✗ thirty ✗

59 4 2
                                    


                 — Luke! — przekrzykiwałam deszcz, biegnąc po ulicy i upadając na kolana obok niego. — Obudź się! Luke, obudź się!

Łzy wylewały się z moich oczu, kiedy z całej siły potrząsałam jego ciałem, jednak to nic nie dawało. Krew kapała z jego włosów przez uraz z boku głowy. Jego ręka była wykręcona w nienaturalny sposób, przez co musiałam przełknąć wymioty. Na jego czole, policzkach i prawdopodobnie całym ciele było wiele siniaków. Wyglądał na tak... Złamanego.

— Co zrobiłeś?! — wrzasnęłam na samochód przede mną. W środku znajdował się mężczyzna z lekko otwartymi ustami, który przerażony obserwował całe zdarzenie. Pospiesznie wyszedł na zewnątrz, kołysząc się.

— Tak mi przykro... — powiedział niewyraźnie, był wyraźnie pijany, przez co popatrzyłam na niego z całkowitym oburzeniem. — Zadzwonię na 91... Hm, jaki jest numer?

— 911 — syknęłam. — Po prostu dzwoń.

Mężczyzna ponownie wsiadł do swojego auta, by uchronić się przed deszczem. Ponownie zwróciłem uwagę na Luke'a, czując, jak pęka mi serce.

— Trzymaj się, Luke — błagałam, wciąż szturchając jego ciało, jakby próbowała obudzić go z lekkiej drzemki. — Jeśli sobie ze mnie żartujesz, to nie jest śmieszne. Luke, to nie jest śmieszne! Obudź się! Obudź się, o Boże, obudź się, proszę

Tłumione łzy gwałtownie spływały po moich policzkach, kiedy upadłam na jego klatkę piersiową i mocno przytuliłam, najbardziej na świecie chcąc, by odwzajemnił uścisk i trzymał mnie w swoich ramionach.

— Proszę, nie zostawiaj mnie, Luke. Proszę, nie odchodź — szeptałam, gdy leżeliśmy na ziemi, a deszcz uderzał w moje ciało tak, jak krew Luke'a uderzyła w moje serce.




                 Samotne czekanie na szpitalnym korytarzu w noworoczną noc, będąc ubrana w mokrą sukienkę, nie było szczytem moich marzeń.

Najbardziej irytujące było to, że byłam otoczona szczęśliwymi rodzicami, którzy cieszyli się, iż ich dziecko urodziło się pierwszego stycznie. Nie byłam zazdrosna, ale nie mogłam powstrzymać się od złości, że oni kogoś zyskują, a ja zaraz mogę kogoś stracić. Właściwie to po prostu do mnie podeszli i oznajmili wieści, zdając się nie zauważać tuszu spływającego po moich policzkach.

Zadzwoniłam do Laury, kiedy tylko Luke został zabrany do szpitala, a jej reakcja również nie była zbyt przyjemna. Zaczęła płakać, słysząc te przerażające wieści, więc byłam zmuszona porozmawiać z Jaiem. Od samego początku próbowałam uniknąć rozmowy z nim, bo jak mogłam mu powiedzieć, że jego brat bliźniak może być... Martwy? Jednak przez to, że Laura nie mogła przestać płakać, podała mu telefon, a kiedy ten już mnie wysłuchał, rozłączył się. Próbowałam oddzwonić, ale nikt nie odbierał.

Nie, żebym go winiła — pewnie teraz wszyscy mnie nienawidzą. W końcu to była moja wina. To ja wybiegłam na ulicę jak jakiś głupi tchórz. To ja powinnam teraz leżeć na łóżku szpitalnym, a nie Luke.

Kiedy przechodziła obok mnie pielęgniarka, szybko zablokowałam jej drogę. Zatrzymała się zaskoczona i na mnie popatrzyła.

— Tak? — zapytała lekko zirytowana moim zachowaniem.

— Przyszłam tutaj do Luke'a Brooksa. Minęły cztery godziny, odkąd go przywieziono i nikt nie chce mi nic powiedzieć! — krzyknęłam, a jej spojrzenie złagodniało.

CHEATING ━ LUKE BROOKSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz