Po tej nocy wszystko minęło niczym powiew wiatru — spokojnie, ale szybko. Wydawało się, że czas leci, a zanim się zorientowałam, minęło kilka moich ostatnich dni z tymi ludźmi.
Cały tydzień spędziliśmy na plaży, napawając się pięknymi widokami Brazylii. Szczerze mówiąc, nie zawsze było tak wspaniale. Taylor pojawiał się w najgorszych momentach, a w większości przypadków Jasmine była jego ofiarą. Wszyscy go nienawidzili i zastanawiali się, co ja kiedyś w nim widziałam.
Nie winiłam ich.
— Jeszcze trzy dni. — Laura opadła na kanapę obok mnie i zaczęła przełączać kanały w telewizji.
Jej słowa uderzyły mnie w serce, przez co poczułam się jeszcze gorzej. A przede wszystkim, to był ten czas w miesiącu, przez co już i tak czułam się, jakbym miała w brzuchu trzęsienie ziemi.
Cudownie.
— Nie przypominaj mi! — pisnęła Jasmine, wskakując na sofę, a dokładniej na mnie i zaczęła obejmować mnie całym swoim ciałem.
We trzy siedziałyśmy w mieszkaniu, ponieważ nie miałyśmy ochoty na kolejny dzień na plaży, a Laura miała już poparzenia słoneczne na plecach. Chłopaki w tym czasie poszli na hotelowy basen.
— Jazzy, złaź ze mnie — jęknęłam żartobliwie, odsuwając od siebie jej szczupłą sylwetkę.
— Ale ja będę bardzo za tobą tęsknić. — Zrobiła motorek ustami i udała, że wyciera niewidzialne łzy.
— Też będę za wami tęsknić — przyznałam poważnie. Te dziewczyny były dla mnie jak siostry, a sama myśl o zostawieniu ich, łamała mi serce.
— Powinnyśmy zrobić dzisiaj coś wyjątkowego — stwierdziła Laura, na co wszystkie przytaknęłyśmy.
Nagle drzwi się otworzyły, a przez nie weszło pięciu chłopaków bez koszulek.
Jak ja mam żyć bez takich widoków?
— Załóż koszulkę, nie chcemy widzieć twojego tłuszczu — powiedziała sarkastycznie Jasmine, a Beau na niej usiadł. — Twój tłuszcz mnie zabije.
Brunetka gwałtownie wciągnęła powietrze i odsunęła go, ale ten gdy tylko się odwrócił, zaczął ją namiętnie całować.
— Płodzenie dziecka zaczęło się dokładnie trzy minuty po naszym przybyciu. Luke, wisisz mi pięć dolców. — Skip otworzył dłoń, a chłopak zrzędliwie rzucił w niego pieniędzmi.
— Chcecie iść dzisiaj wieczorem na jakiś brazylijski festiwal? Taki z ładnymi kostiumami? — zaproponowała Laura, gdy Jai usiadł obok niej i objął w pasie, przyciągając do siebie.
— Z gorącymi dziewczynami? Wchodzę w to. — Zachichotał James, przybijając piątkę Luke'owi.
— Świnie — wymamrotałam, robiąc obrzydzoną minę.
— Zazdrość źle na tobie wygląda. — Brooks uśmiechnął się pod nosem, a ja uderzyłam go w ramię.
— Posiadanie złudzeń również źle na tobie wygląda — odparłam i już chciałam iść do kuchni po wodę, ale Luke złapał mnie za talie i złączył nasze usta.
Zupełnie jakby na zawołanie Taylor wszedł do środka z telefonem dłoni i uśmiechem. Ja i Luke odsunęliśmy się od siebie, by na niego spojrzeć, podobnie jak reszta grupy.
— Co za ciepłe powitanie. — Uśmiechnął się i puścił oczko do Jasmine.
Przewróciłam oczami i jęknęłam.
— Przejdź do rzeczy, Taylor.
— Ta, niezależnie od planów, które mieliście, wy frajerzy, musimy je odwołać. — Uniósł kąciki ust, a potem popatrzył bezpośrednio na mnie. — To noc zdrady, kochanie.
Gdy to ogłosił, wszyscy zamilkli. Niby wszyscy wiedzieliśmy, że ten dzień nadejdzie, ale teraz... Cóż, było dziwnie.
Luke odsunął się ode mnie i popatrzył mi prosto w oczy. Jego piękne czekoladowe tęczówki wydawały się nieznajome. Miłosne uczucie w nich zniknęło, a zamiast tego wypełniły się gniewem i strachem.
Bez słowa wybiegł z pokoju i głośno zamknął za sobą drzwi, na co się wzdrygnęłam. Odwróciłam się, by popatrzeć na Jaia, który tylko wzruszył zmieszany ramionami.
Przepchnęłam się przez Taylora, a następnie pobiegłam za Brooksem, podążając po niekończących się korytarzach, aż w końcu zobaczyłam, jak opiera się o ścianę. Miał zaciśnięte pięści i czerwoną twarz.
— Luke, co się dzieje? — Podeszłam do niego i spróbowałam delikatnie złapać go za rękę, ale mnie odepchnął. Nadal stał przede mną, mocno zaciskając dłonie.
— Co się dzieje? To się dzieje, że ty pójdziesz z tym dupkiem, a ja będę siedział tutaj jak jakiś bezdomny pies! — Jego głos stawał się coraz głośniejszy.
— Luke, przecież wszyscy wiedzieliśmy, że będę musiała to zrobić. Co z tego, że to będzie Taylor? Dlaczego się tak wściekasz? — krzyknęłam zła, a pokojówka przechodząca obok dyskretnie na nas popatrzyła, po czym uciekła.
Chłopak zaśmiał się chłodno.
— Mogłem się domyślić, że nadal jesteś w nim zakochana. Czy ty nie masz do siebie żadnego szacunku?
Bez zastanowienia uderzyłam go w policzek, a jego szczęka się napięła. Łzy spływały po moich policzkach, ale byłam zbyt wściekła, by się nimi przejmować.
— To praca, Luke! Nie masz prawa stwierdzać, czy mam do siebie szacunek! To praca, nic osobistego.
— Nawet nie waż się mówić, że to nic osobistego! Czyli byłem dla ciebie tylko pracą? — wrzasnął, a jego oczy się zaczerwieniły. — Mogłaś mi powiedzieć, bo naprawdę myślałem, że coś do mnie poczułaś!
— Kto powiedział, że tak nie było?! Przecież nie chodzę i nie całuję wszystkich dookoła, nic do nich nie czując! Ale moje uczucia do ciebie nie mają żadnego znaczenia, bo to miało pozostać profesjonalne. To tylko praca! Ty jesteś tylko pracą. — Słowa wypadały z moich ust, zanim zdążyłam je powstrzymać, a Luke z każdym kolejnym coraz bardziej się kulił.
— Zgadza się, Tori. Mogłaś mi powiedzieć, co naprawdę o mnie sądzisz, zanim się za... — krzyknął, ale szybko się powstrzymał, a potem oboje zamilkliśmy.
— Zanim się za...? — wyszeptałam ochryple, czując, jak moje serce pęka.
— To nie ma znaczenia. Baw się dobrze z Taylorem. — Łzy pieściły jego rzęsy, gdy odpowiadał chłodno, a następnie odszedł, zostawiając mnie samą z moim szlochem.
Oparłam się o ścianę i osunęłam na podłogę, a łzy spływały po moich policzkach.
Właśnie straciłam Luke'a.
CZYTASZ
CHEATING ━ LUKE BROOKS
FanfictionTori Madeline była typową siedemnastolatką. Luke Brooks był członkiem znanej na całym świecie grupy, The Janoskians. Ich całkowicie różne życia się spotkały. Nie, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. To właściwie była to tylko nienawiść. Luke...