– Merlinie wszechmogący, co się stało?! – Gorg podszedł do wchodzącego do jaskini z rannym Monkiem na rękach, przemoczonego Vitalia.
– Gałąź na niego spadła – wydyszał ten, a wilk bez pytania przejął odeń syrena.
– Pixie, mamy apteczkę? – zwrócił się do partnera, układając Monka na ziemi, podłożywszy mu pod głowę swoją koszulę. Vitalio uklęknął obok, a poruszony topik podleciał do nich.
– Nie, Idris ma. Ale mamy czyste bandaże dla Lloyda, w twoim plecaku, na pewno będą lepsze niż koszulka.
Szatyn sięgnął po leżący przedmiot zanim jeszcze Pix skończył mówić i zaczął go przeszukiwać.– Mam! – Wyciągnął biały materiał. Chochlik odwiązał przemoczony skrawek ubrania i syknął, krzywiąc się, gdy z poszarpanej rany wypłynęła świeża krew.
– Myślicie, że jest niebezpieczna? – zapytał zaniepokojony Vito.
– Niezbyt się na tym znamy, ale nie wygląda to dobrze. – Gorg już miał zacząć bandażować, kiedy posiadający delikatniejsze od niego dłonie Pilipix odebrał opatrunek ze słowami – daj, ja to zrobię – i sam się tym zajął, stopując krwawienie.
– Trzeba iść z tym do Idris, jak tylko burza się skończy – stwierdził, obwiązując nogę trytona.Monk już nie płakał, przez deszcz nie było widać mokrych policzków i tylko białe oczy dziwnie szkliły się pod włosami, gdyż leżał z głową odwróconą od klęczącego nad nim Vitalia tak, że te zakrywały mu pół twarzy.
Chłopak przyglądał mu się w pełnym napięcia niepokoju, z pięściami wbitymi w kolana, i był wdzięczny, że Gorg i Pilipix bez słowa im pomogli. Że pomogli Monkowi, bo dla niego na pewno tego przecież nie robili.– No, gotowe. Na razie to jedyne, co możemy zrobić. Dobrze się czujesz, Monkie? – Pilipix zawiązał supełek na opatrunku i spojrzał na twarz trytona, który jedynie pokiwał głową z zaciśniętymi ustami. Zmarszczył brwi i powoli wyciągnął rękę do czarnozielonej grzywki, chcąc ją odgarnąć.
– Stracił sporo krwi, daj mu odpocząć – upomniał Gorg, biorąc plecak w celu zapięcia go i przeszkadzając tym samym diablikowi, który cofnął rękę.Zmarszczka między granatowymi brwiami pogłębiła się jednak, ale nie z powodu Monka, a względnej ciszy, jaka panowała w jaskini i z jakiej właśnie zdał sobie sprawę.
Rozejrzał się.
– Gorg... A gdzie jest Lloyd?Zielone ślepia się rozszerzyły i wilk poderwał się z ziemi, również odwracając od rannego w stronę pustego wnętrza jaskini.
– Kurwa mać! – przeklął i szybkim krokiem skierował się do wyjścia.
– Hej! i co ty niby robisz, co?! – W mig podleciał do niego partner, zatrzymując tuż przed ścianą z wody.– No jak to co, idę po tego przybłędę!
– Postradałeś zmysły?! Nie widziałeś, co się stało Monkowi? Nie puszczę cię na zewnątrz, wybij to sobie z głowy!
– No ale Lloyd...
– Nie ucieknie daleko, nie w taką pogodę.
– Ale jeśli...
– Nie! Nawet jeśli nam zwieje, to będzie to mniejsza szkoda, niż gdybyś miał tam wyjść i coś by ci się stało! Zostajesz i koniec!Przez chwilę patrzyli sobie z determinacją w oczy: Pix ściskający Gorga za ramię, a ten na wpół do niego odwrócony... Aż w końcu wilk opuścił głowę, wzdychając i zwracając się całkiem w kierunku trzymającej go rączki, której mógłby bez problemu się wyrwać, gdyby tylko zechciał.
– Oby tylko temu przygłupkowi nic się nie stało...
– Racja, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. – Pixie go pocałował, a on ten pocałunek oddał. Szybko jednak oderwali się od siebie i zwrócili twarze w stronę Vitalia, który dalej klęczał przy Monku w tej samej pozycji co wcześniej i cały czas jak zaczarowany obserwował scenę, którą przed chwilą odstawili. Dopiero jak na niego spojrzeli, zmieszał się i opuścił głowę, odwracając wzrok. Tym razem aczkolwiek nic nie powiedział na temat ich pocałunku.
Spojrzeli z powrotem na siebie, wzruszyli ramionami i go kontynuowali.
CZYTASZ
Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|
AventurePrzedwczoraj leżałem na piasku Właściwie tak samo, jak dzisiaj, Tylko wtedy leżałem z tobą, A teraz w pustce i ciszy. Wczoraj trzymałem świat w dłoniach, Drżąc, że mogę go stracić, Noc temu uciekłem z domu Po to, żeby cię zobaczyć. Piliśmy przy cz...