✗ twenty five ✗

52 4 2
                                    


                 Po tej nocy wszystko minęło niczym powiew wiatru — spokojnie, ale szybko. Wydawało się, że czas leci, a zanim się zorientowałam, minęło kilka moich ostatnich dni z tymi ludźmi.

Cały tydzień spędziliśmy na plaży, napawając się pięknymi widokami Brazylii. Szczerze mówiąc, nie zawsze było tak wspaniale. Taylor pojawiał się w najgorszych momentach, a w większości przypadków Jasmine była jego ofiarą. Wszyscy go nienawidzili i zastanawiali się, co ja kiedyś w nim widziałam.

Nie winiłam ich.

— Jeszcze trzy dni. — Laura opadła na kanapę obok mnie i zaczęła przełączać kanały w telewizji.

Jej słowa uderzyły mnie w serce, przez co poczułam się jeszcze gorzej. A przede wszystkim, to był ten czas w miesiącu, przez co już i tak czułam się, jakbym miała w brzuchu trzęsienie ziemi.

Cudownie.

— Nie przypominaj mi! — pisnęła Jasmine, wskakując na sofę, a dokładniej na mnie i zaczęła obejmować mnie całym swoim ciałem.

We trzy siedziałyśmy w mieszkaniu, ponieważ nie miałyśmy ochoty na kolejny dzień na plaży, a Laura miała już poparzenia słoneczne na plecach. Chłopaki w tym czasie poszli na hotelowy basen.

— Jazzy, złaź ze mnie — jęknęłam żartobliwie, odsuwając od siebie jej szczupłą sylwetkę.

— Ale ja będę bardzo za tobą tęsknić. — Zrobiła motorek ustami i udała, że wyciera niewidzialne łzy.

— Też będę za wami tęsknić — przyznałam poważnie. Te dziewczyny były dla mnie jak siostry, a sama myśl o zostawieniu ich, łamała mi serce.

— Powinnyśmy zrobić dzisiaj coś wyjątkowego — stwierdziła Laura, na co wszystkie przytaknęłyśmy.

Nagle drzwi się otworzyły, a przez nie weszło pięciu chłopaków bez koszulek.

Jak ja mam żyć bez takich widoków?

— Załóż koszulkę, nie chcemy widzieć twojego tłuszczu — powiedziała sarkastycznie Jasmine, a Beau na niej usiadł. — Twój tłuszcz mnie zabije.

Brunetka gwałtownie wciągnęła powietrze i odsunęła go, ale ten gdy tylko się odwrócił, zaczął ją namiętnie całować.

— Płodzenie dziecka zaczęło się dokładnie trzy minuty po naszym przybyciu. Luke, wisisz mi pięć dolców. — Skip otworzył dłoń, a chłopak zrzędliwie rzucił w niego pieniędzmi.

— Chcecie iść dzisiaj wieczorem na jakiś brazylijski festiwal? Taki z ładnymi kostiumami? — zaproponowała Laura, gdy Jai usiadł obok niej i objął w pasie, przyciągając do siebie.

— Z gorącymi dziewczynami? Wchodzę w to. — Zachichotał James, przybijając piątkę Luke'owi.

— Świnie — wymamrotałam, robiąc obrzydzoną minę.

— Zazdrość źle na tobie wygląda. — Brooks uśmiechnął się pod nosem, a ja uderzyłam go w ramię.

— Posiadanie złudzeń również źle na tobie wygląda — odparłam i już chciałam iść do kuchni po wodę, ale Luke złapał mnie za talie i złączył nasze usta.

Zupełnie jakby na zawołanie Taylor wszedł do środka z telefonem dłoni i uśmiechem. Ja i Luke odsunęliśmy się od siebie, by na niego spojrzeć, podobnie jak reszta grupy.

— Co za ciepłe powitanie. — Uśmiechnął się i puścił oczko do Jasmine.

Przewróciłam oczami i jęknęłam.

— Przejdź do rzeczy, Taylor.

— Ta, niezależnie od planów, które mieliście, wy frajerzy, musimy je odwołać. — Uniósł kąciki ust, a potem popatrzył bezpośrednio na mnie. — To noc zdrady, kochanie.

Gdy to ogłosił, wszyscy zamilkli. Niby wszyscy wiedzieliśmy, że ten dzień nadejdzie, ale teraz... Cóż, było dziwnie.

Luke odsunął się ode mnie i popatrzył mi prosto w oczy. Jego piękne czekoladowe tęczówki wydawały się nieznajome. Miłosne uczucie w nich zniknęło, a zamiast tego wypełniły się gniewem i strachem.

Bez słowa wybiegł z pokoju i głośno zamknął za sobą drzwi, na co się wzdrygnęłam. Odwróciłam się, by popatrzeć na Jaia, który tylko wzruszył zmieszany ramionami.

Przepchnęłam się przez Taylora, a następnie pobiegłam za Brooksem, podążając po niekończących się korytarzach, aż w końcu zobaczyłam, jak opiera się o ścianę. Miał zaciśnięte pięści i czerwoną twarz.

— Luke, co się dzieje? — Podeszłam do niego i spróbowałam delikatnie złapać go za rękę, ale mnie odepchnął. Nadal stał przede mną, mocno zaciskając dłonie.

— Co się dzieje? To się dzieje, że ty pójdziesz z tym dupkiem, a ja będę siedział tutaj jak jakiś bezdomny pies! — Jego głos stawał się coraz głośniejszy.

— Luke, przecież wszyscy wiedzieliśmy, że będę musiała to zrobić. Co z tego, że to będzie Taylor? Dlaczego się tak wściekasz? — krzyknęłam zła, a pokojówka przechodząca obok dyskretnie na nas popatrzyła, po czym uciekła.

Chłopak zaśmiał się chłodno.

— Mogłem się domyślić, że nadal jesteś w nim zakochana. Czy ty nie masz do siebie żadnego szacunku?

Bez zastanowienia uderzyłam go w policzek, a jego szczęka się napięła. Łzy spływały po moich policzkach, ale byłam zbyt wściekła, by się nimi przejmować.

— To praca, Luke! Nie masz prawa stwierdzać, czy mam do siebie szacunek! To praca, nic osobistego.

— Nawet nie waż się mówić, że to nic osobistego! Czyli byłem dla ciebie tylko pracą? — wrzasnął, a jego oczy się zaczerwieniły. — Mogłaś mi powiedzieć, bo naprawdę myślałem, że coś do mnie poczułaś!

— Kto powiedział, że tak nie było?! Przecież nie chodzę i nie całuję wszystkich dookoła, nic do nich nie czując! Ale moje uczucia do ciebie nie mają żadnego znaczenia, bo to miało pozostać profesjonalne. To tylko praca! Ty jesteś tylko pracą. — Słowa wypadały z moich ust, zanim zdążyłam je powstrzymać, a Luke z każdym kolejnym coraz bardziej się kulił.

— Zgadza się, Tori. Mogłaś mi powiedzieć, co naprawdę o mnie sądzisz, zanim się za... — krzyknął, ale szybko się powstrzymał, a potem oboje zamilkliśmy.

— Zanim się za...? — wyszeptałam ochryple, czując, jak moje serce pęka.

— To nie ma znaczenia. Baw się dobrze z Taylorem. — Łzy pieściły jego rzęsy, gdy odpowiadał chłodno, a następnie odszedł, zostawiając mnie samą z moim szlochem.

Oparłam się o ścianę i osunęłam na podłogę, a łzy spływały po moich policzkach.

Właśnie straciłam Luke'a.

CHEATING ━ LUKE BROOKSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz