Rozdział 27

1.9K 112 88
                                    

|Tord|

Kiedy, (już ogarnięci), leżeliśmy w swoich łóżkach (rzecz jasna rozsuniętych), nie odwracając się w stronę Toma spytałem:

- Czemu w ogóle nagle tak bardzo chcesz ze mną spędzać czas?

- Bo ja wiem - wzruszył w miarę możliwości ramionami.

- He he, jeszcze niedawno ciągle marudziłeś na gejów, a teraz sam się tak zachowujesz. Za chwilę zacznę podejrzewać cię o homoseksualizm - zażartowałem.

- Pff, nigdy taki nie będę pedle - lekko się zaczerwienił i rzucił we mnie poduszką.

- Yhm, akurat. Zachowujesz się bardziej pedalsko ode mnie!

- Ach tak?! - zaczęliśmy się nawalać poduszkami i podduszać kołdrami, co chwilę jakoś sobie nawzajem docinając. W końcu szatyn chwycił mnie za nadgarstki i zawisł nade mną.

- I widzisz? Zawsze kiedy tak robisz, zaczynasz odwalać jakieś akcje.

- Takie jak te? - wymruczał mi w szyję, po czym mnie polizał.

- Ohyda, złaź ze mnie! Jeszcze Edd tu przyjdzie i znowu coś sobie pomyśli.

- He he. Ale to akurat prawda - zaśmiał się. - Zawsze w takich sytuacjach przychodzi Edd. Teraz też powinien tu wejść.

- No..

Mimo wszystko nikt nie wbił nam do pokoju i po prostu poszliśmy spać.

× × ×

- *GASP*!!! EEEEEEEEEEEJ, tu można wypożyczyć taką pierdalną motorówę!! - zaczął się podniecać Tom, który właśnie przeglądał jakieś ogłoszenia na tablicy przy recepcji.

- Nooooooo, pewnie! To w końcu tylko 4 000 złotych!

- ILE?!! Kurła, panie, tak drogo??!

- No taaaa, ale za to na cały dzień.

Wszyscy wiemy jak się ta kłótnia skończy, więc po prostu powiem, że kiedy zobaczyliśmy "naszą" motorówkę, wszystkim opadły szczęki.

Była to ogromna, luksusowa łódź, która miała mały barek z alkoholem i innymi napojami. Przez to Tom chciał ją kupić na stałe, ale na szczęście nie jest taki bogaty. Oczywiście to on musiał sterować.

Pogoda była wyśmienita na długi rejs. Wiatr wiał przyjemnie, a słońce nie paliło aż tak bardzo jak na lądzie. Tom spił się od razu jak tu weszliśmy, przez co prawie wpłynęliśmy na mieliznę, więc to ja objąłem stery. Swoją drogą to może i nawet lepiej, bo zaczął walić sucharami. Na przykład kiedy oglądaliśmy całą motorówkę i akurat staliśmy na jej tyle, on zaczął ją zachwalać tekstami typu: "Ale fajna ta motorufa".

Matt leżał na jednym z leżaków i prawdopodobnie spał, a (oprócz szatyna, który też gdzieś chyba spał) cała reszta popijała trunki i rozmawiała o czymś.

Nagle czyjeś ręce oplotły mnie wokół talii.

- Tooordii~

- Tom.. Idź spać.

- Hmhmhmhmhm~ - ręka zjechała mu na moje krocze. Nie żeby nie robił tego co drugi dzień, ale naprawdę nie miałem ochoty ani siły się teraz z nim użerać.

- Tom idź stąd, bo nie ręczę za siebie.

Szatyn przybliżył się do mojej szyi, którą zaczął całować.

- Kooocham cię - zrobiłem się cały czerwony. Nie wiem czy ze złości, czy z zawstydzenia. Chłopak zaczął miętolić to-czego-nie-powinien, dalej śliniąc mój kark. Sterów nie mogłem póścić bez włączenia autopilota, który znajdował się - chwilowo - poza moim zasięgiem. Kopnać go też nie mogłem, bo był tak do mnie przyklejony, że było to niewykonalne. Wyciągnąłem się jak tylko mogłem najmocniej, by opuszkami palców kliknąć guzik. No. Teraz Tom ma przejebane.

Niezależny || [TomTord]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz