— Taylor, to, że z nami pracujesz, nie oznacza, że musisz wszędzie za mną chodzić — wymamrotałam wystarczająco głośno, by usłyszał.
Właśnie szłam na piąte piętro hotelu, by przygotować się na kolację z Lukiem (rozkazy Denise, ale po raz pierwszy nie narzekaliśmy), a Taylor chodził za mną jak zagubiony szczeniaczek.
— Dlaczego jesteś dla mnie taka wredna? — Udał urazę, ale postanowiłam go zignorować i zbliżyłam się do swojego pokoju.
Czy on mówił poważnie? Najpierw złamał mi serce, zniszczył moją samoocenę, a teraz wrócił, by zepsuć również jedną z niewielu dobrych rzeczy w moim życiu. A potem zastanawia się, dlaczego mam zły humor.
— Och, teraz kara milczenia? — kontynuował, a ja przyspieszyłam. Mój pokój był tuż przed nami i nie mogłabym być bardziej szczęśliwa tym, że za kilka sekund się go pozbędę. — Gdyby był tu Luke, ssałabyś jego twarz. A ze mną nawet nie rozmawiasz. Ja tylko pracuję!
Miałam dość.
Odwróciłam się wściekła i szturchnęłam go w klatkę piersiową.
— Okej, to nie jest twoja praca! Zarabiasz? Nie! Niszczenie mojego życia to twoje hobby.
— Tak, Tori, bo ty powinnaś wiedzieć wszystko o zarobkach. Luke myśli, że ci zależy.
Szeroko otworzyłam oczy, a jego uśmiech się poszerzył. Miałam ochotę go spoliczkować, ale nagle złapał mnie za rękę i przycisnął do ściany korytarza.
— Och, naprawdę nie chcesz ze mną zadzierać. Ponownie.
Tuż po tym odszedł.
☁
Razem z Lukiem postanowiliśmy iść do restauracji. W końcu byliśmy w Brazylii, a pogoda była niesamowita dzięki delikatnym podmuchom wiatru i szelestowi liści palmowych.
Postanowiłam nie wspominać mu o incydencie z Taylorem, chociaż pytał, czy mi przeszkadzał, ale to nie miało sensu.
Splotłam nasze palce i posłałam mu złowieszczy uśmieszek.
— O nie, znam to spojrzenie. O czym myślisz? — jęknął Luke, ale nie był w stanie powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na twarz.
— Może pominiemy restaurację i pójdziemy na plażę popływać o północy. — Przygryzłam lekko wargę, bo wiedziałam, że to było jedną z jego słabości.
— Nie uwiedziesz mnie, panienko. — Potrząsnął głową, na co zachichotałam.
— No weź, zawsze chciałam popływać w świetle księżyca! Proszę? — błagałam i stanęłam przed nim, rozszerzając ramiona, żeby nie mógł przejść.
Jednak za bardzo mi się to nie udało.
Luke po prostu złapał mnie za talię i podniósł, by przesunąć na bok.
— Chyba zapomniałaś, że przy mnie jesteś jak krasnoludek.
Prychnęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi.
— Niegrzecznie.
— Obraziłem dziecko? — zagruchał i odwrócił się do mnie, szczypiąc moje policzki.
Odepchnęłam jego dłonie, posyłając mu słodki uśmieszek.
— Wybaczę, jeśli zabierzesz mnie na plażę.
— Rozkazy Denise. Ona rozkazuje, my słuchamy — zacytował jej słowa, a ja musiałam ugryźć się w język, żeby nie parsknąć śmiechem.
— Och, czy ty kiedykolwiek się słuchasz?
— Jestem odpowiedzialny, zawsze się słucham.
Przewróciłam oczami.
— Dobra, jeśli ty mnie nie zabierzesz, to będę musiała poprosić o to chłopaków, którzy tam stoją.
Wskazałam na grupkę, która posłała mi uśmiechy i pomachała do mnie.
— Nienawidzę cię — wymamrotał Luke i złapał za moją rękę, prowadząc w kierunku plaży.
☁
Po próbie wejścia do lodowatej wody postanowiliśmy po prostu posiedzieć na piasku. Ramię Luke'a delikatnie ocierało się o moje, kiedy w ciszy wpatrywaliśmy się w księżyc.
— Możesz mi teraz opowiedzieć o Taylorze? — zapytał powoli, nie odwracając wzroku od idealnego nieba.
— To nie jest ważne. — Wzruszyłam ramionami, a następnie przygryzłam policzek od środka i zaczęłam się bawić palcami.
Luke odwrócił się i popatrzył mi prosto w oczy.
— Proszę, Tori.
Cholera, te oczy.
— Dobra — jęknęłam, po czym odwróciłam się, by być twarzą do niego. Teraz albo nigdy. — Taylor i ja poznaliśmy się trzy lata temu. Ja miałam tylko czternaście lat, on piętnaście. Przeprowadził się do domu obok i pewnego dnia tak po prostu przyszedł do mojego ogrodu. Wtedy nie miałam zbyt wielu przyjaciół, Taylor w sumie był jedyny. I byłam za to wdzięczna.
Na krótką chwilę zamilkłam, żeby złapać oddech. Luke nic nie mówił, ani nie przerywał, więc kontynuowałam.
— Dwa lata później, kiedy miałam szesnaście lat, Taylor przyszedł załamany do mojego domu o trzeciej nad ranem. Dziewczyna z nim zerwała, a on płakał i w ogóle. Siedziałam z nim do szóstej rano, aż w końcu mnie pocałował. Pozwoliłam mu na to. Całował mnie każdego dnia, a ja myślałam, że to miłość. Byłam taka głupia. We wrześniu w końcu powiedzieliśmy ludziom, ale Taylor zaczął pić i imprezować. Pewnego dnia dowiedziałam się, że zdradził mnie z jakąś Melissą. Byłam zdruzgotana, więc kiedy znowu przyszedł do mnie pijany, zerwałam z nim. Zaczął mnie wyzywać i próbować pocałować. Oczywiście, nie pozwoliłam mu na to, ale potem uderzył mnie w twarz. Wiele razy. Dwa dni później się przeprowadził. Nie rozmawialiśmy ani nie widzieliśmy się aż do tamtego incydentu w LA.
Nawet nie zauważyłam, że po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Luke milczał, wbijając wzrok w piasek.
— Chcę go zabić — mruknął, a ja ujęłam jego twarz w dłonie.
— On nie zasługuje nawet na to, żebyś o nim myślał. Nie zasługuje na nas czas. — Lekko uśmiechnęłam się przez łzy, szybko cmokając jego miękkie usta.
— Buziak? — Luke przechylił głowę w bok, ponownie mnie całując, ale po chwili się odsunął i posadził na swoich kolanach. — Nigdy cię nie skrzywdzę ani nie pozwolę, by ktokolwiek skrzywdził cię tak, jak on.
Złączyłam nasze usta, a chłopak upadł do tyłu, ciągnąc mnie ze sobą, ale nie przerywając pocałunku. Przesunął dłonią po mojej koszulce i mocno trzymał w talii, całując mnie po szyi. Przesunęłam jego głowę z powrotem do ust, a potem oboje wpadliśmy w piękno nocy.

CZYTASZ
CHEATING ━ LUKE BROOKS
FanfictionTori Madeline była typową siedemnastolatką. Luke Brooks był członkiem znanej na całym świecie grupy, The Janoskians. Ich całkowicie różne życia się spotkały. Nie, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. To właściwie była to tylko nienawiść. Luke...