił się ze zmarszczonymi brwiami.
— Przecież cię nie zje — zauważył, przez co popatrzyłam na niego.
— No coś ty, Sherlocku.
Chłopak dramatycznie przyłożył dłoń do piersi.
— Powinnaś być milsza dla swojego męża.
Głośno jęknęłam i praktycznie zmusiłam się do wejścia tuż przed zamknięciem drzwi. Ten dzień będzie idealny, prawie to czuję.
Luke nacisnął guzik z numerem pięć, ale przez to, że miał mózg pięciolatka, postanowił przycisnąć jeszcze trzydzieści innych.
— Luke! Zaraz zepsujesz! — krzyknęłam, odsuwając jego dłoń od guzików.
— Jasne, mamo. Zawsze to robię. Nic się nie dzieje. — Wywrócił oczami.
Już miałam odpowiedzieć, ale winda mnie ubiegła. Głośno zabrzęczała, a potem nagle się zatrzęsła, przez co straciłam równowagę i uderzyłam głową o ścianę. Tuż po tym zgasło światło.
— Luke! — pisnęłam i na ślepo zaczęłam machać rękami, by znaleźć tego idiotę. — Zabiję się!
— Hej, nie dramatyzuj. Wszystko będzie dobrze!
— Dobrze?! Utknęliśmy w windzie, która się nie rusza!
Zaczęłam się trząść, gdy poczułam, jak ściany się do mnie zbliżają. Wydostanie się stąd, było teraz moim jedynym priorytetem.
Och, i zabicie Luke'a.
Nagle poczułam, jak jasne światło mnie oślepia i prawie straciłam przez nie wzrok. Luke uśmiechnął się szeroko, trzymając telefon z włączoną latarką.
— Oto mój pakiet radości.
Popatrzyłam na niego i pokazałam mu środkowy palec.
— Zabierz tę latarkę z moich oczu.
— Rany, masz PMS czy coś?
— Tak się dzieje, kiedy ktoś utknie z tobą na kilka godzin!
— Hm, ostatniej nocy nie miałaś nic przeciwko. — Zaśmiał się i wykręcił numer na swoim telefonie.
Założyłam ręce na klatce piersiowej, postanawiając zignorować jego komentarz.
— Gdybyś nie zachowywał się jak dziecko, to nie byłoby nas tutaj.
— Albo byłbym tutaj, tylko zabity przez Denise. Tak czy inaczej, mamy przesrane.
Przyłożył telefon do ucha i zaczął do kogoś dzwonić.
Oddychaj — uspokajałam się. — Po prostu oddychaj. Atmosfera stawała się mroczna, przez co zaczęłam się dusić. Nienawidzę klaustrofobii, a bycie tutaj z Lukiem tylko wszystko pogarszało.
— Dobrze, dziękuję. — Zakończył rozmowę i rozłączył się z zadowolonym uśmiechem.
— Z kim rozmawiałeś? — zapytałam, zsuwając się po ścianie, bo zaczęłam się bardzo źle czuć.
— Z pomocą, wyjdziemy stąd z kilka minut. — Już miał powiedzieć coś jeszcze, kiedy nagle dzięki światłu ze swojego telefonu zobaczył, że leżę na podłodze. — Hej, wszystko w porządku?
— Wręcz cudownie — wymamrotałam z szybko bijącym sercem. Chłopak musiał przypomnieć sobie o mojej klaustrofobii, bo szybko się pochylił i przyłożył dłoń do mojego czoła.
— Cholera, Tori. Jesteś cała rozpalona!
— Jesteś świetny w pocieszaniu.
Odepchnęłam jego rękę, ale on, zamiast się odsunąć, owinął ramiona wokół mojej talii i przyciągnął mnie do uścisku.
— Okej, zamknij oczy.
Nie wiedząc, co innego mogłabym zrobić, wykonałam jego prośbę i oparłam pulsującą od bólu głowę o jego ramię.
— Okej, teraz wyobraź sobie, że jesteś na ogromnej łące. — Potarł moje plecy, zaczynając rysować kółka wzdłuż kręgosłupa. — Jest pełna kwiatów, a niebo jest błękitne. Pole jest takie duże, że czujesz się swobodnie. Machasz rękami, czując wiatr, a chłodne powietrze przelatuje ci przez palce.
Normalnie wyśmiałabym za bycie takim dramatycznym, ale z jakiegoś powodu jego słowa mi pomagały. Moje serce zwolniło i poczułam się nieco lepiej.
Luke już mówić dalej, ale nagle otworzyły się drzwi i wpuściły do środka światło. Jak najszybciej uciekłam na zewnątrz, czując chłodną klimatyzację. Chłopak wyszedł za mną, a ja mocno go przytuliłam.
— Dziękuję.
Usłyszeliśmy za sobą kaszel, przez co pospiesznie odwróciliśmy się, by zobaczyć, jak pani Denise niecierpliwie stuka stopą o marmurową podłogę.
— Powinnam się domyślić, że to ty, kiedy usłyszałam, że w budynku jest jakieś zamieszanie. — Popatrzyła na nas z dezaprobatą.
— Aw, no dalej, Denise, co to za powitanie? — zażartował. — Przecież mamy niesamowitą więź.
Pani Denise posłała mu mordercze spojrzenie.
— Luke, jestem bardzo zajęta, a wy powinniście być w Anglii. Zacznij mi wszystko tłumaczyć.
Matko, teraz już rozumiem, dlaczego wszyscy się jej boją. Jest paskudną kobietą.
Brooks i ja popatrzyliśmy na siebie, uśmiechając się nerwowo. Luke podrapał się po karku.
— Widzisz, to dość zabawna historia...
CZYTASZ
CHEATING ━ LUKE BROOKS
FanfictionTori Madeline była typową siedemnastolatką. Luke Brooks był członkiem znanej na całym świecie grupy, The Janoskians. Ich całkowicie różne życia się spotkały. Nie, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. To właściwie była to tylko nienawiść. Luke...